... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

— Powiedziała mi to Um-Kalthum. Właściwie powiedziała mi, że wszyscy agenci to złodzieje, ale dobry agent wart jest o wiele więcej niż to, co potrafi ukraść. — No widzisz? — rzekł Omar. — Widzisz? Przez chwilę wpatrywał się w nią tępo i Karima zorientowała się, że zgubił tok własnych myśli. Z całą pewnością był bardzo pijany. — Kradną na boku — potwierdził. — Pewnego dnia ukradnie ci wszystko i będzie po twoich pieniądzach. Przepadną. Do widzenia. — Wątpię, czy... — No właśnie, dokładnie tak. — Zacieśnił uścisk i potrząsnął znacząco jej ramieniem. — Ty o tym nie myślisz. Żyjesz jak we śnie, siostrzyczko. W twojej muzyce i takich tam rzeczach... Posłuchaj mnie. Jestem twoim bratem. Jesteś samotną, zagubioną kobietą. Potrzebna ci męska opieka. — Powiedziałam ci, mam Spyrosa, ojca i ciebie. — Zapomnij o Spyrosie! Zapomnij o ojcu! Ja chcę ci pomóc. Dlaczego mi nie pozwalasz? Jego oddech przypominał zgniłe winogrona. Karima zaczynała się czuć głupio i nieswojo, stojąc na środku pokoju z bratem uwieszonym na niej. 229 — Ależ ty mi pomagasz, bracie. Jednak teraz jesteś zmęczony. Powinieneś się przespać. Porozmawiamy rano. — Nie jestem zmęczony. Posłuchaj, Munir nie żyje już od dłuższego czasu. Potrzebny ci jest w życiu mężczyzna. A zatem w końcu zaczynał się wykład na temat małżeństwa. Karima miała ochotę płakać, krzyczeć — cokolwiek. Wówczas stało się coś nie do pomyślenia. — Siostrzyczko, ty... — powiedział Omar i jego ręka niezdarnie osunęła się w dół, dotknęła jej w sposób, który nie mógł być źle zrozumiany. Po raz pierwszy i jedyny w swoim życiu Karima uderzyła mężczyznę. — Odejdź ode mnie! Ty łajdaku! Pijany głupcze! Wynoś się stąd — i to zaraz! Oszołomiony Omar wycofał się do drzwi. — Ja... ja tylko chciałem... Karima podeszła do niego. — Jesteś moim bratem. Nie potrafię tego zmienić. I pomogę ci, jeśli będziesz tego potrzebował. Ale tylko wtedy, kiedy rzeczywiście będziesz w potrzebie. A jeśli kiedykolwiek zrobisz to, co zrobiłeś przed chwilą, zapomnę, że żyjesz — przysięgam ci to na głowę mojej zaginionej córki. W trakcie tej wirującej zawrotnie nocy Omar próbował poukładać wszystko, co się popsuło. Wydawało się to wręcz nierzeczywiste — jakby oglądał film o samym sobie. Głupia sprawa. Co go, na litość boską, opętało? Nie mógł tego pojąć. A chciał jej tylko pomóc. A teraz co? Jak to się stało? Wstawaj. Spodnie podarte, odrapane kolano. Idź. Powinien wrócić i stawić jej czoło. Nie. Idź do domu. Idź do domu. Był dumny z tego postanowienia. Stanowiło dowód siły charakteru. Skrzyżowanie. Taksówka? Pieniądze? Jakieś drobne, przypuszczalnie wystarczy. Z ulgą opadł na siedzenie. Kiedy zaczęły migać światła, jedno było jasne 230 __w typowy dla siebie sposób Karima znowu uczyniła z niego nikczemnika. Co w tym było takiego złego? Małe potknięcie, do którego mogło dojść pomiędzy każdą siostrą i bratem. — Suka — mruknął do kierowcy, który zdawał się to rozumieć. — Suka! Na pierwszy rzut oka — ale jedynie na pierwszy — wydawać by się mogli oddanym sobie małżeństwem, siedzącym razem po podróży służbowej męża i wizycie żony u dalekich krewnych. Karima przyrządziła ulubione potrawy Farida z nadziewanych liści winorośli i sałatki z ogórków w jogurtowym sosie. A on przywiózł jej prezent — ostatni, wiernie odtwarzający