X


... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Mo�e, jak starego dona nie b�dzie, co� si� rozkr�ci. Marudzi� nad kaw�. Nie cierpia� tego mieszkania. By� przyzwyczajony do wi�kszych pomieszcze� na zachodzie, a za chwil� mia� jecha� na drugi koniec miasta do swego kantoru bukmacherskiego, by pokierowa� akcj� po�udniow�. By�a niedziela, najruchliwszy dzie� tygodnia; baseball ju� szed� i fina�y koszyk�wki, a zaczyna�y si� wieczorne wy�cigi k�usak�w. Stopniowo uprzytomni� sobie, �e Connie krz�ta si� za nim, i obr�ci� g�ow�, by na ni� popatrze�. W�a�nie si� ubiera�a � wed�ug tej nowojorskiej makaroniarskiej mody, kt�rej nie znosi�. Jedwabna sukienka w kwiaty, z paskiem, krzykliwa bransoletka i kolczyki, marszczone r�kawy. Wygl�da�a o dwadzie�cia lat starzej. � Gdzie si� wybierasz, u diab�a? � zapyta�. � Do ojca na Long Beach � odpowiedzia�a mu zimno. � Jeszcze nie mo�e wsta� z ��ka i potrzebuje towarzystwa. Carlo si� zaciekawi�. � Czy Sonny dalej kieruje ca�� imprez�? Connie spojrza�a na niego �agodnie. � Jak� imprez�? Rozz�o�ci� si�. � Ty makaroniarska dziwko, nie gadaj tak do mnie, bo ci wyt�uk� z brzucha tego bachora! Przestraszy�a si� i to go rozw�cieczy�o jeszcze bardziej. Zerwa� si� z krzes�a i trzasn�� j� w twarz, pozostawiaj�c na niej czerwon� pr�g�. Z precyzj� uderzy� j� jeszcze trzy razy. Spostrzeg�, �e rozci�ta g�rna warga krwawi i obrzmiewa. To go pohamowa�o. Nie chcia� zostawia� �lad�w. Connie pobieg�a do sypialni, zatrzasn�a drzwi i us�ysza� klucz przekr�cany w zamku. Roze�mia� si� i wr�ci� do kawy. Pali� papierosy, dop�ki nie przysz�a pora si� ubra�. Zapuka� do sypialni i rzek�: � Otw�rz drzwi, zanim je wkopi� do �rodka. � Nie by�o odpowiedzi. � Jazda, musz� si� ubra� � krzykn��. Us�ysza�, �e Connie wstaje z ��ka i podchodzi do drzwi, a potem klucz przekr�ci� si� w zamku. Kiedy wszed�, by�a obr�cona do niego plecami, wr�ci�a do ��ka i po�o�y�a si� twarz� do �ciany. Ubra� si� szybko, a potem spostrzeg�, �e Connie jest w dessous. Chcia�, �eby pojecha�a do ojca, mia� nadziej�, �e przywiezie jakie� wiadomo�ci. � No i co? Par� klaps�w odbiera ci ca�� energi�? � By�a leniw� niechluj�. � Nie chc� jecha�. � Jej g�os by� zap�akany, s�owa be�kotliwie wymawiane. Niecierpliwie wyci�gn�� r�k� i obr�ci� j� twarz� do siebie. Wtedy zobaczy�, dlaczego nie chce jecha�, i pomy�la�, �e to mo�e i lepiej. Musia� uderzy� j� mocniej ni� s�dzi�. Lewy policzek mia�a napuchni�ty, rozci�ta g�rna warga rozd�a si� groteskowo i zbiela�a pod nosem. � Okay � powiedzia� � ale ja wr�c� do domu p�no. Niedziela to m�j pracowity dzie�. Wyszed� z domu i znalaz� na samochodzie mandat parkingowy, zielony, pi�tnastodolarowy. Wsadzi� go do przegr�dki na przedzie razem ze stosikiem innych. By� w dobrym humorze. Przetrzepanie tej rozpaskudzonej pindzi zawsze wprawia�o go w dobry nastr�j. Rozprasza�o troch� poczucie rozczarowania, �e Corleone�owie tak �le go traktuj�. Kiedy pierwszy raz zostawi� na niej �lad, by� tym troch� zaniepokojony. Pojecha�a prosto do Long Beach poskar�y� si� matce i ojcu i pokaza� im podbite oko. Naprawd� si� zaniepokoi�. Ale kiedy wr�ci�a, by�a zaskakuj�co potulna � uleg�a w�oska �oneczka. Przez nast�pne trzy tygodnie pilnowa� si�, �eby by� idealnym m�em, traktowa� j� dobrze pod ka�dym wzgl�dem, by� dla niej kochaj�cy i mi�y, posuwa� j� codziennie rano