... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
– Nie – mruknął Nicholas. – Rozumiem – odparł blaszak, kiwając głową, jakby był usatysfakcjonowany odpowiedzią. – Mamy jednak jeszcze jedno pytanie. Co skłoniło pana do wykopania tunelu wbrew powszechnie panującym zakazom i groźbie nałożenia poważnych kar? Jego kompan, poważnie uszkodzony, dodał: – Innymi słowy, sir, proszę nam powiedzieć, po co pan wyszedł na powierzchnię. Po chwili wahania Nicholas odrzekł: – Ja... przyszedłem tu po coś. – Czy mógłby nam pan zdradzić, czym jest to „coś”? – spytał pierwszy blaszak. Za nic nie mógł się zdecydować, czy powinien im powiedzieć. Całe otoczenie, świat wokół niego, jego mieszkańcy, metaliczni, ale grzeczni, żądający odpowiedzi, ale traktujący go z szacunkiem, wszystko to oszałamiało go i sprawiało, że czuł się zdezorientowany. – Damy panu chwilkę czasu – rzekł pierwszy blaszak – żeby mógł się pan doprowadzić do porządku. Będziemy jednak zmuszeni nalegać, by nam pan odpowiedział. – Blaszak ruszył w jego kierunku górną kończyną, w której trzymał mały przedmiot. – Jest to poligraficzny analizator pańskich odpowiedzi. Innymi słowy, sir, niezależny układ percepcji, sprawdzający prawdziwość pańskich wypowiedzi. Proszę nie mieć nam tego za złe. To rutynowe postępowanie. Zanim zorientował się, o co chodzi, wykrywacz kłamstw został przymocowany do jego nadgarstka. – A teraz, sir – kontynuował pierwszy blaszak – jaki opis warunków panujących tutaj, na powierzchni ziemi, podał pan swoim współosadnikom przez interkom, który zniszczyliśmy dopiero przed chwilą? Prosimy o dokładną odpowiedź. – Nie... wiem – odparł z wahaniem. Częściowo zniszczony blaszak zwrócił się do swego towarzysza: – Nie musimy go o to pytać. Byłem na tyle blisko, że kontrolowałem rozmowę. – Odtwórz nagranie – poprosił pierwszy blaszak. Ku zdziwieniu i konsternacji Nicholasa nagle w otworze głosowym uszkodzonego blaszaka rozległa się rozmowa, którą Nick przeprowadził z mieszkańcami osady. Nagranie szumiało, słowa brzmiały, jakby były wypowiedziane w dużej odległości, ale było je wyraźnie słychać. Brzmiało to tak, jakby w tej chwili blaszak był prezydentem St. Jamesem. „Panie prezydencie! Przekopał się pan?”. W odpowiedzi usłyszał własny głos, odtworzony chyba na nieznacznie przyspieszonych obrotach. „Tak”. „Niech pan opowiada. Jak tam jest?”. „Przede wszystkim, niebo jest szare z powodu”... Stał tak obok pary blaszaków i jeszcze raz przysłuchiwał się całej rozmowie. Cały czas zastanawiał się, co tu się dzieje. W końcu odtwarzanie rozmowy zostało zakończone. Blaszaki się konsultowały. – Nie powiedział im nic ważnego – rzekł pierwszy blaszak. – Masz rację – zgodził się drugi. – Spytaj go jeszcze raz, czy mają zamiar wyjść na powierzchnię. Obie metalowe głowy obróciły się w kierunku Nicholasa i zacięły mu się dokładnie przypatrywać. – Panie St. James, czy ktoś zamierza iść w pana ślady? – Nie – odburknął Nick. – Poligraf przyjmuje jego oświadczenie – oznajmił uszkodzony blaszak. – W takim razie pytamy jeszcze raz: Jaki był cel kopania tunelu? Z całym szacunkiem proszę pana o wytłumaczenie nam tego. Musi pan nam powiedzieć, dlaczego się tutaj znalazł. – Nie – powtórzył. Uszkodzony blaszak zwrócił się do swego kompana: – Skontaktuj się z panem Lantano i spytaj, czy powinniśmy zabić pana St. Jamesa, przekazać organizacji Runcible’a czy też psychiatrom w Berlinie. Twój nadajnik jeszcze działa. Mój został uszkodzony przez broń pana St. Jamesa. Po chwili pierwszy blaszak rzekł: – Pana Lantano nie ma w willi. Pracownicy domowi i przydomowi twierdzą, że jest w Agencji, w Nowym Jorku. – Czy mogą się z nim skontaktować? Tu nastąpiła długa pauza. W końcu pierwszy blaszak zrelacjonował swoją rozmowę: – Skontaktowali się z Agencją przez wideolinię. Pan Lantano był tam rzeczywiście i pracował na Megawaku, ale skończył już i najwyraźniej nikt w Agencji nie wie, gdzie i kiedy wyszedł. Nie zostawił żadnej wiadomości. Będziemy więc musieli zdecydować sami – dodał