... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Obraz Gry jest decyzyjną strukturą, uwarunkowaną przez stan Gry i stan otoczenia, a nie wypadkową indywidualnych kodeksów wartości, zachceń, pragnień czy norm, wyznawanych przez poszczególnych Graczy. To, iż grają w tę samą Grę, bynajmniej nie oznacza, jakoby pod każdym innym względem musieli być do siebie podobni! Mogą być akurat tak podobni, jak człowiek do maszyny, z którą gra w szachy. Toteż wcale nie jest wykluczone, że istnieją Gracze, w biologicznym rozumieniu martwi, powstali w toku niebiologicznego rozwoju, jak również Gracze, którzy są syntetycznymi płodami sztucznie zapoczątkowanej ewolucji - lecz rozważania takich jakości nie mają prawa wstępu na teren teorii Graczy. Najcięższym dylematem Acheropoulosa było Silentium Universi. Ogólnie znane są jego dwa prawa. Pierwsze głosi, że żadna cywilizacja niższego poziomu nie może wykryć Graczy, ponieważ nie tylko milczą, ale ich postępowanie niczym się nie odcina od kosmicznego tła, a to, albowiem ono jest tym tłem właśnie. Drugie prawo Acheropoulosa powiada, że Gracze nie zwracają się do młodszych cywilizacji z komunikatami opiekuńczo-pomocniczymi, ponieważ konkretnie adresować takich komunikatów nie mogą, a bezadresowo ich wysyłać nie chcą. Po to, by nadać informację adresowaną, trzeba pierwej rozpoznać stan, w jakim się znajduje adresat; lecz to udaremnia właśnie pierwsza zasada Gry, ustanawiająca barierę działania czasoprzestrzennego. Jak wiemy, każda informacja uzyskana - o stanie innej cywilizacji - musi być zupełnym anachronizmem w chwili jej odebrania. Ustanowiwszy swoje bariery, tym samym Gracze uniemożliwili sobie rozpoznawanie stanów innych cywilizacji. Bezadresowe zaś nadawanie komunikatów przynosi zawsze znacznie więcej szkody niż pożytku. Acheropoulos dowodzi tego w oparciu o eksperymenty, jakie przeprowadzał nadawanie wiadomości. W samej rzeczy taka emisja rzadko kiedy ma dodatnią wartość dla odbiorcy. Przeważnie albo nadchodzący komunikat jest niezrozumiały (teoria względności w 1860 roku), albo jest nieużytkowalny (teoria lasera w roku 1878), albo jest wręcz szkodliwy (teoria atomowej energetyki w roku 1939). Tak więc Gracze milczą, ponieważ - podług Acheropoulosa - dobrze życzą młodszym cywilizacjom. Argumentacja taka odwołuje się zatem do etyki. Już przez to nie jest niezawodna. Twierdzenie, jakoby cywilizacja musiała się stawać tym doskonalsza etycznie, im jest bardziej rozwinięta instrumentalnie i naukowo, zostaje naraz wprowadzone w teorię Gry z zewnątrz. Teoria Kosmogonicznej Gry nie może być tak budowana; albo Silentium Universi wynika ze struktury Gry nieuchronnie, albo samo istnienie Gry trzeba podać w wątpliwość. Hipotezy ad hoc nie mogą uratować jej wiarygodności. Acheropoulos zdawał sobie z tego sprawę: problem ten nękał go bardziej dotkliwie, niż całe zapoznanie, jakiego doświadczył. Dołącza tedy do "hipotezy moralnej" inne, jednakowoż nie ma takiej ilości słabych hipotez, która by zastąpiła jedną - lecz silną. W tym miejscu muszę mówić o sobie. Co uczyniłem jako kontynuator Acheropoulosa? Teoria moja wynikła z Fizyki i w Fizykę się obraca - lecz sama do Fizyki nie należy. Oczywiście, gdyby z niej wynikała tylko ta Fizyka, z której ją wyprowadziłem, byłaby to bezwartościowa zabawa w tautologię. Fizyk zachowywał się dotąd jak człowiek obserwujący ruchy na szachownicy, który już wie, jak porusza i się każda figura, lecz nie uważa, żeby ruchy figur zmierzały do jakiegoś celu. Gra kosmogoniczna toczy się inaczej niż szachowa: zmieniają się w niej bowiem reguły, więc prawa ruchu, figury i szachownica. Ze względu na to teoria moja nie jest rekonstrukcją całej Gry, jaka biegła od jej powstania, lecz tylko jej ostatniej części. Teoria moja - to tylko fragment całości, a więc coś takiego, jak odtworzona, w oparciu o obserwację szachów, zasada gambitu. Ten, kto zna zasadę gambitu, wie już, że figurę cenną ofiarowuje się po to, aby zyskać później coś jeszcze cenniejszego, ale nie musi wiedzieć, że ową najwyższą wygraną oznacza mat. Z Fizyki, jaką dysponujemy, nie daje się wyprowadzić spójna struktura Gry - ani nawet jej części. Dopiero gdy poszedłem za genialną intuicją Acheropoulosa i założyłem, że aktualną Fizykę należy "uzupełnić", udało mi się odtworzyć wytyczne toczącej się partii. Postępowanie to było skrajnie heretyckie, ponieważ pierwszym założeniem nauki jest teza, iż świat to coś "gotowego" i "zakończonego" w swych prawach. Ja natomiast zakładam, że aktualna Fizyka stanowi przejściowy etap na drodze określonych przekształceń. Tak zwane "stałe uniwersalne" nie są wcale stałymi. Nie jest, w szczególności, niezmienna - stała Boltzmanna. Znaczy to, że chociaż końcowym stanem każdego początkowego ładu musi być w Kosmosie bezład, to jednak tempo wzrastania chosu może podlegać zmianom wywoływanym przez Graczy. Zdaje się (to jedynie przypuszczenie, a nie dedukcja z teorii!), że Gracze sporządzili asymetrię czasu zabiegłem nader brutalnym, tak "jakby im się spieszyło" (w skali kosmicznej, zapewne). Brutalność w tym, że uczynili gradient wzrostu entropii bardzo stromym. Posłużyli się silną tendencją wzrostów bezładu po to, żeby zaprowadzić w Kosmosie jedyny ład