... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Czy byli jej wspólnikami i zajmowali się nie tylko nielegalnym handlem, wyłudzaniem haraczu, ale również szpiegostwem? Mało prawdopodobne. Może zwróciła się do nich w poszukiwaniu usług, których mogli dostarczyć: czarnorynkowe paliwo, broń, ludzie do przeprowadzenia obserwacji. Nie znajdzie na to ostatecznej odpowiedzi, dopóki nie schwyta i nie przesłucha Roberta Pope'a. A nawet i potem trzeba przyjrzeć się bacznie działaniom bandy Pope'a. Jeśli dopatrzy się choć cienia jakichś podejrzanych ruchów, wszystkich ich oskarży o szpiegostwo na rzecz Niemiec i na bardzo długo zapudłuje. A co z Rose Morely? Czy to możliwe, żeby jej śmierć była tylko strasznym zbiegiem okoliczności? Czy Rose rozpoznała Annę Steiner i przypłaciła to życiem? Niewykluczone. Ale przyjmie najgorszy scenariusz: że Rose Morely również szpiegowała. Przeprowadzi wnikliwe dochodzenie, sprawdzi jej życiorys, zanim uzna jej sprawę za zamkniętą. Spojrzał na zegarek. Pierwsza w nocy. Podniósł słuchawkę i jeszcze raz wykręcił ten sam numer. Tym razem po drugiej stronie zabrzmiał głos Helen. Słyszał go po raz pierwszy od dwudziestu pięciu lat. - Halo. Halo. Proszę się odezwać. Vicary chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. - Och, niech to licho! I połączenie przerwano. Catherine przekręciła klucz w zamku gabinetu, weszła do środka i cicho zamknęła za sobą drzwi. Zapaliła lampkę na biurku. Z torebki wyjęła aparat fotograficzny i mauzera. Ostrożnie położyła broń na blacie, kolbą do siebie, żeby w razie czego móc w każdej chwili wystrzelić. Klęknęła przy sejfie i wykręciła kombinację. Otworzyła drzwiczki. W środku leżała walizka - zamknięta. Otworzyła ją swoim kluczykiem, podniosła wieko i zajrzała do środka. Czarny notes z napisem: ŚCIŚLE TAJNE - TYLKO DLA BIGOTÓW na okładce. Serce zaczęło jej bić szybciej. Położyła notes na biurku i sfotografowała okładkę. Otworzyła go na pierwszej stronie i przeczytała: PROJEKT PHOENIX 1) SZCZEGÓŁY TECHNICZNE 2) PLAN WYKONANIA 3) ZASTOSOWANIE Na Boga, więc jednak trafiłam! - pomyślała. Sfotografowała tę stronę i przewróciła kartkę. Strony rysunków - sfotografowała co do jednej. Strona z zadaniami załogi - sfotografowała ją. Zestawienie zapotrzebowania sprzętu - sfotografowała je. Skończył jej się film. Wyjęła negatyw i włożyła następny. Sfotografowała jeszcze dwie strony. Wtedy dobiegł ją z góry jakiś hałas. Jordan wstaje z łóżka. Przewróciła kolejną kartkę i sfotografowała ją. Usłyszała na górze kroki. Przewróciła jeszcze jedną kartkę i sfotografowała ją. Usłyszała szum wody w toalecie. Sfotografowała następne strony. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nigdy więcej nie uzyska dostępu do tego notesu. Jeśli rzeczywiście znajduje się w nim sekret inwazji, musi pracować dalej. Pstrykając zdjęcie za zdjęciem, zastanawiała się, co zrobi, jeśli Jordan ją przyłapie. Zastrzeli go. Dzięki tłumikowi nikt by niczego nie usłyszał. Sfotografowałaby resztę, uciekła, pojechała do Hampton Sands, znalazła Neumanna, ściągnęła okręt podwodny. Nie przestawaj... A co by się stało, gdyby kontrwywiad SHAEF znalazł ciało oficera, który znał tajemnicę inwazji? Wszczęliby natychmiastowe śledztwo. Szybko by się dowiedzieli, że ostatnio widywano Jordana z kobietą. Zaczęliby jej szukać, a nie znalazłszy, uznaliby, że to agentka. Doszliby do wniosku, że dokumenty z sejfu sfotografowano i tajemnica inwazji znalazła się w rękach Niemców. Nie wchodź tu, Peterze Jordanie - pomyślała. - Dla swojego i mojego dobra. Ostatnie strony. Sfotografowała je błyskawicznie. Gotowe! Zamknęła notes, włożyła z powrotem do teczki, teczkę schowała do sejfu. Cicho zamknęła drzwiczki. Chwyciła pistolet, odbezpieczyła go i zgasiła światło. Uchyliła drzwi i na palcach wymknęła się na korytarz. Jordan był jeszcze na górze. Myśl szybko, Catherine! Poszła dalej, pchnęła drzwi salonu. Schowała mauzera do torebki, torebkę położyła na podłodze. Zapaliła światło i ruszyła w stronę wózka z trunkami. Uspokój się. Weź głęboki oddech. Sięgnęła po kieliszek i właśnie sobie nalewała koniaku, kiedy do pokoju wszedł Peter Jordan. Harry Dalton czekał w policyjnym wozie przed magazynem braci Pope. Towarzyszyło mu dwóch ludzi, sierżant Meadows z londyńskiej policji i obserwator, niejaki Clive Roach. Harry siedział z przodu, na miejscu pasażera, Roach za kierownicą. Meadows zdrzemnął się z tyłu. Świtało. Mieli za sobą długą i przeraźliwie nudną noc. Harry był wyczerpany, ilekroć jednak próbował zasnąć, przed oczy wracał mu jeden z dwóch obrazów: ciało zabitej Rose Morely leżące w Hyde Parku albo twarz Grace Clarendon, kiedy się kochali. Najchętniej rzuciłby się do jej łóżka i przespał całą dobę. Chciał, żeby go obejmowała i nigdy nie wypuściła z objęć. Znowu go oczarowała. Obraz Grace spłoszył warkot furgonetki, która zatrzymywała się przed magazynem. Wysoki, masywny mężczyzna wysiadł od strony kierowcy. W słabym świetle poranka Harry widział jego sylwetkę. - Znasz go? - spytał Clive Roach. - Taa - odparł Harry. - Nazywa się Dicky Dobbs. - Niezły zakapiora. - To najlepszy ochroniarz Pope'a i chłopak od mokrej roboty. - Gdybym to ja się ukrywał, chciałbym mieć takiego do ochrony. - I słusznie. Obudź no tę śpiącą królewnę z tyłu. Dobbs otworzył furtkę w bramie i wszedł do środka. Po chwili wrota podjechały do góry. Wynurzył się Dobbs i wskoczył z powrotem do samochodu. Roach uruchomił silnik w chwili, gdy Meadows usiadł. Dobbs wjechał do magazynu. Roach błyskawicznie ruszył i wpadł do środka, nim Dobbs zdążył zamknąć bramę. Harry wyskoczył z wozu. - Co wy tu, kurwa, robicie? - ryknął Dobbs. - Odwrócić się, łapy, kurwa, do góry i, kurwa, zamknąć się! - odparował Meadows. Harry przysunął się bliżej i otworzył tylne drzwi furgonetki. Wewnątrz, na podłodze siedział Robert Pope