... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Zamierzał szybko wyjść, pozdrowiwszy wszystkich. Jeden z młodszych kestra'chern zapytał o Coraniego i napotkał krótkie, ostre spojrzenie Bursztynowego Żurawia. To było impulsem dla kilku innych kestra'chern siedzących przy stole, aby rozpocząć rozmowę na temat wieści z Przełęczy Stelvi, Laisfaar i Wieży. Każdy dodawał nowe strzępki informacji. Najprawdopodobniej pochodziły one od ich klientów, a nie były obozowymi plotkami. Niektórzy z kestra'chern uważali, że dopóki nie zdradzają tożsamości swoich klientów, nie wyjawiają też zawodowej tajemnicy. Mając zaufanie do siebie wzajemnie, lubili zajmować się składaniem układanki. Uprawiali to przez cały czas. Bursztynowy Żuraw wiedział o tym i chociaż dawało to kestra'chern ukrytą siłę, nie pochwalał do końca tego beztroskiego dzielenia się wiedzą. Jednak wojna miała własne prawa, a oni walczyli właśnie z wojną, a nie z armią przeciwnika, więc być może to "przekroczenie" protokołu kestra'chern mogło dostarczyć wielu wartościowych rozwiązań. Tak uspokajał sumienie. Bez względu na wewnętrzne opory Bursztynowego Żurawia wobec tej rozmowy, gorączka dyskusji narastała i co jakiś czas sam Żuraw wtrącał stwierdzenia w rodzaju: "Mogło tak być" albo ,,Z tego, co wiem, chyba nie", które pomagały pewnym fragmentom układanki wskoczyć na właściwe miejsce. Kiedy poczuł, że już czas na niego, skierował dyskusję z powrotem na troskę o klienta i różne techniki uzdrawiania, a potem wyślizgnął się niezauważenie. Kiedy dotarł do namiotu Czarnego Gryfa, Skan już nie spał. Tego ranka był wyraźnie w lepszym nastroju. Skan otaksował go spojrzeniem od góry do dołu i cmoknął z udawanym zdziwieniem. - Oho, kestra'chern w normalnym stroju! Gdzie się podziały twoje pawie piórka, dumny ptaku? - Hm, to ubranie odpowiednie do pracy. - Czyżbyś przez pomyłkę przyszedł tutaj zamiast do stajni? - odparł gładko Skandranon. Tak, zdecydowanie czuł się lepiej. Wczoraj by tylko pomrukiwał. - Czy ktoś oglądał twoje skrzydła? - spytał Bursztynowy! Żuraw. - Nie, po tobie nikt ich nie oglądał - odparł Skan. Jego wymowa także znacznie się polepszyła: prawie niezauważalnie przeciągał głoski syczące. - Wszyscy, którzy tu byli, mówili, że lepiej zostawić to ekspertowi. - Mieli prawdopodobnie rację, ale z braku eksperta ja muszę się tym zająć - powiedział Bursztynowy Żuraw w roztargnieniu. Przesunął dłonią nad zranioną i zabandażowaną powierzchnią prawego skrzydła. Zanurzył swoją świadomość we wnętrze uszkodzonego narządu, w mięśnie, ścięgna i kości. - A jednak lepiej z tobą. Wytrzymaj chwilę, muszę dokładniej to zbadać. Przestawił się na prawdziwe uzdrawianie, jednak robił to ostrożnie, ponieważ gdyby za bardzo zagłębił się w kości, nie zrosłyby się właściwie i pozostały słabe, niczym kości staruszka. Przesłał energię do poszarpanych mięśni, uszkodzonych tętnic i żył, a dopiero potem delikatnie do kości. W końcu wycofał swoją świadomość i powrócił do siebie, potrząsając lekko głową, aby usunąć z niej współodczuwany ból. - Zostawię na razie te bandaże - ciągnął. - Potrzeba jeszcze kilku dni pracy, aby wyleczyć twoje skrzydła, i kilku tygodni, aby je wzmocnić na tyle, żebyś mógł ich użyć. W bandażach są mniej narażone na deformację. Mam nadzieję, że zachowałeś pióra z ostatniego pierzenia, będziemy musieli dodać ci ich trochę, by wzmocnić twoje połamane lotki. Nie