... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Polityczne zaś dywagacje, nie za częste na szczęście, nie zasługują nawet na wzruszenie ramionami. Pozostaje przygoda, i ta jest rzeczywiście fascynująca, a na pewno była bardzo niebezpieczna. Najważniejsze akcje Reniaka ujmuje jego trylogia Sam wśród obcych (1987), na którą składają się książki: Niebezpieczne ścieżki (1967), Człowiek stamtąd (1968), Droga z Monachium (1970). Są to trochę powieści, trochę wspomnienia. Autor ma wyraźny zmysł dramatyczny, dar jasnej relacji, stopniowania napięcia. Literacko więc wszystko jest w porządku, jeśli nie liczyć politycznych schematów i dość wątłych motywów romansowych. Ścieżki opowiadają o likwidacji podhalańskiego oddziału „Wiarusów”. Akcja rozgrywa się w Nowym Targu, Chabówce, Szczawnicy, Czorsztynie etc. Człowiek stamtąd likwiduje podziemie w Krakowie i okolicy, w Monachium zaś odbywa kurs dywersji. Do tego trzeba jeszcze dodać zbiór opowiadań-parareportaży Zapomnij o swoim nazwisku (1985). Poza tym jest Reniak autorem scenariuszy do filmów Hasło „Korn” i Na krawędzi. Ostatnimi czasy, nie rezygnując zresztą ze zwalczania opozycji, Reniak odszedł nieco od spraw polskich. Wspólnie z reżyserem irańskim zamieszkałym w Polsce, Kaweh Pur Rahnama, napisał powieść Mitra (1988) – o walce wywiadów angielskiego i niemieckiego o wpływy w Persji przed wybuchem drugiej wojny światowej i w jej trakcie. Powieść jest rzeczywiście sensacyjna, pełna niezwykłych przygód, okrucieństw, tajemnic. Także w konwencji na wpół reportażu, chociaż tutaj już wszystko przechyla się zdecydowanie w stronę pełnej fabuły. Wszystkie książki Reniaka są niezmiernie poczytne. Obok Mariana Reniaka trzeba postawić Jerzego Grzymkowskiego. Nie to, żeby byli szczególnie podobni do siebie. Reniak jest chudy, wysoki, o mglistym spojrzeniu, Grzymkowski zaś przysadzisty, krępy, uśmiechnięty i wąsaty. Ale obaj pracowali w jednym resorcie: kogo Reniak wyczaił, do tego przybywał żołnierz KBW – Grzymkowski, i robił mu kuku. Jerzy Grzymkowski (1930) działał potem i w milicji, i w hucie, i w wielu innych miejscach. Jest warszawskim rodakiem, wręcz następcą Wiecha, autorem bardzo dynamicznym i żywiołowym. Uważa się go za jednego z najciekawszych przedstawicieli literatury popularnej. Muszę dodać, mimo mojej zgoła przeciwstawnej politycznej genealogii, że jest to autor o bardzo dużym, rzeczywistym talencie, na którego ocenę nie powinny wpływać jakiekolwiek opcje polityczne. Inna sprawa, że ciągle jeszcze, mimo wielu wydanych już książek, bywa surowawy i nie zawsze przemyślany. A już zwłaszcza niektóre jego wywiady przydają naszym czasom wiele niewymuszonej wesołości. Grzymkowski opisuje najczęściej konflikty powojenne i praskie peryferie, sporo tu batalistyki i westernu. Umie też bardzo ładnie pisać o wsi, jej ludziach, kolorycie i pejzażach. Zaj- 157 muje określoną politycznie postawę: „leśni” to u niego wredni bandyci, ale umie napisać prawdę, że ludność owych bandytów przecież popierała. Inna sprawa, że, jak to sformułował krytyk Jerzy Biernacki, „ze strachu, z głupoty, z konserwatywnych nawyknień, a przede wszystkim z racji powiązań rodzinnych”. Ale jak w końcu wymagać od wiejskich ćwoków, by wiedzieli, jakiej ojczyzny pragnąć, co dla nich rzeczywiście dobre? A nielojalność literatury o tych czasach nie polega na takich czy innych postaciach, ale na przemilczaniu lub fałszowaniu motywów działania przeciwnika. Lecz wreszcie Grzymkowski filozofuje niewiele, a co widział, opisał dość chyba uczciwie. Dodajmy, że bywa sentymentalny i ma w sobie jakąś specyficzną dobroć. Poza tym pisze wartko, umie posłużyć się gwarą, potrafi budować dynamiczne dialogi. Debiutował zbiorem opowiadań Sto tysięcy (1965), które nazwano zbeletryzowanym notatnikiem podoficera KBW z lat czterdziestych. Ciekawa jest obserwacja, że za obecnością w tej formacji częściej stał przypadek lub okoliczności niż wybór polityczny. Te same wątki znajdziemy w powieści Erkaemiści (1967) – 14 pułk KBW, Targówek, wieś, Lubelszczyzna – warszawski cwaniak Marian przeobraża się w żołnierza. Dominuje żołnierska przygoda. Natomiast uroczy Dzielnicowy z Targówka (1967) to ciepłe opowiadania o praskim folklorze i „marginesie”, specyficznym obyczaju i języku – z punktu widzenia milicjanta, któremu nieobce są emocje i poczucie humoru. W Czarnej kołysance (1968) znowu KBW, tym razem w walce z UPA, i grupa „Korwina” w Polsce południowo-wschodniej. Ważną pozycję stanowi Czarna rzeka (1970) – elegijny, liryczny obraz wsi nad Wieprzem w czasie okupacji i po wojnie