... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Opadł na poduszki siedzenia, ale w jego oczach nie było nic, poza wesołą akceptacją odmowy. - A co w ogóle o tym wiesz? Myślałem, że młode damy potrafią tylko podcinać róże, oczywiście pod nadzorem ogrodnika. - Mniej więcej - mruknęła Annabel, broniąc się przed wspomnieniem rozpaczy Josie, gdy zmarzła im fasola. Postanowiła jednak, że nie okaże, jak bardzo jest przygnębiona i jak niechętnie za niego wychodzi. Nie był niczemu winien. Ofiarowując jej swoje nazwisko, zachował się jak prawdziwy dżentelmen. Poprawiła się na siedzeniu i uśmiechnęła. - A więc masz rodzinę, Ewanie? J - Mam i nie mam - odparł po chwili milczenia. - Moja najbliżl sza rodzina już nie żyje. " - Przykro mi. - Nie wiem, jak to wyrazić. Nana zawsze mi powtarza, że oni czekają na mnie w niebie. Aleja nie bardzo wierzę, że nie mają nic innego do roboty jak tylko czekać na moje przybycie, i że będę miał tyle szczęścia, aby trafić pod właściwy adres. - Ile osób z rodziny straciłeś? 120 - Moja matka i ojciec zginęli podczas powodzi - odparł i po raz pierwszy jego oczy się nie śmiały. - Brat i siostra utonęli razem z nimi. Miałem wtedy sześć lat. Nasz powóz został porwany przez prąd wody. Z początku nie wyglądało to groźnie. Ojciec wyniósł mnie na wyżej położony grunt, potem wrócił po innych, ale... Annabel z przerażeniem stwierdziła, że łzy napływająjej do oczu. ()d wypadków, które wydarzyły się w ciągu ostatnich kilku dni, stała się stanowczo zbyt ckliwa. - Tak bardzo mi przykro - wyszeptała. Cóż można było więcej powiedzieć. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu jego oczy znowu się śmiały. - Naprawdę wierzę, że moja mama obserwuje nas od kilku dni, i jestem pewien, że cię zaaprobowała. Zastanawiała się, co odpowiedzieć, aby to nie zabrzmiało cynicznie. W końcu zdecydowała się na grzecznościową, wymijającą lormułkę. - Bardzo mi miło słyszeć o aprobacie twojej mamy. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, jakby miał ochotę trochę się z nią podroczyć, ale nic już na ten temat nie wspomniał. - Gdy rodzice zginęli, została mi babcia, lady Ardmore - ciągnął. Nana, jakją do dziś nazywam, wciąż żyje. To Szkotka z krwi i kości. Polubi cię. Annabel miała co do tego wątpliwości. Poczekaj, pomyślała, aż ta Szkotka z krwi i kości usłyszy o posagu. -Jest jeszcze stryj Tobin - dodał Ewan. -Większość czasu spędza na polowaniu... Obawiam się, że ma krwiożerczą naturę. Tak czy inaczej, dzięki niemu domownicy jedzą dużo dziczyzny. Annabel uśmiechnęła się smutno. To chyba lepsze niż ryby złowione czasem przez siostry. - No i mamy jeszcze Pearce'a - rzekł Ewan. - To mój stryjeczny dziadek. Mimo dziewięćdziesiątki wciąż jest sprawny umysłowo. Uwielbia oszukiwać w kartach. - Oszukiwać? - zdziwiła się Annabel. 121 '.-...• .•.•''•''•• . ? -Tak. Wyciągnie od ciebie każdego pensa, jeśli tylko zagrasz z nim partyjkę. - Ach tak. Dziękuję za ostrzeżenie. Jeszcze ktoś? - Oczywiście. Właśnie ze względu na tę osobę przyjechałem do Londynu w poszukiwaniu żony. Annabel spojrzała na niego ze zdumieniem. - Myślałam, że chodziło ci o majętną żonę. Zmarszczył brwi. - Uważasz zatem, że zależało mi na posagu. Nie, nie przyjechałbym do Londynu z tak błahego powodu. Gdyby chodziło mi o posażną pannę, poślubiłbym Mary McGuire, której ziemie leżą obok moich. Nie, wybrałem się do Anglii z zupełnie innego powodu. Właściwie z dwóch powodów. Annabel czekała. - Ma jedenaście lat - rzekł Ewan po chwili milczenia. - A na imię Gregory Obawiam się, że... Szukał właściwych słów, ale Annabel pierwsza przerwała milczenie. - Masz syna? - zapytała. - Niezupełnie. Przyjmijmy, że jest jednym z domowników. Spojrzała spod oka. Och, ten przeuczciwy lord Ardmore ma bękarta, który mieszka w jego domu? Natychmiast jednak uświadomiła sobie, że wcale jej to nie przeszkadza. Gdyby oddał potomka z nieprawego łoża do sierocińca, z pewnością by się jej to nie spodobało. -Jakijest Gregory? - Przeżywa trudny okres. Ma dosyć skomplikowaną naturę - powiedział Ewan, ponownie podnosząc jej rękę do ust. - Jest niezwykle ambitny i nie akceptuje nawet najdelikatniejszej krytyki. Pomyślałem więc, że może kobieta zdołałaby nieco utemperować chłopaka. - To może być trudne - zauważyła, patrząc na niego ze współczuciem. - Zycie nie głaszcze tych, którzy nie pochodzą z prawego łoża i którym uniemożliwiło to zajęcia ważniejszych stanowisk. 122 -1 jest trudne - odparł Ewan i się wzdrygnął. - Chłopak wstaje skoro świt i śpiewa na całe gardło