... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Powiedział Drussowi i Delnarowi, że poeta przeszedł lekki atak serca. - Czy to wygląda groźnie? - zapytał Druss. Lekarz spojrzał na niego poważnie. - Jeśli odpocznie tydzień lub dwa, nic mu nie będzie. Problem polega na tym, że atak może się powtórzyć i jego serce tego nie wytrzyma. On nie jest już młody i podróż tutaj bardzo go zmęczyła. - Rozumiem - powiedział Druss. - Dziękuję. - Zwrócił się do Delnara. - Przykro mi, ale musimy tu zostać. - Nie przejmuj się, przyjacielu - odparł earl, machając ręką. - Mimo tego, co powiedziałem na powitanie, jesteś tu mile widziany. Powiedz mi jednak, co zaszło między tobą a Archytasem? Wygląda tak, jakby góra spadła mu na twarz. - Uderzył nosem w moją dłoń - mruknął Druss. Delnar uśmiechnął się. - Ma przykry charakter. Lepiej na niego uważaj. Jest dostatecznie głupi, żeby rzucić ci wyzwanie. - Nie, nie zrobi tego - odparł Druss. - Może jest głupi, ale nie ma samobójczych skłonności. Nawet szczeniak wie, że powinien uciekać przed wilkiem. Rankiem czwartego dnia, kiedy Druss siedział w namiocie z Siebenem, jeden z wartowników przybiegł do obozu. Po chwili żołnierze zaczęli gorączkowo chwytać za broń. Słysząc zamieszanie, Druss wyszedł na zewnątrz. Błyskawicznie chwycił za płaszcz przebiegającego obok młodego żołnierza, zatrzymując go. - Co się dzieje? - zapytał. - Ventryjczycy nadchodzą! - wrzasnął żołnierz, wyrwał mu się i pobiegł ku przełęczy. Druss zaklął i ruszył za nim. Po chwili stanął na przełęczy i spojrzał na drugą stronę strumienia. Ujrzał długie szeregi żołnierzy Gorbena, stojących z włóczniami w dłoniach na całej szerokości doliny. Na jej środku rozstawiono namiot cesarza, który otaczali zakuci w czarno- srebrne pancerze Nieśmiertelni. Drenańscy żołnierze przemknęli obok Drussa, który powoli podszedł do Delnara. - Mówiłem ci, że on jest sprytny - rzekł rębacz. - Pewnie posłał niewielką część swoich oddziałów do Penrac, wiedząc, że w ten sposób odciągnie naszą armię na południe. - Owszem. I co teraz? - Nie masz wielkiego wyboru. - Racja. Drenańscy wojownicy ustawili się w trzech szeregach w najwęższym miejscu przełęczy. Ich okrągłe tarcze lśniły w promieniach słońca, a łagodny wietrzyk rozwiewał pawie czuby na hełmach. - Ilu z nich to doświadczeni wojownicy? - zapytał Druss. - Mniej więcej połowa. Ustawiłem ich na przedzie. - Ile czasu minie, zanim jeździec dotrze do Penrac? - Już posłałem gońca. Armia powinna wrócić tu za dziesięć dni. - Myślisz, że tyle wytrzymamy? - Nie. Jednak, jak powiedziałeś, nie mamy wielkiego wyboru. Jak sądzisz, co zrobi Gorben? - Najpierw spróbuje rokowań. Zechce, żebyś się poddał. Lepiej zażądaj kilku godzin do namysłu. Potem pośle Pantyjczyków. To niezdyscyplinowana zgraja, ale walczą jak wcielone diabły. Powinniśmy ich odeprzeć. Ich wiklinowe tarcze i dzidy nie sprostają drenańskim zbrojom. Potem wyśle na nas regularne oddziały... - Nieśmiertelnych? - Tych dopiero na samym końcu, kiedy będziemy znużeni i wykończeni. - Ponura perspektywa - rzekł Delnar. - Cholernie - przyznał Druss. - Zostaniesz z nami, rębaczu? - A myślałeś, że odejdę? Delnar zachichotał. - A czemu nie? Sam chciałbym mieć taką możliwość. Stojący w pierwszym szeregu Diagoras wepchnął miecz do pochwy i otarł spoconą dłoń o czerwony płaszcz. - Sporo ich - mruknął. Obok niego Certak pokiwał głową. - Mało powiedziane. Wygląda na to, że mogliby nas stratować. - Będziemy musieli się poddać, prawda? - szepnął Orases za ich plecami, mrugając oczami, które zalewał mu pot. - Jakoś wydaje mi się to mało prawdopodobne - rzekł Certak. - Chociaż przyznaję, że to kusząca myśl. Jeździec na czarnym rumaku przeprawił się przez strumień i pogalopował ku drenańskim szeregom. Delnar i Druss przeszli między żołnierzami, stanęli i czekali. Jeździec nosił srebrno- czarną zbroję generała Nieśmiertelnych. Ściągnął wodze, zatrzymał wierzchowca przed Drenanami i pochylił się nad łękiem siodła. - Druss? - zapytał. - To ty? Druss spoglądał na wychudłą twarz, na posiwiałe włosy zaplecione w dwa warkoczyki. - Witaj na przełęczy Skeln, Bodasenie - odparł. - Przykro mi, że cię tu widzę. Miałem zamiar pojechać w góry Skoda, gdy tylko zajmiemy Drenan. Czy Rowena ma się dobrze? - Tak. A ty? - Jak widzisz. Sprawny i zdrowy. Co u ciebie? - Nie narzekam. - A u Siebena? - Śpi w namiocie. - Zawsze wiedział, jak unikać walki - rzekł Bodasen z wymuszonym uśmiechem. - A dojdzie do niej, jeśli zdrowy rozsądek nie przeważy. Ty tutaj dowodzisz? - zapytał Delnara. - Tak. Jakie przynosisz wieści? - Tylko jedną. Jutro rano mój cesarz przejedzie przez tę przełęcz