... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Na pewno będę za nimi tęsknić. - Jeśli się znowu kiedyś spotkamy, to będziesz już dorosła - rzekła posępnie Fela. - Cóż, i ty nie będziesz stała w miejscu, prawda? - Nie, ale to jest właśnie najgorsze. Wszyscy będziemy inni i wszystko się zmieni. - Pomyślcie tylko - włączyła się Celinka - w wieczór sylwestrowy zastanawialiśmy się co się wydarzy w tym roku i ileż rzeczy się zdarzyło, których nawet nie oczekiwaliśmy! - Gdyby nic się nie działo, życie byłoby okropnie bezbarwne - odparła z ożywieniem Historynka. - Och, nie patrzcie wszyscy z takim smutkiem. - Trudno się cieszyć, kiedy wszyscy wyjeżdżają - westchnęła Celinka. - No dobrze, to przynajmniej udawajmy - nastawała Historynka. - Nie myślmy o rozstaniu. Zamiast tego przypomnijmy sobie jak często śmialiśmy się w tym roku. Jestem pewna, że nigdy nie zapomnę tego kochanego starego domu, sadu i wszystkiego. Jak dobrze nam tu było razem. - Ale były i złe momenty - przypomniał Feliks. - Pamiętasz jak Dan zjadł te trujące jagody? - Albo jak się baliśmy dzwonu, który dźwięczał w domu? - z uśmiechem przypomniał Piotrek. - I Dzień Sądu Ostatecznego - dodał Dan. - I jak Paddy był zauroczony - przypomniała Sara Ray. - I kiedy Piotrek umierał na odrę - powiedziała Fela. - I kiedy zginął Jimmy Patterson - rzekł Dan. - Rany, jak ja się okropnie wtedy wystraszyłem. - A pamiętacie, jak kupiliśmy czarodziejskie ziarno? - dodał Piotrek. - Czyż nie byliśmy głuptasami? - powiedziała Fela. - Nigdy potem nie mogłam spojrzeć Billy'emu Robinsonowi w twarz. - Byłam pewna, że skrycie śmieje się ze mnie. - To Billy Robinson powinien się wstydzić, kiedy spotykał kogoś z nas - skomentowała to z powagą Celinka. - Wolę być oszukana niż oszukiwać innych. - Czy pamiętacie jak kupiliśmy portret Pana Boga? - spytał Piotrek. - Ciekawe, czy jeszcze jest tam, gdzie go zakopaliśmy - zastanawiał się Feliks. - Położyłam w tym miejscu kamień, tak samo jak to zrobiliśmy na mogile Pata - wyjaśniła Celinka. - Chciałabym móc zapomnieć, jak wygląda Pan Bóg - westchnęła Sara Ray. - A nie mogę, nie mogę też zapomnieć jak wygląda "to" miejsce odkąd Piotrek o nim wygłaszał kazanie. - Kiedy będziesz prawdziwym pastorem, Piotrek, to musisz powtórzyć to kazanie - z rozbawieniem powiedział Dan. - Moja ciocia Jane mówiła, że ludziom w tej okolicy jest od czasu do czasu potrzebne ostre kazanie - odparł poważnie Piotrek. - Czy pamiętacie tę noc, kiedy zjadłam ogórki z mlekiem, żeby mieć sny? - spytała Celinka. I w następstwie tej uwagi zaczęliśmy szperać w naszych "księgach snów" i czytaliśmy je znowu. Zapomniawszy o nadchodzącym rozstaniu, śmialiśmy się głośno, a stary sad powtarzał echem naszą wesołość. Kiedy skończyliśmy, stanęliśmy w krąg dokoła studni i przyrzekliśmy sobie "wieczną przyjaźń". A potem wzięliśmy się za ręce i zaśpiewaliśmy pieśń o "Starych dobrych czasach". Sara Ray zamiast śpiewać płakała. - Słuchajcie - powiedziała Historynka, kiedy mieliśmy opuścić sad. - Zróbcie coś dla mnie wszyscy. Nie mówcie mi jutro rano do widzenia. - Ale dlaczego? - zapytała