... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Żądam wyjaśnień - odezwał się władczym tonem. - W tej chwili Yuuzhan Yongowie wysyłają do walki z wami ostatnie rezerwy - zaczął młody Solo. - Nękamy ich, gdzie możemy, i odnosimy zwycięstwa albo wycofujemy się, ilekroć nieprzyjaciel jest zbyt silny. Nigdy nie mogą być pewni, czy nie zaatakujemy jakiegoś 209 osłabionego garnizonu. Rzucone do walki przeciwko Imperium siły zbrojne w każdej chwili mo- gą się okazać potrzebne w innym zakątku galaktyki, wrogowie nie mogą więc pozwolić sobie na po- zostawienie ich tu zbyt długo. Ściągnęli wojska z zamiarem błyskawicznego unicestwienia imperial- nej floty i będą ją ścigać, dokądkolwiek poleci. Yuuzhańscy dowódcy są przekonani, że kiedy ją pokonają, bez przeszkód zniszczą wasze gwiezdne stocznie. - Chcesz więc powiedzieć - wtrącił Flennic - że jeśli odeprzemy atak i zmusimy ich do odwro- tu, już nigdy nie powrócą? Jacen pokręcił głową. - Nie mogę tego zagwarantować - powiedział, - Gdyby jednak wrócili, to z pewnością nie w takiej sile. Zastanawiając się nad jego słowami, Flennic ponownie podjął spacer po pokładzie lotniczym okrętu. - A dlaczego uważasz, że kontratak w przestworzach Boroska zakończy się powodzeniem? - zapytał, kierując całą uwagę na płyty pod stopami. - Z dwóch powodów - odparł Jacen. - Po pierwsze, yuuzhańscy szpiedzy w imperialnym sztabie dopilnują, żeby ich wojenni mistrzowie dowiedzieli się o pańskim posunięciu. A po drugie, do tego czasu nauczymy pana, jak skuteczniej toczyć walkę z Yongami. Zdumiony dostojnik przystanął, odwrócił się jak użądlony i spojrzał nieufnie na Jacena. - W zamian za co? - zapytał. - Prawdę mówiąc, za nic - oznajmił beztrosko młody Solo. - Zależy mi wyłącznie na ocaleniu życia pańskich podwładnych i utrzymaniu pokoju w tym zakątku galaktyki. Kiedy pomyślnie rozwią- żemy pański problem, porozmawiamy z panią moff Crowal na temat potrzebnych nam informacji. Moff Flennic gniewnie mruknął. - Mój problem? - powtórzył z niedowierzaniem. - W twoich ustach to brzmi, jakbyśmy to- czyli niewielką sprzeczkę o pierwszą lepszą asteroidę! - Proszę się nie obrazić, ale z punktu widzenia galaktyki mniej więcej tak to wygląda - stwier- dził Jacen. - Imperium sprawuje władzę nad kilkoma tysiącami systemów spośród setek tysięcy mi- lionów, jakie zna galaktyka. To prawda, wasz rejon ma pewne znaczenie pod względem taktycz- nym, a ja nie chciałbym dopuścić, żeby życie traciła jakakolwiek istota, ale zważywszy na rozmiary galaktyki, wasza porażka nie sprawiłaby wielkiej różnicy. 210 Na twarzy Flennica pojawiły się krwistoczerwone plamy, a jego szczęki zadrżały z wściekło- ści. Jacen doczekał się w końcu reakcji, jakiej się spodziewał. Dzięki Mocy wyczuwał ciśnie- nie, narastające niczym we wnętrzu gwiazdy neutronowej. Zrozumiał, że za chwilę coś się wydarzy, nie wiedział tylko, czy moff zamierza eksplodować, czy implodować. Nie miał się tego dowiedzieć, bo rozległ się brzęczyk stojącego na biurku komunikatora i Flennic zdecydował się właśnie na nim wyładować wściekłość. - Rozkazałem przecież, żeby mi nie