niemiecki adapter, który po męsku usiłował podłączyć. Dotknęli się tylko przy powitaniu, a potem odsunęli, każde z własnymi myślami. Nie widzieli się przez miesiąc. Karima nalała cytrynowej herbaty i patrzyła na niego z rozbawieniem. — Udało się? Farid pomachał instrukcją obsługi. Napisana została w kilku językach, tylko nie po arabsku. — Myślałem, że potrafię czytać po angielsku — powiedział. — Ale nie jestem pewien, czy Niemcy potrafią po angielsku pisać. — Napij się herbaty. — Za chwileczkę. Już prawie skończyłem. Minęła minuta. I parę następnych. — Co byś zrobił, Faridzie — odezwała się Karima — gdyby ktoś brał od ciebie pieniądze, do których... nie miałby prawa? — Chodzi ci o Spyrosa — stwierdził. — Dlaczego tak sądzisz? — Któż inny mógłby to być? — No cóż, a gdyby to był Spyros — choć nie mówię, że o niego chodzi — to co byś zrobił? To znaczy, co ja powinnam zrobić? 231 Farid odłożył mały śrubokręt, którym atakował niemieckiego wroga. — Ile wynosi jego uposażenie? — Jak zawsze — dziesięć procent. — Zawsze? — Od czasu, kiedy zaczęliśmy. Może powinnam... — I pewna jesteś, że kradnie? — No cóż, podbiera. Farid zastanowił się. — Gdyby to był jeden z moich sierżantów kwatermistrzów... Ale tak nie jest. Pozwól, że zaproponuję ci tak: podnieś mu gażę o połowę i jednocześnie daj jasno do zrozumienia, że to mu musi wystarczyć. Żadnych sztuczek. — Mogę zrobić to pierwsze — powiedziała Karima. — Nie wiem jednak, jak mogłabym mu powiedzieć drugą część. To znaczy bez rozgniewania go. — Pozwól, że ja się tym zajmę. Odwiedzę go przed wyjazdem. — Uśmiechnął się na widok jej zatroskania. — Nie bój się, to nie będzie sąd wojskowy. Lubię Spyrosa. Myślę, że się zrozumiemy. I tak właśnie się stało. Uorfczfoł 4 Kobrmtic sekreta Paryż i Maroko §???5 — Pakuj walizki, Celinę. Jedziemy do Maroka — &??& oznajmił Tarik, wpadając do mieszkania. «?> <** Celinę przesadnie westchnęła. — Tarik, my z Gaby nawet nie mamy czasu się rozpakować, a ty znowu nas gdzieś zabierasz! Zamienimy się w Cyganki! — Piękne z was będą Cyganki! — Roześmiał się. Jego częste zagraniczne wyjazdy były już tematem rodzinnych żartów, doskonale jednak wiedział, że Celinę kochała podróżować tak samo jak on. — Maroko! — Gaby klasnęła w ręce z zachwytem. Mimo iż była już na progu kobiecości — „potworny okres", ostrzegały Celinę przyjaciółki — nadal pozostawała tak pogodną, otwartą i szczerą, jaką była we wczesnym dzieciństwie. — Och, papa, czy możemy pojechać do Casablanki? Nakręcono tam mój ulubiony film. I czy moglibyśmy pojechać do Egiptu? To nie tak daleko od Maroka, a ja zawsze chciałam zobaczyć piramidy. A potem__ — Un moment, ma petite, un moment — drażnił się z nią. — Nie zapominaj, że mam tam pacjenta do leczenia. Książę Ra-shid, jak mi powiedziano, ukochany syn króla, jest chory. Jadę do Maroka, żeby go wyleczyć, a nie, żeby się bawić. — Widząc smutną minę Gaby, Tarik szybko złagodniał. — Ale naturalnie po pracy będziemy się bawić. Pojedziemy do Casablanki, choć podejrzewam, że ten twój film nakręcono w Hollywood. 233 Może zwiedzimy nawet parę miejsc, o których nigdy nie słyszałaś. Chciałabyś, kochanie? — Nic nie wspomniał o Egipcie. Nie miał zamiaru zabierać tam Gaby, jeśli tylko mógł tego uniknąć. — Och, tak, papai — Zdawała się nie zauważyć tego pominięcia. — Mam nadzieję, że twój pacjent szybko wyzdrowieje