... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
11 ks. II poddzial II gnanie z obrêbu naoczno-œci tego, co z³o¿one, gdy natomiast to drugie twierdzenie usuwa je z ca³ej przyrody. Twierdzenie to wiêc nie mog³o byæ udowodnione na podstawie pojêcia przedmiotu danego w zewnêtrznym ogl¹daniu (tego, co z³o¿one), lecz tylko na podstawie jego stosunku do mo¿liwego doœwiadczenia. A 4381 B466/ UWAGA ODNOSZ¥CA SIÊ DO DRUGIEJ ANTYNOMII I. W odniesieniu do tezy Je¿eli mówiê o ca³oœci sk³adaj¹cej siê w sposób konieczny z czêœci prostych, to rozumiem przez to tylko ca³oœæ substancjaln¹ jako compositum we w³aœciwym sensie, tj. jako przypadkow¹ jednoœæ tego, co ró¿norodne, a co [choæ] (przynajmniej w myœli) dane oddzielnie, ujêto jako wzajemnie powi¹zane z sob¹, dziêki II. Uwaga dotycz¹ca antytezy Przeciwko twierdzeniu o nieskoñczonym podziale materii, twierdzeniu, którego dowód jest jedynie matematyczny, wytaczaj¹ wyznawcy monadyzmu zarzuty, które staj¹ siê ju¿ przez to podejrzane, ¿e nie chc¹ oni najjaœniejszych dowodów matematycznych uznaæ za wgl¹d w uposa¿enie przestrzeni, o ile ona jest rzeczywi- Rozdz. II Antynomia czystego rozumu II ani. 179 czemu stanowi [ono] coœ jednego. Przestrzeni nie nale¿a³oby w³aœciwie nazywaæ compositum, lecz toturn, poniewa¿ czêœci jej s¹ mo¿liwe tylko w ca³oœci, a nie ca³oœæ jest mo¿liwa dziêki czêœciom. W ka¿dym razie mog³aby siê nazywaæ [najwy¿ej] compositum ideale, lecz nie reale, to jednak jest ju¿ tylko subtelnoœæ. Poniewa¿ przestrzeñ nie jest czymœ sk³adaj ¹cym siê ze substan-cyj (ani nawet z realnych cech), przeto je¿eli usunê w niej wszelkie sk³adanie siê z czegoœ, nie mo¿e z niej nic pozostaæ, nawet punkt. Ten bowiem jest mo¿liwy jedynie jako granica pewnego obszaru przestrzennego (a wiêc czegoœ z³o¿onego). Przestrzeñ i czas nie sk³adaj¹ siê wiêc z czêœci prostych. To, co nale¿y jedynie do stanu pewnej substancji, nie sk³ada siê te¿ z czegoœ prostego, nawet gdy po- œcie formalnym warunkiem mo¿liwoœci wszelkiej materii, lecz uwa¿aj¹ je tylko za wnioski z pojêæ abstrakcyjnych, ale dowolnych, których nie mo¿na by odnieœæ do rzeczy rzeczywistych. Tak, jak gdyby by³o mo¿liwe choæby tylko wymyœliæ inny rodzaj naocznoœci ni¿ ta, która jest dana w pierwotnej naocznoœci przestrzeni, i jak gdyby jej okreœlenia nie dotyczy³y a priori zarazem tego wszystkiego, co jedynie dziêki temu jest mo¿liwe, ¿e wype³nia tê przestrzeñ. Gdyby siê im da³o pos³uch, to trzeba by sobie prócz punktu matematycznego, który jest prosty, ale nie jest czêœci¹, lecz tylko granic¹ przestrzeni, pomyœleæ jeszcze punkty fizyczne, które s¹ wprawdzie tak¿e proste, lecz maj¹ tê zaletê, ¿e jako czêœci przestrzeni wype³niaj¹ j¹ przez samo nagromadzenie (Aggrega- 12* 180 Nauka o elementach cz, II dz. II