... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

? Ale nie przepowiedziałeś. ? Jak się już skończycie przekomarzać, to może się dowiem, czy ten Eddie będzie na nas długo czekał? ? Ma się zmywać, gdybyśmy nie przyjechali do północy. Tweed, możemy pojechać moim samochodem. Marler pojedzie za nami Paula, chyba lepiej żebyś poszła na górę do Moniki i poczekała z nią, aż wrócimy. Monk’s Alley koło Covent Garden to o tej porze raczej niebezpieczne miejsce. Tweed wy siadł z samochodu, podbiegł do wozu Newmana i usiadł na miejscu pasażera. Przed zamknięciem drzwi machnął na Marlera, żeby jechał za nimi. Zanim jednak Newman zdążył uruchomić silnik, Paula wskoczyła na tylne siedzenie. Kiedy obrócili się do niej obaj, nie owijała w bawełnę: ? Bob, ja już jestem dużą dziewczynką. W tę zimną lutową noc Londyn był jak wymarły. Samochodów jak na lekarstwo, ludzie w ogóle się nie wypuszczali w ten ziąb na dwór. Kiedy krążyli labiryntem uliczek na tyłach Covent Garden, Paula wymacała w kaburze pod płaszczem swoją Berettę 85. Zadowolona, że wszystko w porządku, rozpięła guzik na wysokości kabury, żeby łatwiej po nią sięgnąć. Nagle Marler wyprzedził ich, machając ręką przez okno, żeby się zatrzymali. Kiedy zjechali na bok, Marler wysiadł i podbiegł do Newmana kucając przy jego otwartym oknie. ? Poczekajcie, pójdę się rozejrzeć. Jak zobaczy taka zgraję, może się wystraszyć. Wracam za chwilę... To była długa chwila Paula zobaczyła, jak Marler bezszelestnie znika w odchodzącej w prawo przecznicy. To pewnie była Monk’s Alley. Była zniecierpliwiona ale to był kontakt Marlera. Nie mogła usiedzieć spokojnie i co chwila wyglądała do tyłu przez boczne okno. ? Może się rozmyśli ? pomyślała na głos. ? Wyluzuj ? to wszystko, co usłyszała od Tweeda ? Jak się czeka, to lepiej siedzieć spokojnie ? podzielił się bezcenną radą Newman. ? Może u siebie, ale na obcym terenie. Mam jakieś dziwne przeczucie... ? W takim miejscu to nie dziwi ? pocieszył ją Newman ? Nie o to chodzi. Marlerowi coś długo schodzi. Może go poszukajmy. ? Siedź na swoim miejscu! ? osadził ją syk Tweeda ? Idzie Marler. Właściwie biegnie ? zażegnał kłótnię Newman ? Może musiał przekonywać Eddiego, że naprawdę przywiózł Tweeda. Marler otworzył przednie drzwi, spojrzał na Tweeda i Newmana, a potem na Paulę. Odezwał się cicho, bez zwykłego zawadiackiego tonu w głosie: ? Nie jest dobrze. Prawdę mówiąc, jest zupełnie źle. Eddie leży zabity w zaułku. Nie wygląda to najładniej. Paula, zostań tu i pozamykaj się od wewnątrz. ? O masz, teraz ten zaczyna.. ? Otworzyła drzwi i wyskoczyła szybciej niż Tweed i Newman. Całe szczęście, że założyła jakieś sensowne buty na tę wycieczkę do Carpford. W wysokich obcasach mogłaby złamać nogę na kocich łbach, którymi wybrukowana była uliczka ? Co jest panowie, żaden drzwi nie pozamyka? ? A niech cię... ? zadziwiająco zgodnym chórem odezwali się wszyscy trzej. Marler i Newman zamknęli pilotami centralne zamki i ruszyli. Prowadził Marler. Przeszli ulicą do wylotu wąskiego zaułka, w którym ledwie mieścili się gęsiego. Paula zauważyła na rogu starą