... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Ale on nie chce. - Naturalnie, że nie chce - bez swoich starych przyjaciół! Co ty sobie wyobrażasz? Że będzie siadywał zupełnie sam w jakimś kącie? - W takim razie nic na to nie poradzę! - krzyczał Nino. - Nie chcę do końca życia być gospodarzem małej spelunki, tylko ze względu na twego wuja Ettore! Muszę dojść do czegoś! 68 69 Może to przestępstwo? Chcę rozwinąć ten interes! Chcę coś zrobić z mojego lokalu! I nie myślę tylko o sobie. Myślę o tobie i o naszym dziecku. Nie możesz tego zrozumieć, Liliano? - Nie - odpowiedziała ostro Liliana - nie, jeśli przy tym konieczna jest bezduszność - jeśli zamierzasz tak postępować, to beze mnie! Pewnego dnia odejdę od ciebie. Rób, jak chcesz! Wzięła z kolan Momo już znowu płaczące dziecko i wybiegła z kuchni. Nino milczał dłuższą chwilę. Zapalił papierosa i obracał go między palcami. Momo patrzała na niego. - No, tak - odezwał się wreszcie - dobre z nich były chłopy. I ja ich lubiłem. Wiesz, Momo, mnie samemu przykro, że... Ale co mam robić? Czasy się zmieniają. Może Liliana ma rację -=~ ciągnął po chwili. - Odkąd staruszkowie przestali przychodzić, lokal wydaje mi się jakiś"obcy. Zimny, rozumiesz mnie? Nie mogę tego znieść. Naprawdę nie wiem, co powinienem zrobić. Ale dziś wszyscy tak robią. Dlaczego tylko ja miałbym postępować inaczej? A może uważasz, że powinienem? Momo leciutko kiwnęła głową. Nino spojrzał na nią i także kiwnął głową. Potem oboje się uśmiechnęli. - Dobrze, że przyszłaś - powiedział Nino. - Już zupełnie zapomniałem, że dawniej przy takich nieporozumieniach mówiliśmy: „Idźże z tym do Momo!". Ale teraz znowu przyjdę do ciebie, razem z Liliana. Pojutrze będziemy mieli lokal zamknięty i przyjdziemy. Zgoda? - Zgoda - odparła Momo. Nino dał jej jeszcze torbę jabłek i pomarańczy i dziewczynka poszła do domu. Nino i jego gruba żona przyszli rzeczywiście do Momo. Zabrali też ze sobą dziecko i kosz pełen smakołyków. - Wyobraź sobie, Momo - powiedziała promieniejąc radością Liliana. - Nino odwiedził wuja Ettore i pozostałych staruszków, wszystkich po kolei, przeprosił ich i zachęcił, żeby znów przychodzili do lokalu. - A tak - potwierdził Nino z uśmiechem i podrapał się za uchem - wrócili już wszyscy. Z rozwinięcia zakładu pewno nic nie będzie. Ale znowu zaczął mi się podobać. Roześmiał się, a jego żona powiedziała: - Jakoś będziemy dalej żyli, Nino. Było to bardzo miłe popołudnie, a odchodząc oboje przyrzekali, że niebawem znowu przyjdą. I tak Momo odwiedzała swoich dawnych przyjaciół jednego po drugim. Poszła do cieśli, który wtedy zrobił jej stolik i krzesła ze starych skrzynek. Poszła do kobiet, które przyniosły jej łóżko. Jednym słowem zobaczyła wszystkich, których dawniej wysłuchiwała i którzy dzięki temu robili się mądrzejsi, bardziej zdecydowani i weselsi. Wszyscy obiecali, że ją znowu odwiedzą. Niektórzy nie dotrzymali tej obietnicy albo nie mogli jej dotrzymać, bo nie mieli czasu. Ale wielu dawnych przyjaciół powróciło i wszystko było znów niemal tak samo, jak kiedyś. Momo nieświadomie pokrzyżowała w ten sposób plany szarych panów. A tego nie mogli oni puścić płazem. Wkrótce potem - a było to