... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Stado kozłów wodnych i stt|io antylop impala, a oprócz tego sześćdziesiąt siatkowatjaiehrraf — to było nasze sąsiedztwo od wielu lat. Elza sp^BŁała je na każdym spacerze, a zwierzęta tak się z nią^swoiły, że pozwalały jej podkradać się aż na kilka metrów, dopiero wtedy spokojnie odchodziły. Jedna rodzina lisów fenków z uszyma jak u nietoperza tak przywykła do Elzy, że mogliśmy podchodzić na kilka metrów do nor tych płochliwych zwierząt i z bliska obserwować, jak młode lisięta, pilnowane przez rodziców, tarzały się w piasku przy wejściu do jamy. Również ichneumony dostarczały Elzie wiele okazji do zabawy. Te małe stworzenia, nie większe od łasicy, żyją w opuszczonych przez termity kopcach, które stanowią wspaniałe fortece, gdyż są zrobione z twardej jak kamień ziemi. Wysokie na dwa i pół metra i zaopatrzone w liczne przewody wentylacyjne, dostarczają też chłodnego schro- 24 nienia przed dziennym upałem. W porze podwieczorku wesołe ichneumony opuszczają swoje zamki obronne i żerują na pędrakach i owadach aż do zmroku, potem wracają do domu. Właśnie o tej porze spotykaliśmy je często podczas spacerów. Elza siadała bez ruchu przed takim kopcem i prowadziła oblężenie. Bardzo ją musiał bawić widok małych klownów, które wysuwały łebki z otworów, wydawały ostrzegawczy gwizd i natychmiast znikały jak cienie. O ile drażnienie ichnęumonów stanowiło świetną zabawę, o tyle pawiany były bardzo irytujące. Mieszkały w zabezpieczonej przed lampartami sypialni na stromej skale niedaleko naszego domu. Całą noc spędzały w tym bezpiecznym miejscu, wykorzystując choćby najpłytsze zagłębienia w skale. Przed zachodem słońca zawsze tam wracały i skała wyglądała wtedy jak pokryta czarnymi plamami. Stamtąd szczekały i wrzeszczały na Elzę, która nie; mogła się im niczym odpłacić. Pierwsze spotkanie Elzy ze słoniem stanowiło denerwujące wydarzenie; było też niebezpieczne, bo nasze biedne lwiątko nie miało matki, która mogłaby je; ostrzec, że te zwierzęta uważają lwa za jedynego wroga swoich małych i nierzadko go zabijają. Pewnego dnia Nuru wziął Elzę na poranny spacer i po chwili przybiegł zdyszany oznajmiając, że nasza pupilka „bawi się ze słoniem". Zabrawszy broń kazaliśmy Nuru zaprowadzić się na to miejsce. Zobaczyliśmy starego i ogromnego słonia, który z łbem schowanym w zaroślach delektował się śniadaniem. Nagle Elza, podpełznąwszy z tyłu, trzepnęła go żartobliwie po tylnej nodze. Taka impertynencja wywołała wrzask wyraźnie świadczący o zaskoczeniu i obrażonej godności. Potem słoń wycofał się z zarośli i ruszył do ataku. Elza zwinnie uskoczyła mu z drogi i nie wykazując żadnego strachu znowu zaczęła się podkradać. Chociaż alarmujący, widok był równocześnie ogromnie komiczny, a nam pozostawało tylko cieszyć się nadzieją, że nie zajdzie potrzeba użycia broni. Na szczęście tamta dwójka wkrótce znudziła się zabawą; stare słonisko wróciło do śniadania, a Elza położyła się opodal i usnęła. 25 Podczas następnych Mit,', ¦ ^««Mcej Się OkaZJi dręCZeSrf7 k0r2ySt3ła Z kaŻ^J ^ele, ponieważ właśnie ??????'1',3 °KaZJi tr&fiało ^ zwierząt. W takim «ezonLT Mę °kres Wędrówek tych b<*ace po kilkaset Sz^^T?' ^^ "? Stada ^e, jakby doskonale znały t! /Stle sPrawiały wraże-?*I? w takie miejsca ^tOPOgrafi? Isiol°- i 2a^ze tra-brukselka. Oprir^-^-^Piej rosła kukurydz i mimo gęstego zaludnieni i sUt ?^'? ** ?wnie we sprawiały wiele kłopotu P S° ???? s*mochodowego 0 trfcy mile od biolo ?I ??I nasz d0m' P°tożony *Jka, bogate w młode ŁZ*?™7,?TZez naj'IePS2e żero-^adała nam częste ^zyt f f' ""^ IiCzba Piszów stanowiła ich ulubione 2?i? w ?^ ,*"** d°mem barny być na spacerach S takmi okresie m^ie- Się nawi*ać jakieś małe ??? °?°^' ?° ™2? »***> swego jeszcze bezpieczeństwo E, ? Z3Ś' ???i?? °Prócz być tym bardziej czujnT ? ?3 UWadze' zieliśmy Gdy Pewnego dnia Nuru i pi Za mmi d«ża gromada słoń"- z okn ^fali d* d°mu' szła r*ec je w buszu. S%aIiZ; ? Jadalni mogliśmy dojona też je zauważ JE, T °dw6clć Uwage- ?I2?> ale lodzącemu stadu?, zdecydowana skoczyć ku nadanie zawróciły i'?^?????2^ f adła * obserwowała, jak strzelnicę