... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Czy istniała możliwość, że był agentem rządowym i uprzedził Demerzela? Z kolei był Leggen, który dał mu sweter. Sweter przydał się, ale dlaczego Leggen nie powiedział mu wcześniej, że będzie go potrzebował, tak aby sam mógł go sobie załatwić? Czy w tym, w którym miał na sobie, było coś niezwykłego? Miał jednolity kolor fioletowy, podczas gdy swetry wszystkich pozostałych osób zgodnie z trantorską modą mieniły się jaskrawymi barwami. Każdy spoglądający z pewnej wysokości dostrzegłby ruchomą, ciemną plamę pomiędzy innymi, które były kolorowe, i od razu by wiedział, na kogo ma zwrócić uwagę. A Clowzia? Przyjechała na Górną Stronę rzekomo po to, aby uczyć się meteorologii i pomóc meteorologom. Czy to możliwe, że zajęła go rozmową tylko po to, żeby odciągnąć go od innych i wyizolować, tak aby z łatwością dał się złapać? Jeśli już o to chodzi, to co z Dors Venabili? Wiedziała, że jedzie na Górną Stronę. Nie zapobiegła temu. Mogła pojechać razem z nim, ale była akurat zajęta. To był spisek. To na pewno był spisek. Teraz Seldon ostatecznie utwierdził się w tym przekonaniu i już więcej nie myślał o wyjściu z kryjówki, którą znalazł wśród drzew. (Stopy miał jak bryły lodu i wydawało mu się, że zupełnie ich nie czuje). Czy krążownik nigdy nie odleci? W tym samym momencie silnik zadudnił mocniej i krążownik wzniósł się w chmury, po czym zniknął. Seldon czujny na najmniejszy odgłos, nasłuchiwał uważnie, chcąc upewnić się, czy krążownik w końcu odleciał. A potem, kiedy miał już pewność, że pojazdu nie ma, zastanawiał się, czy to nie podstęp mający na celu wywabienie go z kryjówki. Długo jeszcze nie ruszał się z miejsca. Zapadł zmrok, a każda minuta wlokła się w nieskończoność. Aż wreszcie, kiedy poczuł, że musi opuścić kryjówkę, bo inaczej zmarznie, wyszedł zza drzewa i ruszył ostrożnie zostawiając za sobą lasek dający schronienie. Panowała przecież całkowita ciemność. Nie mogli go odkryć, chyba że za pomocą urządzenia tcrmolokacyjnego, ale wtedy, usłyszałby powrót krążownika. Czekał tuż przed linią drzew, odliczając w duchu, gotów ponownie skryć się w lasku na najmniejszy odgłos choć nie miał pojęcia co to by mu dało, gdyby go rozpoznano. Rozejrzał się. Jeśli zdoła znaleźć meteorologów, na pewno będą mieli sztuczne światło. Nadal mógł rozpoznać otoczenie, ale za kwadrans, najwyżej pół godziny, nie rozpozna. Bez światła i przy całkowitym zachmurzeniu - pogrąży się w zupełnej ciemności. Zrozpaczony tą perspektywą Seldon uświadomił sobie, że będzie musiał jak najszybciej odnaleźć powrotną drogę do bruzdy, która go tu doprowadziła, i wrócić po swoich śladach. Objął się ramionami, aby nie tracić ciepła i ruszył w kierunku, który wydał mu się właściwy. Oczywiście, mogła być więcej niż jedna bruzda wiodąca od lasku, ale natknął się znowu na suche krzaki z jagodami, które zwróciły jego uwagę w ciągu dnia, zanim dotarł do lasu. Nie mógł zwlekać. Musiał założyć, że się nie myli. Szedł wyznaczoną drogą tak szybko, jak tylko mógł, coraz mniej widząc przed sobą. Nie pozostanie przecież w zagłębieniu na zawsze! Pokonał wzniesienie, które wydawało mu się największą kopułą w zasięgu wzroku i znalazł bruzdę przecinającą prostopadle jego dotychczasową trasę. Uznał, że powinien teraz skręcić w prawo, potem ostro w lewo, aby w ten sposób trafić na siatkę prowadzącą wprost do kopuły meteorologów. Seldon skręcił w lewo i uniósłszy głowę, ledwie rozpoznał zarys kopuły na tle ciemnego nieba. To musi być ta! A może to tylko złudne nadzieje? Nie miał innego wyboru, musiał przyjąć, że się nie myli. Kierując się w stronę szczytu, ruszył przed siebie tak szybko jak tylko potrafił. Zbliżając się do kopuły przybierającej coraz większe kształty, coraz trudniej mu było rozpoznać jej zarys. Jeśli się nie mylił, wkrótce będzie się wspinał łagodnym stokiem, aż do szczytu, a stamtąd spojrzy na drugą stronę i może dostrzeże światła meteorologów. W atramentowej czerni nie potrafił dostrzec niczego na swojej drodze. Żałując, że nie ma przynajmniej kilku gwiazd, rozświetlających tę ciemność, zastanawiał się, czy takie właśnie są odczucia ślepca. Wyciągnął przed siebie ręce i poruszał nimi, jak gdyby były czułkami. Z minuty na minutę robiło się zimniej toteż Seldon przystawał od czasu do czasu, aby rozgrzać ręce chuchaniem albo wsunąć je na chwilę pod pachy. Żałował, że nie może zrobić tego samego ze stopami