szczególnie gorące południe - Momo znalazła na kamiennych stopniach ruiny lalkę. Wprawdzie często się już zdarzało, że dzieci zapominały o jakiejś drogiej zabawce, którą nie można się było naprawdę bawić, i po prostu zostawiały ją w ruinie. Ale Momo nie przypominała sobie, żeby widziała t? lalkę u któregoś dziecka. A na pewno zwróciłaby na nią uwagę, bo była to zupełnie niezwykła lalka, niemal tak duża jak Momo i wykonana z wielką starannością, tak że można ją było niemal wziąć za żywego małego człowieka. Nie wyglądała jednak jak dziecko albo niemowlę, lecz jak elegancka młoda dama albo manekin z wystawy. Miała na sobie czerwoną sukienkę z krótką spódniczką i sandałki z paseczków, na wysokich obcasach. Momo patrzyła na nią jak urzeczona. Kiedy po chwili dotknęła jej ręką, lalka parę razy poruszyła powiekami, otworzyła usta i powiedziała głosem nieco skrzeczącym, jakby dochodził przez telefon: - Dzień dobry. Jestem Bibi, lalka doskonała. Momo przestraszona cofnęła się, ale potem mimo woli odpowiedziała: - Dzień dobry, nazywam się Momo. Lalka znów poruszyła wargami i oznajmiła: 70 71 - Należę do ciebie. Wszyscy zazdroszczą ci mnie. - Nie wydaje mi się, żebyś należała do mnie - powiedziała Momo. - Myślę, że raczej ktoś cię tu zostawił przez zapomnienie. Objęła lalkę i podniosła ją. Wtedy lalka znowu poruszyła wargami i odezwała się: - Chciałabym mieć jeszcze więcej rzeczy. - Tak? - spytała Momo i zastanowiła się. - Nie wiem, czy mam coś, co by do ciebie pasowało. Ale poczekaj, pokażę ci moje rzeczy, wtedy powiesz, co ci się podoba. Momo wzięła lalkę i przedostała się z nią przez dziurę w murze, prowadzącą do jej pokoiku. Wyciągnęła spod łóżka pudełko z rozmaitymi skarbami i postawiła je przed Bibi. - To jest wszystko, co mam. Jeżeli ci się coś podoba, to powiedz. I pokazała jej barwne piórko ptaka, kamyk o ładnym deseniu, złoty guzik, kawałek kolorowego szkła. Lalka milczała, więc Momo szturchnęła ją. - Dzień dobry - zaskrzeczała lalka - jestem Bibi, lalka doskonała. - Tak, to juz wiem - zauważyła Momo. - Ale przecież chciałaś sobie coś wybrać, Bibi. Patrz, mam tu na przykład ładną różową muszelkę. Podoba ci się? - Należę do ciebie. Wszyscy zazdroszczą ci mnie. - Tak, juz to mówiłaś - powiedziała Momo. - Ale jeżeli nie podoba ci się nic z moich rzeczy, to może byśmy się pobawiły? - Chciałabym mieć jeszcze więcej rzeczy - powtórzyła lalka. - Nie mam juz nic więcej - powiedziała Momo. Wzięła lalkę i wydostała się z nią znowu na zewnątrz. Tam posadziła ją na ziemi i usiadła naprzeciw. - Będziemy się bawiły, ze przyszłaś do mnie z wizytą - zaproponowała Momo. - Dzień dobry - powiedziała lalka - jestem Bibi, lalka doskonała. - Jak to ładnie, że pani mnie odwiedziła! - odpowiedziała Momo. - Skąd pani przychodzi, szanowna pani? - Należę do ciebie - mówiła dalej Bibi. - Wszyscy zazdroszczą ci mnie. - Słuchaj - zniecierpliwiła się Momo - nie możemy się przecież bawić, jeśli powtarzasz ciągle to samo. - Chciałabym mieć jeszcze więcej rzeczy - odpowiedziała lalka trzepocząc rzęsami. Momo spróbowała bawić się w co innego, a kiedy i to się nie udało, jeszcze w co innego i jeszcze w co innego. Ale nic z tego nie wychodziło