... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

i Gregg Allman — piosenkarz, kompozytor, członek zespołu bluesowego The Allman Brothers Band. Nosi długie blond włosy i brodę (przyp. tłum.). & nie poddawaj się! — wołała kokietka w mojej głowie. — BĄDŹ SEXY! TU CHODZI O WHISKY! UDAWAJ, ŻE MA BOKOBRODY! TAŃCZYSZ NA RURZE! Dmuchnęłam mu do ucha, tak delikatnie jak leciutki, prawie niezauważalny wietrzyk. Odstawił piwo, odwrócił się i zapytał: — Dobrze się czujesz? Zapomniałaś dziś zażyć lekarstwo? — Jestem zmysłowa — poinformowałam go szeptem. — Jesteś pijana — stwierdził John. — Starasz się mnie poderwać. Ale nie postawię ci drinka. Znajdź sobie pracę. O suchym pysku wróciłam na krzesło przy barze. Tej ilości alkoholu, jaką wypiłam, nie poczułby nawet embrion, a ja, jeśli nie postaram się lepiej, nadal będę spłukana, trzeźwa i spragniona. Patti, którego od delirium dzieliły już tylko dwa piwa, oznajmił przez głośniki, że wszystkie sto pięćdziesiąt osób, które są w środku, zaprasza na kontynuację urodzinowej balangi po zamknięciu baru. Jednak Chris — kolega, który z nim mieszkał — nie usłyszał z tego ani słowa, bo przyparła go do muru kobieta o włosach ułożonych w wijące się węże. Rozpoznałam w niej jego byłą dziewczynę, Meduzę. Przypatrywałam im się. Ręce Meduzy wściekle latały dookoła, kilka razy zbliżyły się niebezpiecznie do jego twarzy, a usta poruszały się tak szybko jak dłonie klaszczącej małpy. On nie odzywał się ani słowem. Stał tylko w miejscu, oszołomiony i lekko zdezorientowany, czekając na sposobność ucieczki. Rzucił mi nagle pełne nie- 69 pokoju spojrzenie, a ja wzruszyłam ramionami. Niewiele mogłam zrobić. Wreszcie Meduza musiała przerwać, żeby nabrać tchu, a on uciekł do toalety, co uznałam za sprytny wybieg. Ale kiedy wysunął stamtąd głowę, znów go dorwała, ożywiona, podenerwowana i rozwrzeszczana. Wyszedł z baru. Podążała za nim krok w krok, krzycząc coś do jego pleców. Wraz z ostatnimi zamówieniami zniknęła szansa na łyk czegoś mocniejszego. Pogodziłam się z faktem, że nie dostanę następnego drinka. Laurie Kurewka nie sprawdziła się tym razem. Bar powoli pustoszał. We mgle szarego dymu goście wykrzykiwali do siebie wskazówki, jak dojść do domu Pattiego, a ja skierowałam się do samochodu zaparkowanego po przeciwnej stronie drogi. Kiedy wyjeżdżałam i zatrzymałam się na światłach, rzuciłam okiem w lewo i zauważyłam Chrisa, który desperacko kręcił głową. Meduza dalej wydzierała się na niego. Spuściłam szybę. Słyszałam ją teraz. Jazgot dziewczyny przypominał odgłos styropianu pocieranego po szkle, a z ust buchały jej płomienie. Zrobiłam jedyną rzecz, jaką zrobić mogłam. — Hej, Chris! — krzyknęłam. — Podwieźć cię? — Kurczę, no pewnie! — zawołał, przebiegł przez ulicę i wskoczył do środka. Bynajmniej tym nie zrażona Meduza ruszyła do natarcia. Podeszła do samochodu od strony kierowcy i odważnie wsadziła głowę w otwarte okno, zalewając samochód potokiem wrzasków. To Chris ze stoickim spokojem nachylił się obok mnie i nacisnął przycisk. Meduza nadal wrzeszczała jak wampir w pełnym słońcu, lecz szyba nieubłaganie