... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

-- Bardzo mi przykro, e tak uwaasz, Peterze. Niestety, nie potrafię zgodzić się z twoim punktem widzenia. -- Interesy, prowadzenie hoteli Templetonów, nasze miejsce w społeczeń stwie oraz media nie są twoimi mocnymi stronami, Lauro. Nie zajmowałbym obecnie takiej pozycji, jaką zajmuję, ani te nie powierzono by mi takich obowiązków, gdyby twoi rodzice oraz rada dyrektorów nie cenili ani nie szanowali mojego zdania. -- To prawda. Margo cicho stanęła w przedsionku. Laura zatrzymała się przed siedziskiem pod oknem. Ręce opuściła swobodnie wzdłu ciała. W oczach miała tyle gniewu i rozpaczy, e Margo z trudem pojmowała, jak Peter moe na to patrzeć obojętnie. Peter z kolei stał przed przepięknym, starym, klasycznym kominkiem i wyglądał jak angielski lord. Jedną rękę oparł na półce nad paleniskiem, a w drugiej trzymał niską szklankę z waterfbrdzkiego kryształu, w której migotała markowa szkocka whisky. 72 -- Jednake, w tym przypadku -- mówiła Laura dalej tym samym, cichym, pustym głosem -- rodzina raczej nie podziela twoich niepokojów. Josh jest zdecydowanie przeciwnego zdania. Peter roześmiał się krótko i pogardliwie. -- Trudno, eby Josh przejmował się czyjąkolwiek reputacją. Dla niego zagraniczne kluby i europejscy szmaciarze to codzienność. -- Uwaaj -- Laura nieomale wyszeptała to ostrzeenie, ale w jej głosie czaiła się potęna groźba. -- Josh ma odmienne podejście do ycia ni ty, ale obaj jesteście wanymi elementami w strukturze koncernu. Zwróć uwagę, e Josh yczy sobie, by Margo pozostała tutaj tak długo, jak zechce. Ponadto, przewidując rónicę zdań, skontaktowałam się dziś rano z rodzicami. Są zachwyceni, e Margo wróciła do domu. Słysząc to, Peter mocno zacisnął pobielałe usta. Margo byłaby zachwycona taką reakcją, gdyby nie to, e jego gniew obrócił się przeciwko Laurze. -- A więc działałaś za moimi plecami. Typowe dla ciebie, prawda? Zawsze, gdy mamy rozbiene poglądy, biegniesz na skargę do rodziców. -- Nie biegam do nich na skargę. -- Teraz w głosie Laury brzmiało znuenie. Usiadła na miękkim siedzisku pod oknem, jakby zamierzała skapitulować. Światło z przepięknego łukowatego okna padało na jej plecy; wyglądała krucho, blado i lak pięknie, e a się serce łamało. -- Poza tym, nie rozmawiam z nimi na temat tego, co jest między nami. Tym razem dzwoniłam w sprawach słubowych, eby uyć twojego języka. -- Sprawy słubowe to moja domena -- ucią! głosem, w którym rozwaga była podszyta starannie kontrolowaną niecierpliwością. -- Ty masz się zajmować jedynie domem i dziećmi. A jedno i drugie stawiasz na następnym miejscu, po jakimś źle rozumianym poczuciu lojalności. -- Nikt i nic nie jest waniejsze od moich dzieci. -- Czyby? -- Z uśmieszkiem pociągnął łyk whisky. -- Nie sądzę, abyś znalazła w swoim napiętym programie wizyt u manikiurzystki i u przyjaciółek, choćby chwilę na oglądanie telewizji. Jeden z popularnych programów poświęcił twojej najlepszej przyjaciółce całe trzydzieści minut. Szczególnie interesujące było ujęcie topless, na pokładzie jachtu. Kilkoro przyjaciół Margo udzieliło wywiadów na temat jej licznych przygód i tak zwanego swobodnego stylu ycia. Naturalnie, nie pominięto take jej związków z Tcmplctonami i długotrwałej przyjaźni z Laurą Templeton Ridgeway. Zadowolony, e ona nie odpowiada, przechylił na bok głowę. -- Pokazano wasze zdjęcie razem z dziewczynkami. W dodatku, pewien kelner klubowy opowiadał, e wy dwie i jakaś trzecia kobieta jadłyście w restauracji, gdzie pracuje, lunch gęsto zakrapiany szampanem, i chichotałyś cie jak pensjonarki. Laura odczekała moment. -- Kate pewnie zdenerwuje się, e nie podali jej nazwiska. -- Zniecier pliwiona, machnęła ręką i wstała. Peter zorientował się, e błędnie zinter pretował zachowanie ony: to nie był wstyd, tylko zniecierpliwienie. 73 -- Peter, to wszystko są bzdury. Gdy ostatni raz byliśmy na Rivierze, złościłeś się na mnie, bo nie chciałam uprawiać miłości francuskiej, a teraz pogardzasz Margo, bo ona to robiła. Poza tym, gdyby ci ludzie naprawdę byli jej przyjaciółmi, nie udzielaliby takich plotkarskich wywiadów za pieniądze. Oprócz tego, ponad połowa członkiń wspomnianego klubu regularnie się tam upija. Jeśli chciałyśmy uczcić nasze spotkanie lunchem z szampanem i chichotałyśmy przy tym jak szalone, to wyłącznie nasza sprawa. -- Jesteś nie tylko ślepa i uparta, ale i głupia. A twój stosunek do mnie, jaki obserwuję od pewnego czasu, nie zmienia się ju stanowczo za długo. -- Stosunek? Peter trzaskiem postawił szklankę na kominku. -- Ciągle kwestionujesz moje polecenia, sprzeciwiasz się mi, zaniedbujesz obowiązki społeczne. Obecność Margo to dla ciebie jedynie pretekst do złego zachowania. -- Nie potrzebuję pretekstów. -- Rzeczywiście nie potrzebujesz. Sformułuje to inaczej, jaśniej, Lauro. W tym domu będzie mieszkać albo ta kobieta, atbo ja. -- Ultimatum, Peterze? -- Laura bardzo powoli pochyliła głowę. -- Obawiam się, śe moja odpowiedź na to moe cię bardzo zgorszyć i zaskoczyć. Margo, tknięta impulsem, weszła do pokoju. -- Cześć, Peterze. Nie przejmuj się, witam cię równie chętnie, jak ty mnie -- rzuciła. Z drapienym uśmiechem podeszła do karafki