... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Podczas gdy Cristo Bedoya szukał go wszędzie, Santiago Nasar zaszedł do domu Flory Miguel, swej narzeczonej, tuż za rogiem, gdzie widzieli się po raz ostatni. "Do głowy mi nawet nie wpadło, że mógł tam zajść - powiedział mi - bo ci ludzie nigdy nie wstawali przed południem". To, że cała rodzina z rozkazu Nahira Miguela, mędrca całej wspólnoty, spała zawsze do dwunastej, było dość rozpowszechnioną pogłoską. "To dlatego Flora Miguel, która już dawno przestała być podlotkiem, trzymała się jak róża" - mówi Mercedes. To prawda, że do późna nie otwierali domu, tak jak wielu innych, ale byli ludźmi pracowitymi i w rzeczywistości wstawali bardzo wcześnie. Rodzice Santiago Nasara i Flory Miguel uzgodnili, że ich dzieci pobiorą się. Santiago Nasar, gdy w pełni dojrzał, przystał na tę umowę i gotów był jej dotrzymać, być może dlatego, że miał o małżeństwie takie samo utylitarne pojęcie jak jego ojciec. Flora Miguel ze swej strony odznaczała się rozkwitającą urodą, niemniej pozbawiona była zarówno wdzięku, jak rozsądku, i całemu pokoleniu służyła podczas ślubów za druhnę, kontrakt był więc dla niej opatrznościowym rozwiązaniem. Narzeczeństwo ich było łatwe, bez grzecznościowych odwiedzin ani sercowych niepokojów. Ślub, odkładany już wielokrotnie, został wreszcie ustalony na najbliższe Boże Narodzenie. Flora Miguel obudziła się w ten poniedziałek z pierwszym buczeniem statku biskupa, zaś wkrótce potem dowiedziała się, że bracia Vicario oczekują Santiago Nasara, żeby go zabić. Mojej siostrze zakonnicy, jedynej, która z nią rozmawiała po nieszczęściu, przyznała się, że nie pamięta nawet, kto jej to powiedział. "Wiem tylko, że o szóstej rano wszyscy już o tym wiedzieli" - powiedziała jej. Mimo to wydało jej się to niepojęte, by rzeczywiście mogli zabić Santiago Nasara, za to pomyślała, że zmuszą go do małżeństwa z Angelą Vicario, by zwrócił jej honor. Poniżenie spowodowało u niej szok. Podczas gdy połowa miasteczka czekała na biskupa, ona zamknęła się w sypialni, płacząc z wściekłości i porządkując w szkatułce listy, które Santiago Nasar pisał do niej z internatu szkolnego. Zawsze gdy wstępował do domu Flory Miguel, nawet jeśli nie było nikogo, Santiago Nasar chrobotał kluczami o metalową siatkę na oknach. W ten poniedziałek czekała już na niego przyciskając do piersi szkatułkę z listami. Santiago Nasar nie mógł jej dostrzec z ulicy, ona natomiast zauważyła go przez siatkę, zanim zaczął pobrzękiwać kluczami zbliżając się do domu. - Wejdź - powiedziała. Nikt, nawet lekarz, nie wszedł nigdy do tego domu o szóstej czterdzieści pięć rano. Santiago Nasar zostawił właśnie Cristo Bedoyę przy sklepie Yamila Shaiuma, na placu zaś zgromadziło się tyle ludzi oczekujących jego nadejścia, iż było czymś niepojętym, że nikt nie dostrzegł, jak wchodził do domu narzeczonej. Sędzia śledczy szukał choć jednej osoby, która widziałaby wchodzącego Santiago Nasara, i czynił to równie uporczywie jak ja, ale nie sposób było odnaleźć nikogo takiego. Na marginesie strony 382 akt dopisał czerwonym atramentem kolejną sentencję: "Fatum czyni nas niewidzialnymi". Faktem jest, że Santiago Nasar wszedł głównym wejściem, na oczach wszystkich i nie robiąc nic, żeby nie zostać dostrzeżonym. Flora Miguel czekała na niego w salonie, zielona z wściekłości, w jednej z tych swoich sukien