... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Odszukali też kilka śmierdzących żuków, którymi zamierzali się posłużyć w tym samym celu. 90 Śmierdzące żuki wydzielały woń dość łagodną, ale wybuchały smrodem, kiedy zbyt obcesowo je naciskano. Skoczek splótł kilka mocnych lin z jedwabiu. Jedną umocował do zwisającej gałęzi, a resztę pozostawił ludziom, żeby mogli użyć ich jako lassa. Kiedy wszystko było gotowe, Skoczek ruszył przez wodę. Jego osiem nóg ślizgało się lekko po powierzchni wody jak po najgładszym lodzie. Lecz błyskawicznie, tuż za nim, pojawiła się drobna fala. Wielki, brzydki pysk wychylił się z wody: rzeczny wężowaty potwór. Wszystko, co mogli dostrzec, to część głowy, ale ta wydawała się ogromna. Żadna mała łódka nie byłaby bezpieczna, a co dopiero Skoczek. Ś Hej, ryjowaty nosie? Ś zawołał Dor. Zauważył, że jedno ucho potwora drgnęło, ale szkliste oczy pozostały wbite w pająka. Musieli posłużyć się czymś więcej, by odciągnąć uwagę potwora, i to szybko! Dor wziął patyk na tyle duży, żeby mógł go rzucić na tę odległość. Ś Patyku, założę się, że nie potrafisz tak obrazić tego potwora, żeby cię ścigał. Obelgi wydawały się stanowić podstawowe narzędzie, które budziło reakcję ze strony istot nieożywionych. Ś A, tak? Ś odpyskował patyk. Ś Więc wypróbuj mnie, brudna twarzy! Dor spojrzał na powierzchnię wody. Nie ulegało wątpliwości, że twarz miał utytłaną w błocie. Umyje się później. Ś Idź do niego Ś powiedział i rzucił patyk daleko, w kierunku potwora. Patyk plusnął tuż za wielką głową; prawie idealny rzut. Dor nigdy by nie rzucił tak daleko, mając własne ciało. Potwór odwrócił się myśląc, że atakują go z tyłu. Ś Patrzcie na tego zasmarkanego gluta! Ś krzyknął patyk, balansując na wodzie pośrodku wywołanych przez siebie kręgów. Mówi się, że wodne potwory są dość próżne, jeżeli chodzi o ich srogie twarze. Ś Gdybym miał taką gębę, to zagrzebałbym się w zielonym mule! Potwór wysoko uniósł głowę. Ś liii! Ś odkrzyknął ze złością. Nie umiał przemawiać ludzkim językiem, ale w oczywisty sposób rozumiał go zupełnie dobrze. Większość potworów zabiegających o zatrudnienie w fosie uczyła się szybko języka pracodawcy. Ś Lepiej przedmuchaj tę tubę, zanim się udławisz Ś powiedział patyk zapalając się do swojego zadania. Ś Nie słyszałem podobnego dźwięku, odkąd bykożaba walnęła w moje drzewo i rozwaliła swój bezmózgi łeb. Potwór skręcił w stronę patyka. Podstęp się udał. Ale zaraz potem Dor zobaczył następne zmarszczki na wodzie w pobliżu Skoczka. 91 Pająk poruszał się szybko, ale niewystarczająco szybko, żeby uciec wodnym potworom. Czas na następną sztuczkę. Dor zarzucił linkę na drzewo, mocno ją napiął, podciągnął do góry, a potem zawisł huśtając się nad samą wodą. Ś Huurraa! Ś krzyczał. Łby wyskoczyły nad wodę, teraz kierując się na niego. Wyszczerzone zęby, błyskające oczy na guzłowatych głowach osadzonych na wężowych szyjach. Ś Nie potraficie mnie złapać, zdechłe michy! Ś krzyknął. Zdechłe michy były stworzeniami, które wraz ze skradającymi się miedziankami zaczajały się wokół palenisk i miały najbrzydsze gęby występujące w przyrodzie. Kilka z potworów miało wyraźną ochotę spróbować. Pojawiły się białe smugi na wodzie, kiedy głowy ruszyły do przodu. Dor gwałtownie szarpnął się do tyłu i zeskoczył na brzeg. Ś Ile tutaj jest potworów? Ś dopytywał się, zdumiony ich liczbą. Ś Zawsze o jednego więcej niż można sobie poradzić