... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
(W tradycji arabskiej Henoch, Idris i Saurid to jedna i ta sama postać.) Henoch napisał ponad trzysta ksiąg. Powierzył je swemu synowi Matuzalemowi, aby przekazał je "przyszłym pokoleniom tego świata". Jak dotąd żadna z tych ksiąg nie ujrzała światła dziennego. Może leżą dobrze ukryte gdzieś w hermetycznych komorach Wielkiej Piramidy? Czy znajdziemy tam odpowiedzi na nasze pytania dotyczące Sądu Ostatecznego i ponownego przybycia istot pozaziemskich? Czy ktoś próbuje zataić tę tajemnicę przed światową opinią publiczną? Jak nisko niektórzy naukowcy oceniają opinię publiczną i w jak wielkim stopniu manipuluje się opinią mediów, okazało się w ciągu ostatnich dwóch lat na przykładzie piramidy Cheopsa. Tam właśnie, 22 marca 1993 r., dokładnie o godzinie #11#/05 , doszło do sensacji najwyższej rangi. Zdarzyło się coś nieoczekiwanego, niepojętego, niemożliwego i nie do pomyślenia dla przedstawicieli klasycznej egiptologii. Nawet wybuch bomby nie poczyniłby większych zniszczeń w egiptologicznym obrazie świata. A jednak nawet tak wielki wstrząs wyciszono, skanalizowano, zbagatelizowano, sensację zaś przypuszczalnie jeszcze większą - wydarzenie tysiąclecia, porównywalne z odkryciem pozaziemskiej cywilizacji - zablokowano. Co takiego właściwie zaszło? Niemieckiemu inżynierowi Rudolfowi Gantenbrinkowi, urodzonemu 24 grudnia 1950 r. w Menden, udał się majstersztyk. Niewielki, nader wyrafinowany technicznie robocik, pokonawszy 60-metrową trasę przez nie znany dotąd szyb wewnątrz piramidy, natrafił na drzwi z dwoma metalowymi okuciami. Przez dwa tygodnie robot przeciskał się przez wąski szyb, co chwila trzeba było pokonywać nowe przeszkody. Wielokrotnie specjalnymi kablami elektrycznymi przekazywano robotowi rozkaz powrotu do punktu wyjścia. Tam dokonywano drobnych zmian w tym cudzie techniki i minimaszyna ponownie ruszała w głąb liczącego tysiące lat szybu. Robot Gantenbrinka to ważący 6¬7¦kg pojazd gąsienicowy długości zaledwie 37¬7¦cm. Napędza go siedem niezależnych silniczków elektrycznych sterowanych mikroprocesorami. Z przodu pojazdu znajdują się dwa małe reflektorki halogenowe oraz ruchoma wideokamera CCD firmy Sony. Mimo lekkiej aluminiowej konstrukcji robot ma siłę uciągu 40¬7¦kg, a to dzięki specjalnie zaprojektowanym gumowym gąsienicom, które opierają się zarówno na podłożu szybu, jak i na jego suficie. Wszystkie najważniejsze rozwiązania tego jedynego w swoim rodzaju aparatu pochodzą od Rudolfa Gantenbrinka. Ten wyspecjalizowany pojazd zbudował własnoręcznie, przez wiele miesięcy wykonując prace z zakresu mechaniki precyzyjnej. Zainwestował w konstrukcję tego cudeńka niewiarygodnie dużo pracy i potu oraz ponad 400 tysięcy marek. Wsparcie techniczne otrzymał od szwajcarskiej firmy ESCAP (silniki specjalistyczne), od HILTI AG z Vaduz (narzędzia wiertnicze) oraz od firmy GORE z Monachium (specjalizowane kable). Robot inżyniera Gantenbrinka to modelowy przykład dla tych wszystkich wiecznie niezadowolonych, którzy bez ustanku jęczą: "To się nie może udać!" Udaje się - wystarczy połączyć ze sobą inteligencję, technikę i jasno określone chęci. Co w ogóle naprowadziło Rudolfa Gantenbrinka na pomysł wyprawy w głąb Wielkiej Piramidy? Przecież wszyscy od dawna wiedzą, że nic tam już więcej nie da się znaleźć! Dziennikarz radiowo-telewizyjny Torsten Sasse z Berlina przeprowadził z Rudolfem Gantenbrinkiem wywiad (124 ): "Cała historia zaczęła się od tego, że w czasie wojny w Zatoce Perskiej przebywałem w Egipcie. Zaproponowałem profesorowi Stadelmannowi z DAI (Deutsches Archäologischer Institut) w Kairze bliższe przyjrzenie się szybom wentylacyjnym - wtedy jeszcze mówiło się o szybach wentylacyjnych - ponieważ dysponujemy już technologią, która to umożliwia, a w dodatku chodzi przecież o naprawdę ostatnie nie zbadane fragmenty piramidy Cheopsa. W 1992 r. zamontowaliśmy w tej piramidzie urządzenia wentylacyjne, przebadaliśmy górne szyby za pomocą kamer wideo, szukaliśmy też wszelkich możliwych wylotów szybów dolnych. Przy tej okazji, już w 1992 r., ustaliliśmy definitywnie, że szyby te mają gdzieś swoje ujście. Oczywiście, nadal otwarte pozostawało pytanie, gdzie i jak kończą się dolne szyby? Stanowiło to punkt wyjścia całego przedsięwzięcia. Nasz projekt nazwaliśmy UPUAUT-2, i muszę w tym miejscu wyjaśnić tę nazwę. Otóż naszego robota ochrzciliśmy imieniem UPUAUT, co było pomysłem profesora Stadelmanna. Upuaut mianowicie to egipski bóg, którego imię w przekładzie znaczy mniej więcej tyle, co "otwierający drogi". Jedynym celem prac nad skonstruowanie robota UPUAUT-2 było przebadanie obydwu dolnych szybów