z nieszczęsnymi żabotami, które miała zwyczaj zakładać przy okazji pamiętnych uroczystości, i wepchnęła mu w ręce szkatułkę. - Masz to - powiedziała mu. - I oby cię zabili. Santiago Nasar był tak zaskoczony, że szkatułka wypadła mu z rąk, a jego pisane bez miłości listy rozsypały się po podłodze. Spróbował dogonić Florę Miguel w sypialni, ale zamknęła drzwi i zaryglowała je. Pukał wiele razy i wołał ją głosem zbyt przynaglającym jak na tę godzinę, w rezultacie czego zbiegła się cała zaalarmowana rodzina. Licząc najbliższych członków rodziny i dalekich krewnych, starszych i niepełnoletnich, było ich razem czternaścioro. Ostatni zjawił się ojciec, Nahir Miguel, rudobrody, w przywiezionej ze swoich stron dżilabie Beduina, którą zawsze nosił w domu. Widziałem go wiele razy, był olbrzymi i flegmatyczny, ale najbardziej działał na mnie blask jego autorytetu. - Floro - zawołał w swoim języku. - Otwórz drzwi. Wszedł do sypialni córki, podczas gdy cała rodzina wpatrywała się z przejęciem w Santiago Nasara. Klęczał zbierając z podłogi listy i układając je w szkatułce. "Jakby odprawiał pokutę" - powiedzieli mi. Nahir Miguel wyszedł z sypialni po paru minutach, dał znać ręką i cała rodzina zniknęła. Zaczął mówić do Santiago Nasara po arabsku. "Natychmiast zrozumiałem, że nie ma najmniejszego pojęcia, co do niego mówię" - wyznał mi. Wówczas zapytał go wprost, czy wie, że bracia Vicario szukają go, żeby go zabić. "Zbladł i tak stracił panowanie nad sobą, że trudno uwierzyć, aby udawał" - powiedział mi. Zgodził się, że zachowanie Santiago Nasara spowodowane było nie tyle strachem co zakłopotaniem. - Ty wiesz najlepiej, czy mają rację, czy też nie - powiedział mu. - Ale w każdym przypadku zostają ci tylko dwa wyjścia: albo schowasz się tutaj, bo to jest twój dom, albo wyjdziesz z moją strzelbą. - Ni cholery nie rozumiem - powiedział Santiago Nasar. Były to jedyne słowa, jakie zdołał powiedzieć, i powiedział je po hiszpańsku. "Wyglądał jak zmoczone pisklę" - powiedział mi Nahir Miguel. Musiał wyjąć mu z rąk szkatułkę, ten nie wiedział bowiem, gdzie ją odstawić, żeby otworzyć sobie drzwi. - Będzie dwóch na jednego - powiedział mu. Santiago Nasar wyszedł. Ludzie poustawiali się na placu jak w dniach defilad. Wszyscy widzieli, jak wychodził, i wszyscy zrozumieli, że już wie, że mają go zabić, i był tak przerażony, iż nie potrafił znaleźć drogi do swego domu. Podobno ktoś krzyknął z balkonu: "Nie tędy, Turku, przez stary port". Santiago Nasar zaczął rozglądać się za głosem. Yamil Shaium krzyknął, by schował się w jego sklepie, sam zaś wszedł, by odnaleźć swą myśliwską strzelbę, ale nie pamiętał, gdzie schował naboje. Ze wszystkich stron zaczęto krzyczeć do Santiago Nasara, ten zaś kręcił się w kółko, odchodził raz w lewo, raz w prawo, oszołomiony tyloma głosami na raz. Było jasne, że pragnie dostać się do domu przez drzwi kuchenne, ale widać przypomniał sobie nagle, że główne drzwi są otwarte. - Idzie - powiedział Pedro Vicario. Obaj zauważyli go w tym samym momencie. Pablo Vicario zdjął marynarkę, złożył na stołku i odwinął nóż z gazety w kształcie jatagana. Zanim opuścili sklep, obaj, nie umawiając się, przeżegnali się. Clotilde Armenta złapała wówczas Pedra Vicario za koszulę i krzyknęła do Santiago Nasara, żeby uciekał, bo chcą go zabić. Był to krzyk tak rozpaczliwy, że przytłumił wszystkie pozostałe