tabliczkę z nazwą ulicy. Marler wydostał z kieszeni Maglite’a i oświetlił wnętrze zaułka silnym promieniem światła. Na bruku pod ścianą leżało zwinięte ciało Eddiego. Prawa ręka była wyprostowana, palce kurczowo zaciśnięte. Leżał na plecach i ociekał krwią Kałuże krwi pokrywały kamienie na całą szerokość zaułka Oczy wpatrywały się sztywno w niebo, puste, bez życia Paula pomyślała, że nigdy nie widziała jeszcze tyle krwi w jednym miejscu. ? Wygląda że dostał ze dwadzieścia pchnięć nożem ? poinformował Marler. ? Ktoś dźgał go i dźgał, nawet jak już nie żył. Zawzięty sukinsyn. Potem przeszukał ubranie. Nie zostawił nic, żadnych dokumentów. Zabrał portfel. ? Na pewno nic ci nie umknęło? ? upewnił się Tweed. ? Na pewno nie ? zaperzył się Marler. ? Daj spokój, sprawdzę tylko. Potrzymaj latarkę. ? Jak sobie życzysz. Tweed przyklęknął nad trupem. Przez dłuższą chwilę oglądał zwłoki, po czym wciągnął na ręce lateksowe rękawiczki Delikatnie nacisnął na zaciśnięte palce, otwierając dłoń. Poddały się bez oporu. Stężenie pośmiertne jeszcze się nie wdało, a więc śmierć nastąpiła niedawno. Wewnątrz dłoni znalazł zwinięty skrawek papieru. Zanim go do końca wydobył, Paula już czekała z otwartą torebką na dowody rzeczowe. Tweed wrzucił do niej zwinięty papierek. Ostrożnie uniósł zwłoki, przechylając je na bok i odsłonił kawałek ciemnego materiału. Złapał go i pociągnął, wyciągając spod ciała To była długa, czarna, pogięta taśma ? O Jezu ? jęknął Newman. ? Turban taliba! Paula wyciągnęła komórkę i Tweed zgodził się, że sytuacja dojrzała do wezwania Buchanana ? Tylko ani słowa o tej kartce. Parę minut po pierwszej siedzieli już wszyscy w biurze Tweeda Buchanan pojawił się szybko z karetka Marler opowiedział mu pokrótce o wydarzeniach, które poprzedzały odnalezienie zwłok. Buchanan zapowiedział, że przesłucha go za dnia. Teraz Marler stał jak zwykle pod ścianą i palił papierosa Kiedy mówił, jego głos był zimny, jakby próbował zdusić jakieś emocje. ? Eddie był moim najlepszym źródłem. Miał wejścia wszędzie, nawet we Włoszech, chyba w Mediolanie. Zasłużył na lepszy koniec. ? Jeśli to, co powiedział Newmanowi jest prawdą będziemy mieli wkrótce większe problem) ? odparł Tweed Paula podała mu torebkę z pognieciona kartką, którą znaleźli w dłoni Eddiego. Założył świeżą parę rękawiczek i starannie rozprostował karteczkę na stole, co zajęło mu dłuższą chwilę. ? Nic mi to nie mówi ? powiedział po chwili wpatrywania się w kartkę. ? Narysowane węglem rysunkowym ? zauważył Marler, zaglądając mu przez ramię. ? Eddie zapisywał nim wszystko. Zawsze miał kawałek w kieszeni na piersi. Zabójca zabrał nawet ten kawałek węgla ? To chyba jakiś symbol ? powiedziała Paula, zaglądając Tweedowi przez drugie ramię. ? Właściwie to może znaczyć cokolwiek. ? Jednak Eddie ? podkreślił Tweed ? był zdania, że ten gryzmoł jest tak ważny, że ukrywał go w dłoni, mimo że mógł przecież próbować się nią zasłonić przed nożem. Tylko że nam to nic nie mówi. Następnego ranka, ponurego i zachmurzonego, Tweed przybył do biura o ósmej. Zdziwił się zastając na miejscu wszystkich