... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Wie, że nie ma własnej duszy, ale modli się za moją. Czuje, że moja dusza jest jego. Po mojej śmierci chce iść tam gdzie ja. - Paskudztwo - odezwała się Milena znad śniadania. Siorba- nie jajecznicy przez słomkę także było obrzydliwe. - Z tobą też chciałby zostać po śmierci, Milena - ciągnął Mikę Stone, a jego twarz przybrała jeszcze bardziej uroczysty i szczery wyraz. - Ja chciałbym zostać z tobą po śmierci. O jasna cholerka! - skwitowała Milena w duchu. - Też mógłbym być twoim Chrystusowym Rycerzem, Milena. Jasny gwint! - Wiem, że nie jesteś postmilenijną baptystką i nie będziesz zbawiona, ale modlę się za twoją duszę, bo wiem, że jesteś dobra. Przerwała jedzenie, zamykając pokrywkę naczynia ze stygną- cymi jajkami. - Muszę na stronę - rzuciła w odpowiedzi i uciekła. Poszybowała w górę do wucetu. W drzwiach znalazła cały bukiet róż zamieszania z przyczepio- ną kartką: „Dla Mileny, stwórczyni kwiatów". Zapięła klamry przy butach, żeby utrzymać się na miejscu. W końcu - co było najważniejsze - udało jej się również zacisnąć pas bezpieczeństwa. Toaleta działała na zasadzie odkurzacza i za- chowanie szczelności przepustu było absolutną koniecznością. Milena siedziała i dumała: jak długo mogę się tu dekować? Jak inaczej dam radę unikać tego faceta? Mogłabym udać, że się rozchorowałam... ale on się zmartwi, będzie mi przynosił torebki herbaty. Jak już się załatwię, mogę wziąć prysznic. Zejdzie z pół godziny. Później mogę udawać, że pracuję. Ale co dalej? Tkwię tu z nim jak w pułapce. Po dłuższym czasie wynurzyła się z toalety. Tuż za drzwiami płynął w powietrzu żółw kajmanowy. Syczał rozdziawionym szero- ko pyszczkiem, popatrując wściekle. Wszędzie latało cale mnó- stwo bliźniaczych żółwi i dwa ogromniaste brązowe króliki z dzie- ciństwa Mike'a Stone'a. Mikę sięgnął w górę ręką i złapał z tyłu żółwia. - Zapomniałem mu włożyć przyczepne buciki - powiedział przepraszająco. Stojąc w postawie właściwej dla stanu nieważkości, patrzył wyczekująco na Milenę. - Chciałbym pokazać ci obraz mojej matki - odezwał się po chwili, wciąż trzymając żółwia. - Nie mogę się doczekać - odparła Milena. Przez cały czas lekko się uśmiechał, jakby czymś rozbawiony. Cieszy się? Nie słyszy, jak z nim rozmawiam? - Lubię przypominać sobie, jaka jesteś do niej podobna - po- wiedział. Nagle w powietrzu wyrósł hologram matki Mike'a Stone'a. Mi- lena mogła zobaczyć akurat nieostry widok z tyłu. Twarz się od- wróciła. Matka Mike'a wyglądała kropka w kropkę jak on, różni- ła się tylko grubym kokiem ściągniętych do tyłu siwych włosów. Jeden z królików doturlał się do podobizny i obwąchał ją, pew- nie w nadziei że to główka sałaty. Mikę Stone uśmiechnął się i złapał zwierzaka za skórę na karku. - Ona też była bardzo silną kobietą. Podobają mi się silne ko- biety. - Zacznę podnosić ciężary - obiecała Milena. - Naprawdę mogłabyś? Dla mnie? Nie przestając się uśmiechać, umieścił królika z powrotem w klatce. - Mama dźwigała ciężary - powiedział. - Potrafiła wycisnąć sto dwadzieścia kilo. - Ojej! - westchnęła Milena. - Po każdym podejściu mówiła „amen". Opowiadała, że prze- rzuca żelazo dla Jezusa. Przyglądał się stworzeniu w klatce. - To zdjęcie było zrobione krótko przed śmiercią. Wtedy była już za słaba, żeby podnosić ciężary. Włosy jej posiwiały. Dawniej na starość ludziom robiły się białe włosy. No więc, mama twier- dziła, że to znak z nieba. Że niedługo ludzie znów będą mogli się starzeć. Że Bóg nie chce, byśmy umierali tak młodo. Zanim nas wezwie, chce, byśmy mieli wszyscy dość czasu, żeby Go poznać. Mówię ci, odprawiliśmy dla niej specjalną mszę, na miejscu, przy łożu śmierci. Cala rodzina śpiewała. - Zaintonował głosem nie- pewnym własnej mocy: - Jezus mnie kocha. On kocha mnie. Je- zus mnie kocha. Z Biblii to wiem. Urwał i zabrał się do przeciskania przez oczka siatki sałaty, żeby króliki miały co skubać. - Odkąd umarła, czuję się bardzo samotny. Stał, jak gdyby czekał na jakąś pomoc ze strony Mileny. - Na pewno, Mikę - odpowiedziała. - Wyjdziesz za mnie? - zapytał. Obraz wypełniający prze- strzeń między nimi zblakł