Ś powiedziała woda. Ś To zwykła procedura. Miało to swój magiczny sens. Fatalnie, że nie zdawał sobie z tego sprawy, zanim Skoczek wystawił się na niebezpieczeństwo na wodzie. Zatem jak można by odciągnąć je wszystkie? Musiał spróbować, inaczej pochwycą Skoczka. Nie był przecież podróżnikiem zainteresowanym malowniczymi widokami, był Magiem. Dor podniósł cuchnącego żuka, zwinął go w kulkę i z całych sił cisnął w kierunku ślizgającego się pająka. W tej chwili Skoczek znajdował się w połowie drogi i pędził co sił. Żuk rozwścieczony takim traktowaniem, kiedy pacnął na wodę za pająkiem, rozśmierdział się okrutnie. Dor cisnął jeszcze trzy żuki. Nie mógł tego poczuć, ale usłyszał jak potwory krztuszą się i chowają pod wodą. Rzucił następne, jedynie po to, by upewnić się, że Skoczek jest bezpieczny. Millie też zrobiła swoje. Podskakiwała nad wodą wymachując rękami i krzycząc na potwory. Podskakiwała w taki sposób, że jej młodziutkie ciało musiało się wydać potworom najsmakowitsze ze wszystkiego. Nawet Dor poczuł chęć odgryzienia choć kęska. Kłopot w tym, że potwory odpowiadały na wyzwania natychmiast. Ś Cofnij się, Millie! Ś krzyknął Dor. Ś One mają długie szyje! Rzeczywiście tak było. Jeden z potworów szybko wyrzucił głowę do przodu rozdziawiając szczęki. Po obnażonych rzędach zębów spłynęła ślina. Z okrutnych oczu wystrzeliły iskry. Nagle Millie uświadomiła sobie niebezpieczeństwo. Stała jak skamieniała. I chociaż zwykle wrzeszczała wniebogłosy, tym razem nie mogła wydobyć głosu, sparaliżowana lękiem. 92 Dor skoczył, by odciąć potworowi drogę. Chwycił za rękojeść miecza, ale ta zaczepiła się o uprząż i gwałtownie wypadła mu z ręki. Miecz wbił się ostrzem w ziemię. Ś Och, nie! Ś jęczał miecz. Dor zastygł w dramatycznej pozie przed potworem, z ręką uniesioną do walki, lecz pustą. Potwór zareagował z opóźnieniem. Dor z ogłupiałą miną schylił się po miecz, i w tejże chwili zębaty pysk zanurkował, by go capnąć. Dor podskoczył w rozkroku, żeby przeskoczyć ponad łbem bestii i lewą pięścią strzelił potwora w ucho. Potem wylądował na ziemi, przeturlał się i podniósł swój miecz. Nie uderzał, skierował tylko połyskującą klingę w oko potwora. Lśniące ostrze bez szkody odbijało iskry z oka potwora. Ś A teraz oszczędzę cię, jeżeli ty mnie oszczędzisz Ś powiedział. Ś Czy bierzesz to za oznakę słabości? Oko wpatrywało się w koniec ostrza. Głowa potwora pokiwała przecząco, kiedy ów cofał ją. Dor rzucił się w przód, utrzymując końcówkę ostrza blisko oka. Po chwili głowa zniknęła pod powierzchnią wody. Pozostałe potwory widząc, co się dzieje, zaprzestały ataku. Zakładały, że Dor dysponuje jakąś potężną magią. A on poznał zasadę, którą znało jego ciało: rozpraw się z przywódcą, a rozprawisz się z pozostałymi! Ś Och, to było najodważniejsze posunięcie, jakie kiedykolwiek widziałam! Ś krzyknęła Millie znowu klaszcząc w dłonie. Robiła to teraz tak często, że jej śliczne ciało nieustannie podrygiwało. Na dodatek Dor nigdy nie widział, żeby tak pląsała w jego świecie. Coś się zmieniło. Osiemset lat pół-życia: to właśnie ją zmieniło. Większość jej dziewczęcych pląsów została stłumiona tamtą tragedią. Ale ważniejszą sprawą było to, co zmieniło się w nim samym? On nigdy nie potrafiłby bez strachu stawić czoła w pełni dojrzałemu potworowi, a cóż dopiero tak go postraszyć, żeby się wycofał. A na dodatek zrobił to tak odruchowo, kiedy Millie była przerażona