... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

 GBos mamy nie jest aksamitem. Nic z mikko[ci i ciepBa. Raczej weBna. Szorstka, prawie zgrzebna. Dominika wybacza mamie. Ona te| nie chciaBaby niczyjej zBo[liwo[ci pod adresem PawBa czy dziadka. Dziadek mówiB, |e mama przekona si prdzej czy pózniej. Byleby  tej kobiecie" zostawi czas. PrzekonaBa si prdzej. W sobot, dwudziestego drugiego, zachód sBoDca siedemnasta zero dwie, mama wróciBa, ledwie zaszBo, a Dominika, zastygBa nad wizj Itaki Saroyana (której nie omija [mier), nie zd|yBa si dowiedzie, co Homer odpowiedziaB Ulissesowi na pytanie maBego:  ale wrócisz do domu?" Odpowiedz byBa na nowej stronie, na tej, doczytanej do koDca czterdziestej pierwszej, byBo tylko to, |e Homer bdzie  mo|e  kiedy[ w Nowym Jorku, |e Nowy Jork jest na wschodzie, po Nowym Jorku Pary|, po Pary|u Berlin, potem WiedeD, Rzym, Moskwa, Sztokholm  zwiedz kiedy[ wszystkie stolice [wiata  ja te|  pomy[laBa Dominika  z PawBem  i zawsze wróc  wrócimy  do domu  jak Homer, bo tylko tak mógB odpowiedzie bratu... I wtedy do domu wróciBa mama. 3» 35 OniemiaBej ze zdziwienia Dominice wymówiBa si bólem gBowy (Dominika dobrze wiedziaBa  i widziaBa  |e to wykrt!) i zamknBa si zaraz w pokoju obok. Mama przestaBa odwiedza pani Mart. Nawet  czasem" nie chciaBa  wpa[" na KiliDskiego siedemna[cie. Nie mówic ju| o imieninach czy innych okazjach.  Dziwaczejesz"  skwitowaBa pani Marta i przestaBa bywa w domu nad Strug. ObraziBa si na mam. I zaprzyjazniBa z pani Kowalewsk, |on  Francuza" ze szkoBy Dominiki. Profesor Kowalewski byB  wedle opinii starszych dziewczt  jeszcze przystojny cho stary (na pewno ma pidziesitk jak obszyB) i chtnie zabieraB panie (|on i jej now przyjacióBk) na przeja|d|ki samochodem. Warszawa, trzecia w mie[cie, numer rejestracyjny 0004. To byBo wa|ne, mówili chBopcy.  Dlaczego, dziadku? Jak my[lisz?  pytaBa Dominika. PawBa nie byBo.  GBupia kobieta  kwitowaB Joachim Pa|ych.  Ja o samochodzie. Dlaczego?  nie ustpowaBa.  Ja te|  odpowiadaB.  Babskie w[cibstwo!  to ju| byBo do niej.  A matki o nic nie pytaj. Rozumu by[ nie miaBa. PoszedB sobie. Domy[liBa si sama. pomaBu, gdy ró|ne sprawy zaczBy coraz cz[ciej uderza i w ni. Obuchem. Dziadek jest mdry. Skd wiedziaB? I o mamie wie sam z siebie. O niej, o Pawle. Spojrzy, pomilczy i to mu wystarczy. Pewnie dlatego, |e jest sam. Ma du|o czasu na my[lenie. Odkd mama bierze wicej dy|urów w kasie (ten cigBy brak pienidzy!), Dominika, z konieczno[ci siedzca w domu, zaczBa bawi si w my[lenie. Zajcie ciekawe, naprawd. Dziwne sprawy do gBowy przychodz, ukBadaj si te| niezwyczajnie. Jest o czym opowiada mamie wieczorem. I PawBowi. Dzi[ bdzie milcze jak gBaz. Nie dowiedz si niczego. Tak, nawet PaweB... Dom dziadka byB zamknity. W szybce werandy czekaBa na ni kartka:  PaweB nie przyjdzie, nie ma czasu. Wracam pózno. Nie rób |adnych porzdków. Jest czysto. Sam sprztaBem". 36 Akurat. To dumne dziadkowe  sam sprztaBem". Oznacza tyle, |e zmiótB wióry w warsztacie, spaliB je, gotujc przy okazji mleko i ziemniaki, nakarmiB Warcka i wyrzuciB stert niedopaBków ze wszystkich popielniczek. Skorzysta z okazji i wysprzta caBy dom. Wolno jej wchodzi do dziadka. PozwoliB ju| dawno, co prawda bez prawa ruszania czegokolwiek poza kuchni, wchodzenia do warsztatu, gotowania, palenia papierów... G Ale! Dziadek poburczy i przestanie