... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Słuchajcie, ja nie stanowię dla was żadnego zagrożenia - powiedział z przekonaniem Keff. - Byłbym bardzo wdzięczny, gdybyście uwolnili mój statek i pozwolili mi odlecieć. - O, jeszcze nie - odezwał się Chaumel z lekkim uśmiechem, który nie przypadł Keffowi do gustu. - Dopiero przybyłeś. Daj nam szansę okazania ci naszej gościnności. - Jesteście bardzo łaskawi - stwierdził Keff. – Ale ja muszę kontynuować swą misję. Krzesło niespodziewanie zawirowało. - Dlaczego chcesz tak szybko odlecieć? - spytała Zolaika, przypatrując się Keffowi. Twarz z monitorem, która unosiła się koło niej, spogląda na Keffa i powiedziała coś w dialekcie, którego nie pojmował. Keff bez namysłu skorzystał z TS. Usłyszał pytanie: - Co powiesz ty o nas? - Co powiem o was? - powtórzył Keff, szybko myśląc nad odpowiedzią. - Cóż, jesteście wysoko rozwiniętym społeczeństwem o bogatym języku i silnej kulturze, co stanowi ciekawy temat do badań. Jakaś boczna siła spowodowała obrót w przeciwnym kierunku. - Przyślesz tu innych? - spytał Ferngal. - Nie, jeśli sobie tego nie życzycie - odparł Keff. - Zapewniam, że nikt nie naruszy waszego spokoju. Krzesło obróciło się szybko w stronę Omriego. - Będziemy mieć większy spokój, jeśli nie powrócisz, aby sporządzić raport - powiedział mag w kolorowej, jaskrawej szacie. Pół obrotu i Keff znalazł się przed Potrią. - Hej, przyjaciele - zaczęła. - Dlaczegóż mamy zakładać nieprawość, jeśli nie istnieje? Przybyszu, zapewniam cię, że nie będziesz żałował spędzonego tutaj z nami czasu. Za nową przyjaźń! Pstryknęła palcami. Czarka z opałowego szkła spłynęła delikatnym ruchem na tacę Keffa. Zdziwiony i zadowolony uniósł ją w górę w geście podziękowania. - Co w niej jest, Cari? - spytał, oddzielając wyraźnie wyraz od wyrazu. - Ha, wspaniałe naczynie z płynem, który wywabia pamięć - powiedziała. - Stabilizowane związki sodu i inne przysmaki, które sprawią, że będziesz myślał tylko o niej. Keff obdarzył wróżkę czarującym uśmiechem i grzecznym ukłonem, uniósł czarkę w jej stronę, ale zaraz odstawił. - Przepraszam, o pani. Nie piję. Brązowa dama zrobiła szybki ruch ręką i naczynie rozpłynęło się w powietrzu. - Nieźle, chłopie - powiedziała triumfująco Carialle. Keff wziął mały pierożek, który spoczął na talerzu. - Tak - szepnęła Cari. Keff włożył go do ust i połknął. Łapczywość, z jaką pochłonął pierożek, rozbawiła czarodziejów siedzących w południowi części sali. Ich krzesła poruszały się w górę i w dół w takt śmiechu. Keff uśmiechnął się do nich i postanowił zmienić temat rozmowy. - Bardzo ciekawi mnie wasza społeczność. Jakie rządy tu panują? Kto podejmuje decyzje dotyczące was wszystkich? To niewinne pytanie dało początek filozoficznej dyskusji, która z czasem przeistoczyła się w burzliwą kłótnię, a ostatecznie doprowadziła do śmierci lub utraty przytomności jeszcze sześciu obrośniętych, którzy próbowali potrawy. Keff śmiał się, kłaniał i starał się nie zgubić wątku. Od czasu do czasu połykał przy tym małe kęsy pożywienia. Słuchając zaleceń Carialle, odmówił przyjęcia dwóch kolejnych dań, zjadł kawałek następnego, potem nie ruszył jeszcze trzech, gdy stwierdziła w nich obecność pierwiastków śladowych mogących spowodować podrażnienie układu trawiennego, a w końcu