i wieczorem. W ko�cu powiedzia�a mu, co zasz�o, poniewa� my�la�a, �e wi�cej si� tak nie zachowa. Jej rodzice okazali ch�odny brak wsp�czucia i osobliwe rozbawienie. Matka �a�owa�a jej troch� i nawet poprosi�a ojca, �eby porozmawia� z Carlem Rizzim. Ojciec odm�wi�. � Jest moj� c�rk� � powiedzia� � ale teraz nale�y do m�a. A on zna swoje obowi�zki. Nawet kr�l w�oski nie �mia� si� miesza� do stosunk�w mi�dzy m�em a �on�. Wracaj do domu i naucz si� tak post�powa�, �eby ci� nie bi�. Connie z gniewem zapyta�a ojca: � A ty kiedy� uderzy�e� swoj� �on�? � By�a jego ulubienic� i mog�a przemawia� tak zuchwale. Wyja�ni� jej: � Nigdy nie da�a mi powodu, �eby j� bi�. � A matka kiwn�a g�ow� i u�miechn�a si�. Connie opowiedzia�a im, jak jej m�� zabra� pieni�dze ze �lubnych prezent�w i nigdy nie wyjawi�, co z nimi zrobi�. Na to ojciec wzruszy� ramionami i rzek�: � Post�pi�bym tak samo, gdyby moja �ona by�a tak zarozumia�a jak ty. Wr�ci�a wi�c wtedy do domu troch� oszo�omiona, troch� wystraszona. Zawsze by�a ulubienic� ojca i nie mog�a poj�� jego ch�odu. Jednak�e don nie by� taki nieczu�y, jak udawa�. Zbada� spraw� i dowiedzia� si�, co Carlo Rizzi zrobi� z pieni�dzmi ze �lubnych prezent�w. Do kantoru bukmacherskiego Carla Rizzi przydzieli� ludzi, kt�rzy mieli donosi� Hagenowi o wszystkim, co Rizzi tam robi�. Ale don nie m�g� interweniowa�. Jak�e mo�na oczekiwa�, �eby kto� spe�nia� m�owskie obowi�zki wobec �ony, kt�rej rodziny si� boi? By�aby to niemo�liwa sytuacja i nie �mia� si� wtr�ca�. A potem, kiedy Connie zasz�a w ci���, nabra� przekonania, �e powzi�� m�dr� decyzj�, i uzna�, �e nie mo�e interweniowa�, aczkolwiek Connie skar�y�a si� matce na dalsze pobicia, matka za� w ko�cu przej�a si� tak dalece, �e wspomnia�a o tym donowi. Connie nawet napomkn�a, �e mo�e zechcie� rozwodu. Po raz pierwszy w jej �yciu rozgniewa� si� na ni�. � On jest ojcem twojego dziecka. Do czego mo�e doj�� na tym �wiecie, je�eli nie b�dzie mia�o ojca? � powiedzia� Connie. Dowiedziawszy si� tego wszystkiego, Carlo Rizzi nabra� pewno�ci siebie. By� absolutnie bezpieczny. Przechwala� si� nawet swoim dw�m �pisarzom� w kantorze, Sally�emu Ragsowi i Coachowi, jak to bierze do galopu �on�, kiedy si� robi bezczelna, i widzia� ich miny pe�ne respektu, �e ma odwag� poturbowa� c�rk� wielkiego dona Corleone. Rizzi nie czu�by si� taki bezpieczny, gdyby wiedzia�, �e kiedy Sonny Corleone us�ysza� o tym biciu, wpad� w mordercz� w�ciek�o��, i pohamowa� go tylko najsurowszy i najbardziej stanowczy rozkaz samego dona � rozkaz, kt�rego nawet Sonny nie powa�y�by si� nie us�ucha�. Dlatego w�a�nie Sonny unika� Rizziego, nie ufaj�c sobie, �e zdo�a si� opanowa�. Tak wi�c Carlo Rizzi, czuj�c si� absolutnie bezpiecznie owego pi�knego niedzielnego poranka, pojecha� przez miasto Dziewi��dziesi�t� Sz�st� Ulic� na East Side. Nie widzia� samochodu Sonny�ego, kt�ry nadje�d�a� z przeciwnego kierunku ku jego domowi. Sonny Corleone opu�ci� bezpieczne schronienie w o�rodku i sp�dzi� noc w mie�cie z Lucy Mancini. Wracaj�c teraz do domu jecha� z czterema gorylami � dwoma przed nim i dwoma z ty�u. Nie potrzebowa� mie� obstawy obok siebie, m�g� sam sobie poradzi� z bezpo�rednim atakiem. Jego ludzie je�dzili swoimi wozami i mieli kwatery po obu stronach mieszkania Lucy

 

Drogi uĹźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.