... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
.. Kronikarz nadworny, pieśniarz nadworny na dalsze zdarzenia czekają. A te dalsze zdarzenia są takie: Syn najstarszy na wierzchowca wskoczył, za bramę wypadł. A tam dziw nad dziwy! Od zamku królewskiego aż pod bór daleki, gdzie królewna północy na białym koniu czeka, ściele się złoty gościniec. Błyszczy on, jaśnieje, mieni się, jakby cały brylantami był wysypany. Królewiczowi wichrem przelatuje myśl przez głowę: "Gościńcem tym nie trza jechać. A może królewna u siebie widziała »głupiego«? Może pozna, że to nie ja? Na złotym gościńcu każdą nitkę w żupanie jasno widać. Pojadę brzegiem". I skierował konia na ścieżkę przy gościńcu i pod drzewami cieniem, chyłkiem ku królewnie pędzi. A królewna myśli: "Jakżeby on miał śmiałość porwać z mego zamku ptaka Cezariusza, skoro nie ma śmiałości jasnym gościńcem jechać!" I skoro syn najstarszy konia przed nią osadził, mówi: - Wracaj, królewiczu, do swego zamku. To nie ty porwałeś ptaka Cezariusza. Wrócił najstarszy syn zawstydzony. A wtedy od lewej strony tronu wysunął się syn średni i powiada: - Miłościwy ojcze, ja pierwszy ptaka Cezariusza ujrzałem, mnie się należy przed królewną stanąć. I niecierpliwym krokiem wybiegł z komnaty. Nadworny kronikarz nową skórę wołową na stole rozłożył. Nadworny pieśniarz do nowej pieśni drumlę nastroił. Średni królewicz na wierzchowca wskoczył, za bramę wypadł, jasny gościniec ujrzał, jasnego gościńca się przeląkł, ścieżką obok pod cieniem drzew chyłkiem ku królewnie pędzi. A królewna myśli : "I ten nie miałby śmiałości porwać z mego zamku ptaka Cezariusza, skoro nie ma śmiałości gościńcem jasnym jechać". I skoro syn średni konia przed nią osadził, mówi: - Wracaj, królewiczu, do swego zamku. To nie ty porwałeś ptaka Cezariusza. * Na zamku popłoch, na zamku narada. Co robić dalej? Co robić? Do królewny-rycerza wysłano posłów. Niechaj zechce zaczekać do drugiej odmiany księżyca. Jeszcze jeden królewicz powinien przed nią stanąć. Starsi bracia, szepczą pomiędzy sobą: - Musimy jechać, brata szukać, może go nie stracono, może jeszcze żyje? - Tak, on jeden tylko może nas uratować. - Tylko on. Bo inaczej co? Czyż damy radę tak wspaniałemu wojsku? Albo nas w zamku wytracą, albo nas do niewoli popędzą. Wymknęli się królewicze ciemną nocą. Nad szeroką rzekę popędzili, do chaty rybackiej zastukali. - Rybacy, rybaczkowie! Potrzebny nam jest człowiek, którego mieliście stracić. Co się z nim stało? Nie pożałujemy złota, jeśli go nam żyjącego wrócicie. Rybacy mieli serca ludzkie, serca bliźniemu szczerze przychętne, to i rzekli: - Człowiek ten żyje. Aleście go chcieli stracić, to go wam nie oddamy. - Rybacy, rybaczkowie, pokażcie go nam jeno. A puścicie go wtedy, jeśli z dobra -woli zechce z nami pojechać. Zgodzili się rybacy. Na wielkiej łodzi rozpięli żagle i gdy zadął wiatr od północy, popłynęli z braćmi na bezludną wyspę. Patrzy najmłodszy brat z brzegu - łódź się na morzu ukazuje, łódź się ku jego wyspie przybliża. Serce zabiło nadzieją. Ale skoro dojrzał na czółnie braci, serce w nim omdlało. - I tu mnie ścigają! I tu im wadzę! Bracia z łodzi wyskoczyli, do nóg najmłodszemu upadli. Jeden przez drugiego błagają: - Przebacz nam, przebacz! Zbrodnię chcieliśmy uczynić, ciebie stracić, ale ta zbrodnia przeciwko nam się obróciła. Ptak Cezariusz nie śpiewa, oczy ojcowe nie widzą! - Ratuj nas! Królewna północy z wielkim wojskiem pod zamkiem naszym stoi, żąda ujrzeć tego, kto jej ptaka porwał. Jeśli przed nią nie staniesz, ziemię naszą zniszczy, lud nasz w niewolę popędzi. - Pójdziemy wtedy na tułaczkę i my! Ślepy król bez korony, królewicze bez ziemi. - Bracie, ratuj nas! Jeno do pierwszej odmiany księżyca królewna zgodziła się czekać. Mówią tak bracia, ale patrzą na najmłodszego i myślą z trwogą: "Czyż ona uwierzy, że to jest królewicz, gdy stanie przed nią ten człowiek wychudzony, czarny, zniszczony, ze skórą popękaną od wichrów, jak zwierzę obrośnięty, cały pokręcony od wilgotnej nory, w której mieszka?" Myśli najmłodszy: "Obmierzli są mi bracia, haniebnie zdradzili mnie, ale ojca muszę ratować, lud swój muszę ratować". Tak powiada: - Pojadę z wami, coby przed królewną stanąć