... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Czy zdo�am przekona� rad� rodzinn�, cytuj�c twoje proroctwo, mistrzu? - To nie proroctwo - odpar� Aimaina. - I nie jest moje. To prawo ludzkiej natury i historia nas go uczy. Zatrzymaj flot�, a Tsutsumi b�d� znani jako zbawcy nie tylko ducha yamato, ale i ducha cz�owiecze�stwa. Nie pozw�l, by ta straszna wina spad�a na g�owy naszego ludu. - Wybacz, mistrzu, ale mam wra�enie, �e tylko ty j� tam k�adziesz. Nikt nie uwa�a�, �e ponosimy odpowiedzialno�� za ten grzech, dop�ki nie stwierdzi�e� tego dzisiaj. - Nie k�ad� winy na nasze g�owy. Ja tylko zdejmuj� kapelusz, kt�ry j� skrywa�. Yasujiro, by�e� jednym z moich najlepszych uczni�w. Wybaczy�em ci, �e w skomplikowany spos�b wykorzystujesz moje nauki, poniewa� czyni�e� to dla dobra rodu. - A to, o co prosisz mnie dzisiaj... czy jest doskonale proste? - Podj��em najbardziej bezpo�rednie dzia�anie: przem�wi�em wprost do najpot�niejszego reprezentanta najbogatszego z japo�skich rod�w handlowych, do kt�rego mog�em dosta� si� jeszcze dzisiaj. A ciebie prosz� o minimum dzia�ania niezb�dnego do osi�gni�cia tego, co konieczne. - W tym przypadku owo minimum nara�a ca�� moj� karier� - odpar� w zamy�leniu Yasujiro. Aimaina milcza�. - Najwspanialszy z moich nauczycieli - rzek� Yasujiro - powiedzia� mi kiedy�: cz�owiek, kt�ry nara�a swe �ycie, wie, �e kariera jest czym� bezwarto�ciowym. A cz�owiek, kt�ry l�ka si� zaryzykowa� karier�, wiedzie bezwarto�ciowe �ycie. - Wi�c zrobisz to? - Przygotuj� listy prezentuj�ce twoj� opini� wszystkim cz�onkom rodu Tsutsumi. Wy�l� je, kiedy tylko pod��cz� ansible. - Wiedzia�em, �e mnie nie zawiedziesz. - Nie tylko to - doda� Yasujiro. - Kiedy wyrzuc� mnie z pracy, przyjd� i zamieszkam z tob�. Aimaina sk�oni� si� nisko. - B�d� zaszczycony, mog�c go�ci� ci� w swoim domu. * * * �ycie ka�dego cz�owieka p�ynie w czasie, niewa�ne, jak okrutna mo�e by� chwila, jak pe�na �alu, b�lu czy l�ku, czas biegnie r�wnomiernie przez wszystkie �ywoty. Min�y minuty, kiedy Val-Jane obejmowa�a p�acz�cego Mira, a potem czas osuszy� jego �zy, czas wyczerpa� cierpliwo�� - i to ona zareagowa�a. - Wracajmy do pracy. Nie jestem bez serca, ale nasza sytuacja pozosta�a nie zmieniona. - Przecie� Jane nie umar�a - zdziwi�a si� Quara. - To chyba znaczy, �e mo�emy wr�ci� do domu? Val-Jane wsta�a natychmiast i przefrun�a do swojego terminala. Poruszenia by�y �atwe dzi�ki odruchom zapami�tanym przez m�zg Val, jednak dla umys�u Jane ka�dy ruch by� nowy i �wie�y, zachwyca�a si� ta�cem swych palc�w wciskaj�cych klawisze. - Nie wiem - odpowiedzia�a na pytanie, kt�re wypowiedzia�a Quara, ale zadawali wszyscy. - Wci�� nie jestem pewna w tym ciele. Ansible jeszcze nie dzia�aj�. Mam garstk� sprzymierze�c�w, kt�rzy wprowadz� cz�� z moich dawnych program�w, gdy tylko rusz� sieci... kilku Samoa�czyk�w na Pacifice, Hana Fei-tzu na Drodze, uniwersytet Abo na G�uszy. Czy te programy wystarcz�? Czy nowe oprogramowanie sieciowe pozwoli mi na dost�p do �r�de� niezb�dnych, �eby utrzyma� w umy�le ca�� informacj� o statku i tylu ludziach? Czy posiadanie cia�a b�dzie przeszkadza�? Czy moje nowe ��cze z matczynymi drzewami raczej pomo�e, czy tylko utrudni koncentracj�? I najwa�niejsze pytanie... Czy chcemy by� moim pierwszym pr�bnym lotem? - Kto� musi - mrukn�a Ela. - Spr�buj� przenie�� jeden ze statk�w na Lusitanii, je�li uda si� nawi�za� z nimi kontakt - zdecydowa�a Jane. - Z jedn� robotnic� Kr�lowej Kopca na pok�adzie. Je�li zginie, nikt jej nie b�dzie �a�owa�. - Jane obejrza�a si� i skin�a g�ow� robotnicy, kt�ra im towarzyszy�a. - Bez urazy. - Nie musisz przeprasza� robotnicy - zauwa�y�a Quara. -To i tak tylko Kr�lowa Kopca. Jane zerkn�a na Mira i mrugn�a porozumiewawczo. Miro nie odpowiedzia�, ale smutek w jego oczach wystarczy� za s�owa. Wiedzia�, �e robotnice nie wszystkie s� ca�kowicie pos�uszne woli matki i kr�lowe kopc�w musz� je czasem poskramia�. Problem ewentualnego niewolnictwa robotnic by� problemem dla nast�pnego pokolenia. - J�zyki - rzek�a Jane. - Przenoszone moleku�ami genetycznymi. Jak� powinny mie� gramatyk�? Powi�zane s� z d�wi�kiem, zapachem, obrazem? Sprawd�my, jacy jeste�my m�drzy beze mnie w komputerach do pomocy. Wyda�o si� jej to tak zabawne, �e roze�mia�a si� g�o�no