... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Nie dość jest rozumieć język cudzy, trzeba go umieć; a umieć dokładnie, bardzo rzecz trudna; w umiejętność albowiem nie tylko wchodzą gramatyczne prawidła, ale sposoby mówienia do czasów przystosowane, przysłowia rzeczy, co innego niekiedy znaczące, niż w brzmieniu znaczą; zgoła to wszystko, co wdzięk i wytworność każdego języka czyni i której gmin pospolity nie posiada, ale ta część ludu, która przez stan, dobre mienie nad innych się wznosi, i ta, która osobliwie w stołecznych miastach mieszkając, jedynie się towarzystwu, kunsztom lub nauce poświęca. 243 Nie tylko dokładna wiadomos'ć języka, ale historii, obyczajności, praw ludu, którego się dzieła przekładają, użyteczną jest i potrzebną. Nie miał jej pewnie jeden z pierwszych u nas tłumaczów wierszy Horacjusza, który pierw-- szy wiersz ody do Mecenasa: „Maecenas atavis edite regi-bus"2 tak przetłumaczył: „Dobrodzieju! z pradziadów królów urodzony". Trafia się niekiedy, iż tłumacz niewiele w oryginalnym pisma języku biegły, udaje się do tłumaczeń w innych językach i z nich wyrazy swoje czerpa. Lepiej się rzeczy zbyt trudnej nie podejmować, niż źle wystawiać to, co chce podać swoim do wiadomości. Przedsięwzięcie takowe nadaje pracy tłumaczącego pierworodną (że tak rzekę) winę, to jest niepodobieństwo dobrego rzeczy przedsięwziętej wy-łuszczenia. Kopia pospolicie oryginału nie dosięga; cóż mówić o kopii, która się z drugiej kopii bierze? Prawy tłumacz przeistoczyć się powinien w tłumaczonego, a do tej przemiany jak wiele pracy, jak wiele dowcipu i wrodzonej składności potrzeba, łatwiej to uczuć można, niżeli wyrazić. Zostawuje się więc to krótkie wzmiankowanie bystrości i pojęciu każdego, który je objąć i ogarnąć potrafi. Jeszcze i to w tłumaczeniu uważać należy, iżby z in-szych miar dopełniając obowiązków, w jednym nie wykroczyć: a ten jest, gdy tłumacz nie ma na to baczności, iż tłumacząc z jednego języka na drugi nie tylko rzecz od innych wziętą podawać drugim, ale podawając stosować ją do tych powinien, którym podaje. Trzeba więc, zachowując ile możności rzeczy dobroć i obwieszczenia wybór, tenże sposób obwieszczenia, który do odzieży przyrównać 244 można, w swoje własną, to jest języka swojego postać przyodziać. Każdy ma swoje własności: co u jednych wdziękiem, u drugich może być odrazą. Różnice takowe znają świadomi tajemnic dowcipu; ci zaś, którzy ich nie pojmują, nadają rzeczom zdatnym częstokroć odrażającą przywarę. Dwóch rzeczy, a istotnie przeciwnych sobie, ma się wystrzegać tłumacz: pokory i dumy. Wykraczających pokorą tych kładę, którzy, nadto uprzedzeni, ubóstwiają prawie pisarza, którego dzieła tłumaczą: tak więc ich dobrocią, użytecznością, nadzwyczajnością, a zatem pierwszością są uprzedzeni, iż byleby rzecz nosiła piętno ich imienia, nie wchodząc w jej wartości uznanie, czynić ją gotowi celem nie tylko własnego, ale wszystkich uwielbienia. Sprawiedliwy jest i chwalebny szacunek dzieł znamienitych, a zatem ich sprawców; ale w ślepe bałwochwalstwo przemieniać się nie powinien. Ludzie byli i ci, którzy się nad ludźmi sławą wznieśli; przywarom więc ludzkości podpadać musieli; drzymie niekiedy ubóstwiony Homer, mówił Horacjusz, a może i on sam niekiedy zadrzymał. Tłumacze tak się powinni przeistaczać w tłumaczonych, iżby ich dzieła przyswajali sobie; ich błędy poznawali, a zatem nie udawali to za dobre, co jest złym albo miernym. Są starożytnych pisarzów takowe dzieła, które innym wcale nie wyrównywają; obejść się bez nich gdy można, nie ma użytku silenia się na ich wykład. Toż samo zaś, co o starożytnych, i o świeższych pismach mówić można. Mieli, tak jak nasi teraz, i dawniej przedtem pisania chorobę; w zbytnim działaniu niepodobna, iżby się niekie- 245 dy niedołężność zmordowanego działacza nie wydała. To więc w przekładaniu wybierać należy, co godne ciekawości, co zdatne do nauki, co, do obyczajności służy; a resztę jak płód czczy zbytniej plenności, mimo brzmiące pisarza •nazwisko, zostawić w niepamięci. Drugi rodzaj nieprawych tłumaczów z tych się składa, którzy własną miłością uprzedzeni, nadto wielkie w siłach swoich mają zaufanie, a zatem, jak się wyżej wspomniało, dumą grzeszą. Zdawałoby się z pierwszego wejrzenia, iż takowych tłumaczów nie masz; są jednakże, i przeciwko nim bardziej jeszcze niżeli przeciw pierwszym powstawać należy. Tłumaczenie w rodzaju nauk toż samo zdaje się być, co kopiowanie w kunsztach; nosi więc na sobie jakoweś piętno upokarzające, iż nie mogąc być sami przez się działaczami, innych działania obwieszczają. Ale obrotna ku pożytkowi swojemu miłość własna umie z upokorzenia ukształcić chlubę: stwarza z uczniów mistrze, a takimi są ci, którzy tłumacząc poprawują dzieło i kształcą, a raczej chcą kształcić i poprawiać tych, których tłumaczą. Z pierwszego wejrzenia zdają się takowi grzeszyć zbytnią wyniosłością i dumą, a mnie się zdaje, iż raczej pokorą. Jeżeli albowiem takimi są, iż poprawić tłumaczonego zdołają, im się należy nie kopiować, ale stwarzać oryginały, zniżają się więc tłumacząc i zdolne barki skłaniają pod cudzy ciężar. Zamiast przysługi uwłaczają i krzywdę czynią czytelnikom, pozbawiając ich dzieł własnych, które by oszczędzając czas tłumaczenia na świat wydali. Trzeba wziąć miarę i rozsądny środek między dwoma przesądzeniami pokory i dumy: a ten jest takowy, iż prze- 246 świadczyć się o tym należy, jako tłumaczenie, lubo się zdaje mniej ważną być rzeczą, w istocie jednak jest kunsztem i szacownym, i wielce trudnym, a zatem nie jest pospolitych umysłów pracą i wydziałem; że przez takowych dzia-łane być powinno, którzy sami przez się mogąc być działaczami, gdy widzą większy niż w swoich z tłumaczenia dzieł innych wybornych użytek, przenoszą nad własną chwałę przysługę, którą czynią krajowi swemu