nie odmówił sobie chrupiących, gorących pasztetów nadziewanych warzywami. Każde z kolejno serwowanych dań było bardziej soczyste od poprzedniego i wyglądało bardziej apetycznie. - Nie mogę się połapać w tych wszystkich czarach - szeptał Keff, dziobiąc widelcem suflet. - Jeśli to czary, to mogli wykombinować to, co lubisz, nic tylko to, co chcieli zjeść. A jeśli chodzi o resztę, to znasz już moje zdanie. - Jedzenie jest jednak wyborne - upierał się Keff. - Żadnych chrząstek, kostek, spalenizny czy kiepskich sosów. To muszą być czary. - A może jedynie synteza - zareplikowała Carialle. - Gdybym pracowała u Chaumela, bałabym się sknocić jakąkolwiek potrawę, a ty? - Ostatecznie, mam chociaż tych nieznanych dotąd ludków - westchnął Keff. - Dość gadania - przerwał Chaumel i klasnął w dłonie, aż wszyscy zebrani podnieśli głowy. - A teraz czas na zabawę. Co wy na to? Klasnął raz jeszcze. Włochaty akrobata wkroczył saltem do tyłu między Nokiasa i Ferngala. Przemierzał przestrzeń w kierunku środka sali. Krzesło Keffa cofnęło się między dwa inne, zostawiając miejsce w środku. Pojawiła się cienka linka, która zwisała od sufitu. Dziesięć metrów nad posadzką wisiało na niej dwoje innych akrobatów przymocowanych za kostki nóg. Zaczęli powoli się kręcić, potem coraz szybciej, aż znaleźli się równolegle do podłogi. Rozległ się głośny aplauz. Linka i akrobaci zniknęli, a skoczek rozpłynął się po wykonaniu kilku ewolucji. Potem znikąd wynurzyło się małe zwierzę w ozdobnym kołnierzyku. Zrobiło zmyślny skok na drążek, gdy treser szturchnął je swoją nogą. Omri ziewał. Treser i zwierzę ustąpili miejsca całej grupie młodych akrobatów. Keff usłyszał poszum wiatru dochodzący przez otwarte okna. Wieczorne powietrze przyniosło tuman kurzu, który jednak nie doszedł do otwartych drzwi. Pył zatrzymany został przez niewidzialną przegrodę i opadł na posadzkę. - Czy to też część programu? - spytał Keff. - Kolejny przykład dziur energetycznych - powiedziała Carialle. - Mają jakiś sposób na to, że następuje wysysanie energii z otoczenia. Powietrze wokół górskiej siedziby Chaumela jest całkowicie puste. - Magia nie musi ujawniać się tam, gdzie powstaje - wyrokował Keff. - Keff, fizyka! Energia zmierza tam, gdzie ty jesteś. Logika nakazuje więc twierdzić, że jest tam potrzebna. - Czary nie zależą od fizyki. Przyjmuję jednak twoje domniemanie. - To prawda, chociaż w to nie wierzysz. Pola sił słabną wszędzie oprócz tamtego miejsca. - Czy jest szansa, że osłabną na tyle, aby udało ci się odlecieć? - Nie - padło po krótkiej przerwie. Kuglarz i jego pokryta sierścią asystentka, którzy pojawili się w powietrzu, opadali w dół, wykonując różne sztuczki. Wzięli potem obręcze, przez które skakali akrobaci wyłaniający się ze ścian. Kolejni zmaterializowali się, aby asekurować skoczków. Nie każdy z gości okazywał zainteresowanie widowiskiem. Krzesło Keffa szarpnęło i ruszyło w stronę Lacii tak gwałtownie, że prawie przeleciał do tylu przez oparcie. Akrobaci musieli odskoczyć, aby nie nastąpiła jakaś kolizja. - Jesteś szpiegiem frakcji z drugiej strony Ozranu, tak? - domagała się odpowiedzi. - Nie ma innych frakcji na Ozranie - wyjaśnił Keff. - Widziałem wszystko z góry. Tylko ten kontynent na półkuli północnej i archipelag na południowym zachodzie są zamieszkane