ks. II poddzia³ II siada pewn¹ wielkoœæ (np. zmiana), tzn. pewien stopieñ zmiany nie powstaje przez narastanie wielu zmian prostych. Nasz wniosek [wyprowadzany] z tego, co z³o¿one, o istnieniu tego, co proste, jest wa¿ny tylko dla rzeczy istniej¹cych samych dla siebie. Cechy zaœ stanu nie istniej¹ same dla siebie. Mo¿na wiêc dowód koniecznoœci [istnienia] tego, co proste, jako czêœci 1 wszystkiego, co substancjalne a z³o¿one, a tym samym w ogóle swoj¹ sprawê popsuæ z ³atwoœci¹, je¿eli — jak to siê rzeczywiœcie ju¿ wiele razy sta³o — rozszerzy siê go nadmiernie i chce siê, ¿eby obowi¹zywa³ bez ró¿nicy dla wszystkiego, co z³o¿one. Mówiê tu zreszt¹ o tym, co proste, tylko o tyle, o ile jest z koniecznoœci¹ tion). Otó¿ nie powtarzaj¹c tu pospolitych i jasnych, a tak czêsto napotykanych dowodów obalaj¹cych tê niedorzecznoœæ — jako ¿e jest ca³kowicie nadaremne chcieæ przez mêdrkowanie za pomoc¹ samych dyskursywnych pojêæ usun¹æ oczywistoœæ matematyczn¹ — zaznaczam tylko, ¿e je¿eli filozofia procesuje siê z mate-{ matyk¹, to dzieje siê to dlatego, ¿e zapomina, i¿ w pytaniu tym chodzi tylko o zjawiska i ich warunek. Nie wystarcza tu jednak do czystego intelektualnego pojêcia tego, co z³o¿one, dobraæ pojêcie tego, co proste, lecz trzeba wynaleŸæ dan¹ naoczn¹ tego, co proste, jako odpowiednik danych naocznych tego, co z³o¿one (materii). Zgodnie z prawami zmys³owoœci, a tym samym i przy przedmiotach zmy- A442 470 1 W wydaniu A: „jako czêœci sk³adowej". Rozdz. II Antynomia czystego rozumu II ant. 181 dane w tym, co z³o¿one, gdy ono mo¿e byæ roz³o¿one na to, co proste, jako na swe czêœci sk³adowe. W³aœciwe znaczenie s³owa A 44ii monas (wedle sposobu u- B469J . T .. zywania go przez Leib- niza) mia³o z pewnoœci¹ odnosiæ siê tylko do tego, co proste, a co jest dane bezpoœrednio jako substan cja prosta (np. w samo œwiadomoœci), a nie jako sk³adnik tego, co z³o¿one, a co mo¿na by lepiej na- ? zwaæ atomem. A poniewa¿ jedynie w odniesieniu do tego, co z³o¿one, chcê udowodniæ istnienie substancji prostych jako jegoJ sk³adników, to móg³bym antytezê2 drugiej antyno-mii nazwaæ transcendentaln¹ atomistyk¹. Ponie- s³ów, jest to jednak ca³kowicie niemo¿liwe. O ca³oœci z³o¿onej ze substan-cyj, pomyœlanej wy³¹cznie przez czysty intelekt, jest wiêc, byæ mo¿e, zawsze prawd¹, ¿e przed wszelkim sk³adaniem jej z czegoœ musimy mieæ najpierw to, co proste; lecz nie dotyczy to przecie¿ totum substantiale phaeno-rnenon, która [to ca³oœæ] jako empiryczna dana naoczna w przestrzeni posiada tê konieczn¹ w³asnoœæ, ¿e ¿adna jej czêœæ nie jest prosta, ¿adna bowiem czêœæ przestrzeni nie jest prosta. Jednak¿e wyznawcy monadyzmu byli na tyle subtelni, ¿e chcieli unikn¹æ tej trudnoœci przez za³o¿enie, i¿ 1 W oryginale: „dereñ" ( = ich)