potrafimy sprawić, aby wyrosły ci nowe pióra. - Ty tu jesteś uzdrowicielem - odparł filozoficznie Skan, po czym spojrzał nieśmiało kątem oka na Bursztynowego Żurawia. - Muszę cię przeprosić, Żuraw. To znaczy jeszcze raz. Moje wczorajsze przeprosiny nie były do końca szczere. - Nabrał powietrza i wypuścił je wolno. - Źle cię potraktowałem, a nie powinienem, bo nie miałem racji. Mogę się jedynie tłumaczyć bólem. Gdy cierpię, nie jestem najmilszy. - Najmilszy? Skan, mógłbyś dawać lekcje gburowatości makaarom - parsknął kestra'chern. Po chwili jednak się uśmiechnął i podrapał Skana za uchem, tłumiąc jego oburzenie. - Wszystko w porządku. Ja również nie jestem dobrym pacjentem, wiesz o tym. Całe szczęście, że nie jestem ranny ani nie choruję zbyt często, w przeciwnym razie chyba bym stracił Gestena. - Gestena? Nie, on lubi cierpieć. Co więcej, uwielbia publicznie okazywać swe cierpienie - odparł złośliwie Skan, a potem dodał poważnie: - Co się tutaj dzieje? Nikt nie chce mi niczego powiedzieć. Boją się, że nie będę chciał wyzdrowieć, czy co? - Siły Ma' ara odparły nasz kontratak - odparł Bursztynowy Żuraw, wiedząc, że jeśli on mu nie powie i tak zrobi to ktoś inny. - Straciliśmy Przełęcz Stelvi raz na zawsze, chyba że Urtho znajdzie jakiś sposób, aby wyprzeć nieprzyjaciela. Skan pokręcił swą ogromną głową i westchnął. - Nie bardzo wiem jak. Stelvi zostało dobrze zbudowane, jest niedostępne, ma zbiorniki wody w każdej części fortecy Dlatego właśnie nikt tutaj nie brał poważnie możliwości ataku. - Utkwił wzrok w płótnie namiotu, jak gdyby chciał poza nim dojrzeć przełęcz. - Zatem ma to być kolejny odwrót. Jeśli tak dalej pójdzie, przyjdzie nam opuścić Wieżę. Bursztynowy Żuraw przytaknął: - Obawiam się, że tak. - Niech ich licho! - Skan tak się wpatrzył w ścianki namiotu, aż Bursztynowy Żuraw zaczął się obawiać, że wypali w niej dziurę. Potem pokręcił głową i w końcu zwrócił się do przyjaciela. Jego wzrok był jasny, chociaż zmarszczki zdradzał; głęboki i narastający gniew czający się gdzieś na dnie oczu. Czy Ma'ar szykuje dla nas jakieś nowe niespodzianki? Teraz z kolei Bursztynowy Żuraw pokręcił głową, chociaż zrobił to z ulgą. - Jak te magiczne pociski, którymi nas zasypał w zeszłym miesiącu? O niczym takim nie wiem, a słyszałem większość plotek po trzy razy. - To dobrze. Skan był napięty, a teraz trochę się rozluźnił. Bursztynowy Żuraw postawiłby całą miesięczną pensję, aby dowiedzieć się, co skłoniło go do zadania tego pytania. Bardzo dobrze wiedział, że Skan nigdy by mu tego nie zdradził. Mógł tylko przypuszczać, że w armii Ma'ara użyto nowej broni - i że Skan ją w jakiś sposób zneutralizował. Jednakże były to jedynie domysły, gdyż gryf nigdy nie wyjawi mu prawdy. - A więc, niegodziwcze, czym się zajmowałeś, kiedy ja nurzałem się do woli w tym gnieździe pełnym poduszek? - zapytał Skan, szybko zmieniając temat, zanim Bursztynowy Żuraw zdąży go o cokolwiek zapytać. - Masz jakichś nowych interesujących klientów? - Miałem jednego wczoraj, ale mam nadzieję, że on nigdy do mnie nie wróci - odparł Bursztynowy Żuraw. - Najbardziej nieprzyjemny gość, jakiego kiedykolwiek spotkałem, a w dodatku najemny mag. Zrelacjonował Skanowi wszystko, co wiedział o Connonie Levasie, nie wyjawiając jednak jego nazwiska ani czegokolwiek, co mogłoby go zidentyfikować - ukrył nawet fakt, że jego kochanką mogła być kobieta Kaled'a'in