posuwała się coraz wyżej, wyżej i wyżej, dopóki nie zatrzymała się jej na gardle. Głowa dziewczyny została zaklinowana. Nie przeszkadzało jej to, nie zniechęciła się ani trochę. Wydzierała się dalej. Nie mogła się ruszać, a Chris desperacko próbował dokończyć dzieła. Walczyliśmy o dostęp do przycisku, szyba przesuwała się na przemian to w dół, to w górę, dopóki nie udało mi się wreszcie walnąć dziewczyny otwartą dłonią w czoło, usuwając jej czaszkę z okna samochodu. Światło zmieniło się na zielone. Meduza wciąż uwieszona była u samochodu, a jeden z włosów-węży nadal wił się nade mną, przytrzaśnięty szybą. Nacisnęłam przycisk, żeby go uwolnić, ale ona skorzystała z okazji i wdarła się do samochodu jak wściekły grizzly. Z ust kapała jej ślina, a oczy przybrały kolor płonących węgli. „Przecież ona nas zeżre", pomyślałam, naciskając na pedał gazu i przejechałam na żółtym świetle. Meduza zamachnęła się po raz ostatni i uderzyła ciałem o karoserię. Nie ujechaliśmy więcej niż dwadzieścia metrów, kiedy w lusterku wstecznym zobaczyłam koguta. — No nie — to wszystko, na co było stać Chrisa. Zjechałam na stację benzynową firmy Mobil przy najbliższym skrzyżowaniu i zatrzymałam samochód. Policjant Barney Fife1 podszedł do samochodu i wsadził głowę w okno, które jeszcze ociekało wścieklizną Meduzy. i Barney Fife, Goober Pyle, Gomer Pyle — postaci z amerykańskiego serialu telewizyjnego The Andy Griffith Show (1960-1968), znani z plotkowania na tematy kryminalne (przyp. tłum). ? — Wie pani, dlaczego panią zatrzymałem? — zapytał. Pokręciłam głową. — Przycięła pani oknem głowę tamtej dziewczyny — poinformował mnie. — Wiem — odpowiedziałam. — Chciała nas pożreć żywcem. — Wstrzymywała pani ruch — dodał. — Miała zamiar nas zjeść — powtórzyłam z naciskiem. — Czy pani piła? — zapytał Barney. — Tak, wypiłam. Jednego drinka. Miałam tylko cztery dolary, a puszczanie się niespecjalnie mi wychodzi. — Proszę wysiąść z samochodu. A niech to. Źle jest, kiedy każą ci wysiadać z samochodu — widziałam w serialu Gliny. Niedobra Laurie, gdzie się podziejesz, kiedy przyjdą gliny? — Przeprowadzę doraźny test trzeźwości —'powiedział. — Czy przebyła pani kiedykolwiek uraz głowy? „O Boże, pomyślałam — drapiąc się po głowie. — Co to znaczy uraz głowy?" Raz pijana wypadłam z samochodu i uderzyłam się o skałkę rzeczną na podjeździe. Nie — dwa razy. Kiedyś tracąc przytomność, rozwaliłam sobie głowę o sedes, w trzeciej klasie na wycieczce wpadłam na słup telefoniczny, bo nie patrzyłam, gdzie idę, mama walnęła mnie szczotką do włosów na jedenaste urodziny, bo ugryzłam siostrę. — Chyba nie — odpowiedziałam. — W porządku. Powiem, co ma pani zrobić. — Po chwili kontynuował: — Proszę wyobrazić sobie, że tędy biegnie linia prosta. Proszę zrobić krok lewą nogą, postawić ją tuż przed prawą, tak żeby pięta dotykała palców, wzdłuż wyobrażonej linii wiodącej na zachód. Tak, pięta tz do palców, dziewięć razy, nie dziesięć ani nie osiem, obrót na pięcie lewej nogi, potem gwiazda, skłon w tył, palce do pięty, latający Holender, a potem salto w tył. Proszę zostawić papierosa w samochodzie