... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Jeśli kogoś zatrzymujemy i okazuje się, że jest porządnym człowiekiem, dbamy o to, żeby nie poniósł szkody wskutek zatrzymania. A pan przecież jest porządnym chłopcem, panie Kluge - co? Znów twarz Klugego zadrgała, a potem zdecydował się na częściowe wyznanie wobec tego sympatycznego człowieka. - Nie pracuję dosyć, ich zdaniem! - No, a jak pan sam sądzi, panie Kluge? Czy pańskim zdaniem pracuje pan dosyć, czy też nie?... Kluge zastanowił się ponownie. - Jestem tak często chory - powiedział płaczliwie - ale oni mówią, że teraz nie ma czasu na chorowanie. - Przecież nie jest pan zawsze chory? No, a jeśli pan nie jest chory - czy wtedy pracuje pan wystarczająco? Co pan myśli o tym, panie Kluge? Kluge znów się zdecydował. -- Mój Boże - panie komisarzu - poskarżył się - kobiety tak na mnie lecą! Brzmiało to równie żałośnie jak zarozumiale. Komisarz współczująco potrząsnął głową, jak gdyby to rzeczywiście było godne pożałowania. - To niedobrze, panie Kluge - zauważył potem - w naszych latach sprawia to pewne trudności, nieprawdaż? Kluge spojrzał na niego ze słabym uśmieszkiem, rad, że znalazł zrozumienie u tego człowieka. - Tak - powiedział komisarz - a jak tam wygląda z kasą? - Czasami gram trochę w totka - przyznał Kluge - niewiele i niezbyt wysoko, panie komisarzu. Nigdy powyżej pięciu marek i to tylko jeśli koń jest zupełnie pewny. Daję panu na to słowo, panie komisarzu! - A z czego płaci pan, panie Kluge, za kobiety i za totka? Jeśli pan tak niewiele pracuje? - Ależ panie komisarzu - powiedział Kluge niemal obrażony takim brakiem zrozumienia - przecież kobiety mnie opłacają. - Uśmiechnął się zarozumiale. - Ponieważ jestem taki dzielny! - dodał. W tej chwili komisarz Escherich odłożył ostatecznie ad acta podejrzenie, że ten Enno Kluge może mieć jakikolwiek związek z autorstwem albo rozpowszechnianiem kart. Ten Kluge jest po prostu niezdolny do czegoś takiego. Brak mu wszelkich danych ku temu. Musiał go jednak badać w tej sprawie, ponieważ musiał sporządzić protokół z tego przesłuchania, protokół dla panów przełożonych, aby uspokoili się, protokół, który w dalszym ciągu podejrzewa Klugego i uzasadnia kroki przeciw niemu... Tak więc wyciągnął kartę z kieszeni, położył ją przed Klugem i zapytał zupełnie obojętnie: - Czy zna pan tę kartę, panie Kluge? - Tak - powiedział Enno Kluge z początku zupełnie bezmyślnie, ale przestraszony poprawił się. - To znaczy - oczywiście nie! Musiałem ją przedtem odczytać, to jest - początek. Poza tym nie znam tej karty! Najświętsze słowo honoru, panie komisarzu! 12 - Każdy umiera... t. l - No, no! - Escherich udawał powątpiewanie - panie Kluge! Teraz, kiedy dogadaliśmy się w tak wielkiej sprawie jak pańska robota i kacet, kiedy sam pójdę do pańskich przełożonych i ureguluję tę sprawę, zgodzimy się chyba również co do takiej drobnej rzeczy jak ta karta! - Nie mam z tym nic wspólnego, panie komisarzu, zupełnie nic. - Nie posuwam się tak daleko, panie Kluge - powiedział komisarz nie wzruszony tymi zapewnieniami - nie posuwam się aż tak daleko jak mój kolega, który uważa pana za autora tej karty i który chce pana zaciągnąć przed Trybunał Narodowy, a potem: głowa fiut, panie Kluge! Mały człowieczek zadrżał, twarz jego spopielała. - Nie - powiedział komisarz uspokajająco i znów położył rękę na dłoni aresztowanego. - Nie, nie uważam pana za autora tych kart. Ale karta leżała na korytarzu u lekarza, a pan podejrzanie często kręcił się tamtędy, a poza tym pański niepokój, pańska ucieczka. I na to wszystko mamy pewnych świadków. Nie, panie Kluge, będzie lepiej dla pana, jeżeli powie mi pan całą prawdę. Nie chciałbym, aby się pan sam wpędził w nieszczęście! - Kartę musiał ktoś rzucić z zewnątrz, panie komisarzu. Nie mam z tym nic wspólnego, to jest najświętsza prawda, panie komisarzu! - Tak jak leżała, nie mogła być rzucona z zewnątrz. A pięć minut przedtem nie było jej jeszcze - panienka od lekarza gotowa na to przysiąc. W tym czasie był pan w ubikacji. Albo - może pan twierdzi, że jeszcze kto inny z poczekalni był w klozecie? - Nie, nie sądzę, panie komisarzu