ze zdumieniem Fela. - Dlatego, że to jest takie smutne słowo. Nie wymawiajcie go wcale. Pożegnajcie mnie po prostu skinieniem ręki. Wtedy nie będzie to takie przykre. I jeśli możecie, to niech nikt nie płacze. Chciałabym pamiętać was uśmiechniętych. Wyszliśmy ze starego sadu, gdy jesienny nocny wiatr rozpoczynał swój dziwaczny koncert w zbrązowiałych konarach, i zamknęliśmy za sobą furtkę. Nasze zabawy tutaj dobiegły końca. Rozdział XXXIII Historynka odjeżdża Poranek wstał - różowy, czysty i chłodny. Wszyscy wstali wcześnie, bo udający się w podróż musieli wyjechać w porę, by zdążyć na pociąg o dziewiątej. Konie były zaprzężone i wuj Alec czekał przy drzwiach. Ciocia Janet płakała, ale wszyscy pozostali czynili bohaterskie wysiłki, żeby tego nie robić. Niezgrabiasz i pani Dale przyszli pożegnać swoją ulubienicę. Pani Dale przyniosła jej bukiet cudownych chryzantem, a Niezgrabiasz dał jej - z wdziękiem - jeszcze jedną małą starą brązową książeczkę ze swej biblioteki. - Czytaj to kiedy jesteś smutna i szczęśliwa, samotna, rozczarowana czy też pełna nadziei - powiedział z powagą. - Rzeczywiście bardzo się zmienił na korzyść odkąd się ożenił - szepnęła do mnie Fela. Sara Stanley była ubrana w elegancki nowy kostium podróżny i niebieski filcowy kapelusz z białym piórem. Wyglądała tak strasznie dorośle, że czuliśmy, iż już ją utraciliśmy. Sara Ray ze łzami zaklinała się poprzedniego wieczoru, że rano przyjdzie się pożegnać. Ale właśnie w tym momencie pojawiła się Judy Pineau, aby zawiadomić, że Sara, ze zwykłym swoim szczęściem, zachorowała na gardło i że matka nie pozwoliła jej przyjść. Tak więc Sara przysłała słowa pożegnania w różowym trójkątnym liściku. "Moja ukochana przyjaciółko. Słowa nie mogą wyrazić mych uczuć z powodu tego, że nie mogę tego ranka pożegnać się z kimś, kogo czule uwielbiam. Kiedy myślę, że nie mogę cię znowu zobaczyć, serce moje staje się niewypowiedzianie przepełnione. Ale mama mówi, że nie mogę i ja muszę być posłuszna. Ale będę obecna duchem. Serce mi się rozdziera, gdy myślę, że musisz wyjechać tak daleko. Zawsze byłaś dla mnie taka dobra i nigdy nie raniłaś moich uczuć jak niektórzy i dlatego bardzo mi będzie ciebie brakowało. Ale mam szczerą nadzieję i modlę się o to, żebyś była szczęśliwa i miała powodzenie gdziekolwiek los cię rzuci i nie choruj na morską chorobę na tym wielkim oceanie. Mam nadzieję, że pośród wielu swych obowiązków znajdziesz trochę czasu, aby napisać do mnie list. Zawsze cię będę pamiętać i, proszę, pamiętaj mnie również. Mam nadzieję, że kiedyś znowu się spotkamy, a jeśli nie, to niech nam dane będzie spotkać się w lepszym świecie, gdzie nie ma już żadnych smutnych rozstań. Twoja prawdziwa i kochająca przyjaciółka Sara Ray" - Biedna mała Sara - rzekła Historynka dziwnie ochrypłym głosem wsuwając do kieszeni splamiony łzami list. - Ona nie jest wcale zła i żałuję, że nie mogę się z nią pożegnać, ale może to i lepiej, bo ona na pewno by płakała. Ja nie będę płakać. Felu, nie śmiej tego robić. Och, wy moi kochani. Kocham was wszystkich tak bardzo i będę kochać zawsze