przeszkadzano! - ryknął do mikrofonu. - Ale... proszę pana... chciałby z panem porozmawiać... - Nie obchodzi mnie, głupcze, kto chce ze mną rozmawiać! - wybuchnął dostojnik Impe- rium. - Pozbądź się go, bo inaczej, jak tu stoję, każę wystrzelić cię w przestworza bez... Urwał w pół zdania, kiedy z komunikatora rozległ się inny głos. - Tak się nie mówi do podwładnego ani do imperialnego oficera, zwłaszcza na pokładzie mojego okrętu - upomniał go nowy rozmówca. W czasie krótszym niż światło zdołałoby pokonać odległość od jednej do drugiej ściany po- mieszczenia wypieki na twarzy Flennica ustąpiły miejsca trupiej bladości. - Wielki... admirał? - bąknął moff, jakby nie mógł uwierzyć własnym uszom. - Pan... żyje? - Naturalnie - odparł Pellaeon całkiem wyraźnie, chociaż jego głos brzmiał jak przefiltro- wany przez watę. - Potrzeba czegoś więcej niż bandy Yuuzhan Yongów, żeby wyeliminować mnie z gry. - Ale... - O co chodzi, Kurlenie? - ciągnął wielki admirał. - Przypuszczałem, że bardziej ucieszy cię dźwięk mojego głosu. - Ależ cieszę się, panie admirale. Chodzi tylko... To znaczy, ja... - Dostojnik zająknął się i umilkł, a po chwili wyprostował się i popatrzył na Jacena podejrzliwie. - Skąd mogę wiedzieć, że to nie jedna z twoich umysłowych sztuczek, Jedi? - zapytał. - Spójrz tylko na niego, Kurlenie - odpowiedział Pellaeon. - Jest równie zaskoczony jak ty. Mówił prawdę. Ostatnią rzeczą, jakiej młody Solo mógłby się spodziewać, była pomoc admi- rała, trochę wcześniej pływającego bez przytomności w zbiorniku bacta. Pellaeon wyglądał wówczas, jakby się witał ze śmiercią. Dzięki ingerencji admirała Jacen rozwiązał jeszcze 211. jedną zagadkę. Komunikator przywódcy Imperium umożliwiał mu łączność wzrokową, ale wi- docznie Pellaeon nie uznał za celowe przesyłania swojego wizerunku. - Cieszę się, że pana słyszę, admirale - odezwał się z przekonującą szczerością młody Jedi. - W innych okolicznościach, Jacenie Solo, powiedziałbym to samo - odezwał się wielki admi- rał z lekkim rozbawieniem. – Dziękujemy wam za pomoc podczas walki w przestworzach Bastiona. Zawdzięczam wam życie i nigdy tego nie zapomnę. Mam nadzieję, że zdołam kiedyś spłacić dług wdzięczności wobec ciebie i pozostałych Jedi. Zapewniam, że odtąd będę słuchał twoich rad na temat Yuuzhan Yongów o wiele uważniej niż niektórzy moi koledzy. - Z wielką przyjemnością porozmawiam o naszych wspólnych wrogach, panie admirale - zapewnił go Jacen. Starannie wyeliminował ze swojego głosu nutę dumy. Możliwe, że odtąd miał prowadzić rozmowy tylko z wielkim admirałem Pellaeonem, ale nie zamierzał zadzierać z moffem Flen- nikiem. Nie wiedział, co przyniesie przyszłość, i nie chciał palić za sobą mostów, bo rozwój wydarzeń mógł zmusić go do odwrotu tą samą drogą. - Może przy innej okazji - odparł wielki admirał. - Przez kilka ostatnich dni nie intereso- wałem się rozwojem sytuacji. A poza tym muszę odmówić z moffem Flennikiem strategiczny odwrót naszych sił zbrojnych. - Właśnie o tym rozmawialiśmy - podchwycił dostojnik, przesuwając nerwowo językiem po wargach. - Ach tak? Naprawdę? - zapytał Pellaeon