... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Był w nim sam. Jednak dźwięk mówił mu, że znajduje się na otwartym morzu, a tuż obok płynie lewiatan! Czuł promieniującą od niego moc! Zamrugał i nagle obraz zmienił się. Wzrok zaadaptował się do kształtu, o którego istnieniu przekonywał go słuch. Pokoik zniknął i Creideiki ujrzał TO. !!!!!!!! Stwór unoszący się obok niego nie mógłby żyć w żadnym ze znanych delfinowi oceanów. Creideiki prawie zakrztusił się z przerażenia. TO poruszało się z siłą tsunami, z nieodpartością pływów. TO było stworem ciemności i głębin. TO było bogiem. * K–K–Kph–kree!! * Creideiki nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że zna to imię. Wypłynęło gdzieś z głębi jego jaźni, niczym smoki ze złego snu. Jedno ciemne oko zmierzyło go palącym spojrzeniem. Chciał się odwrócić – ukryć lub umrzeć. Wtedy TO przemówiło do niego. Wzgardziło troistym, tak jak się tego spodziewał. Odrzuciło i primal, gardząc nim jako językiem sprytnych zwierząt. Zaśpiewało pieśń, która ogarniała swą fizyczną siłą, otaczała ze wszystkich stron i napełniała przejmującym zrozumieniem. : Odpłynąłeś Od Nas Creideiki: Zacząłeś Się Uczyć: I Wtedy Twój Umysł Odpłynął: Jednak Nie Skończyliśmy Z Tobą: Jeszcze Nie: : Długo Czekaliśmy Na Takiego Jak Ty: A Teraz Ty Potrzebujesz Nas Tak Jak My Ciebie: I Nie Ma Od Tego Odwrotu: : Oto Czym Teraz Jesteś: I W Przyszłości Będziesz: Pustą Skorupą: Ścierwem: Pustką Bez Pieśni: Już Nigdy Nie Będziesz Marzył Ni Używał Ognia: : Bezużyteczny Creideiki: Nie Kapitan: Nie Waleń: Bezużyteczne Mięcho: : Jedna Dla Ciebie Droga: Przez Brzuch Snu Wieloryba: Tam Możesz Znaleźć Sposób: I Sposób Niełatwy: Jednak Dzięki Niemu Spełnisz Swą Powinność: I Może Znajdziesz Sposób By Uratować Życie...: Creideiki jęknął. Szarpnął się rozpaczliwie i zawołał Nukapai. Zaraz jednak przypomniał sobie. Ona była jedną z nich. Czekała, głęboko ukryta, z innymi dręczycielami. Część spośród nich to byli bogowie z zasłyszanych sag, a o innych nie wspominały nawet humbaki... K–K–Kph–kree przybył, aby przywrócić go światu. Chociaż Creideiki utracił umiejętność posługiwania się anglicem, wygłosił swoje błagania w języku, o którym nawet nie wiedział, że go zna. : Jestem ranny!: Jestem pustą skorupą!: Powinienem być ścierwem!: Straciłem zdolność mowy!: Pogubiłem słowa! Pozwólcie mi umrzeć! TO odpowiedziało mu sonicznym pomrukiem, zdającym się rodzić w głębi ziemi. W głębi mórz. : Pójdziesz Przez Sen Wieloryba: Gdzie Nie Był Żaden Z Twoich Braci: Nawet Wtedy Gdy Igrali Jak Zwierzęta I Nie Znali Jeszcze Człowieka: Głębiej Niż Schodzą Humbaki: W Swoich Leniwych Medytacjach: Głębiej Niż Istota Fizyczna: W Swej Pogoni Za Diabłem: Głębiej Niż Sięga Sam Mrok...: : Dopiero „Tam Możesz Umrzeć, Jeśli Nie Dojrzysz Prawdy... Ściany małego pomieszczenia zaczęły znikać, gdy dręczyciel Creideikiego zaczął przybierać nowy kształt. Miał teraz potężne ciało i błyszczące zęby kaszalota, lecz Jego oczy lśniły jak morskie latarnie, a Jego boki znaczyły smugi iskrzącego się srebra. Wokół Niego błyszczała aura podobna... podobna do migotliwych pól ochronnych wokół gwiazdolotu... Pokój zniknął. Nagle wszystko, co go otaczało, przeistoczyło się w ogromne, otwarte morze nieważkości. Stary bóg popłynął przed siebie, odpychając się potężnymi uderzeniami ogona. Creideiki, płaczący cichym, śpiewnym jękiem, nie był w stanie uniknąć wessania przez potworne wiry za lewiatanem. Przyspieszały, krążąc szybciej... szybciej... Mimo iż nie istniały już kierunki świata, wiedział, że płyną W DÓŁ. – Słyszałaś? Asystentka Makanee spojrzała na pojemnik, w którym spoczywał kapitan. Przyćmione światełko w grawitacyjnym regeneratorze oświetlało szwy pozostałe po kolejnych operacjach. Ukryte dysze co kilka sekund wydmuchiwały delikatną wodną mgiełkę na nieprzytomnego delfina. Makanee powiodła wzrokiem za spojrzeniem asystentki. – Może. Przed chwilą wydawało mi się, że słyszę coś, jakby westchnienie. A co ty słyszałaś? Asystentka pokręciła głową. – Nie jestem pewna. Zdawało mi się, że mówił coś do kogoś – ale nie w anglicu. Brzmiało to tak, jakby używał troistego... a potem jakiegoś innego języka. To było niesamowite! – wzdrygnęła się. – Czy myślisz, że coś mu się śni? Makanee spojrzała na Creideikiego i westchnęła. – Nie wiem