... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Był to cud mechaniki, który poruszał się z zawrotną szybkością piętnastu, a nawet dwudziestu kilometrów na godzinę, na oczach zdumionych przechodniów i pośród zło­rzeczeń tych, których po drodze ochlapał błotem lub owiał kurzem. Początkowo piętnowano wehikuł jako zagrożenie dla porządku publicznego. Wybitni naukowcy wyjaśniali w pra­sie, że ludzki organizm nie jest stworzony do jazdy z szybko­ścią dwudziestu kilometrów na godzinę i że nowy produkt zwany benzyną jest łatwopalny i gdyby się zapalił, mógłby wywołać reakcję łańcuchową, która zmiotłaby miasto z powierzch­ni ziemi. Wtrącił się nawet Kościół. Ojciec Restrepo, który od czasu przykrego wyczynu Clary na sumie w Wielki Czwartek miał rodzinę del Valle na oku, wystąpił w roli strażnika dobrych obyczajów i jego galisyjski głos zabrzmiał donośnie - potępił amicos rerum novarum, przyjaciół nowości, takich jak ten szatański aparat; porównał go do ognistego 152 rydwanu, w którym zginął prorok Eliasz lecąc do nieba. Lecz Severo zignorował skandal i wkrótce inni kawalerowie poszli w jego ślady, aż w końcu automobile przestały być nowością. Severo jeździł swoim przez dziesięć lat, odmawiając zmiany modelu, gdy miasto zapełniło się nowoczesnymi samocho­dami, które były szybsze i bezpieczniejsze, a odmawiał z tego samego powodu, z jakiego jego żona nie chciała pozbyć się koni pociągowych, dopóki nie umarły spokojnie ze starości. Sunbeam miał po bokach koronkowe firanki i dwa szklane wazony, w których Nivea trzymała świeże kwiaty, cały pokryty był polerowanym drewnem i rosyjską skórą, a jego części z brązu błyszczały jak złoto. Choć był pochodzenia brytyj­skiego, nadano mu indiańskie imię Covadonga. Był w dosko­nałym stanie, to prawda, ale z jednym wyjątkiem - nigdy nie działały dobrze hamulce. Severo był dumny ze swoich umie­jętności w dziedzinie mechaniki. Kilkakrotnie rozbierał auto­mobil i kilkakrotnie powierzał go też Wielkiemu Rogaczowi, włoskiemu mechanikowi, najlepszemu w całym kraju. Prze­zwisko zawdzięczał tragedii, która rzuciła cień na jego życie. Mówiono, że jego żona, mając już dość tego, że nie zwraca uwagi na przyprawiane mu rogi, porzuciła go pewnej burz­liwej nocy, ale nim sobie poszła, przywiązała nabyte u rzeźnika baranie rogi na kracie przed warsztatem mechanicznym. Następnego dnia, gdy Włoch przyszedł do pracy, zastał przed bramą gromadę wyśmiewających się z niego dzieciaków i ga­piów z całej okolicy. Dramat ten w niczym nie podważył jednak jego prestiżu zawodowego, ale nawet on nie zdołał uregulować hamulców Covadongi. Severo postanowił wozić w automobilu wielki kamień i gdy parkował na stoku, jeden pasażer naciskał nogą hamulec, a inny wysiadał szybko i podkładał kamień pod przednie koła. System ten zdawał na ogół egzamin, lecz tej fatalnej niedzieli, która zrządzeniem losu była ostatnia w ich życiu, stało się inaczej. Małżonkowie 153 del Valle wyjechali na spacer za miasto, jak to mieli zwyczaj czynić w dni słoneczne. Nagle zupełnie przestały działać hamulce, nim Nivea zdążyła wyskoczyć z wozu i podłożyć kamień i nim Severo zdążył wykonać jakiś manewr, automobil zaczął zjeżdżać ze wzgórza Severo usiłował skręcić lub zatrzymać maszynę, lecz tą zawładnął diabeł, wymknęła się spod kontroli i pomknęła w dół, gdzie wpadła na wóz wypełniony żelastwem budowlanym. Jedna z blach przebiła przednią szybę i po prostu obcięła Nivei głowę. Głowa poleciała jak pocisk i mimo poszukiwań policji, gajowych i ochotników spośród okolicznych mieszkańców, którzy chcieli wytropić ją przy pomocy psów, nie odnaleziono jej w ciągu dwóch dni. Trzeciego dnia ciała zaczęły cuchnąć i choć były niekompletne, należało je pochować Odbył się wspaniały pogrzeb, w którym wziął udział ród del Valle wraz z niezliczonymi przyjaciółmi i znajomymi, nie mówiąc już o delegacjach kobiet, które przyszły pożegnać zmarłą, uchodzącą wówczas za pierwszą krajową feministkę, o której przeciwnicy ideologiczni mówili, że jeśli straciła głowę za życia, to nie było powodów, żeby ją miała na karku po śmierci. Clara, zamknięta w domu w otoczeniu służby, która nad nią czuwała, pilnowana przez Ferulę, nakarmiona przez doktora Cuevasa środkami oszołomiającymi, nie była na pogrzebie Z uwagi na tych wszystkich, którzy usiłowali oszczędzić jej dodatkowego bólu, nie zrobiła żadnego komentarza, który wskazywałby, że wie o przerażającej sprawie zagubionej głowy, gdy jednak uroczystości pogrzebowe dobiegły końca i życie zda­wało się wracać do normy, przekonała Ferulę, by towarzyszyła jej w poszukiwaniach. Na nic nie zdały się napoje lecznicze i pigułki, które dawała jej szwagierka, ponieważ nie odstąpiła od swoich zamiarów Ferula uznała się za pokonaną, zrozumiała, że nie można dalej utrzymywać, jakoby afera z zaginioną głową była tylko złym snem, i że lepiej będzie pomóc 154 w realizacji planów Clary, nim niepokój wytrąci ją z równowagi. Poczekały, aż Esteban Trueba wyjdzie z domu Ferula pomogła Clarze ubrać się i wezwała taksówkę Instrukcje, które Clara wydała kierowcy, były dość nieprecyzyjne. - Proszę jechać przed siebie, ja wskażę panu drogę - po­wiedziała kierując się instynktem, który pozwalał jej widzieć rzeczy niewidzialne. Wyjechali z miasta, na otwartą przestrzeń, gdzie zabudowania były coraz rzadsze i zaczynały się wzgórza i doliny, skręcili zgodnie ze wskazówkami Clary w boczną drogę i wjechali między brzozy i pole cebulowe W końcu Clara poleciła kierowcy zatrzymać się przy jakichś zaroślach. - To tu - powiedziała - To niemożliwe! Jesteśmy bardzo daleko od miejsca wypadku