... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Obawiał się, że w czasie operacji mógł mu coś uszkodzić. Ale nagły ruch ramienia był dowodem, że nie było tam żadnego uszkodzenia fizycznego. Chodziło tu raczej o ponowne odzyskanie władzy w ręce i nodze. Johnie próbował ruszyć ręką jeszcze raz, ale nie był w stanie. - To musi być podobne do nauki ruszania uszami - powiedział Johnie. - Musisz tylko wiedzieć, który mięsień trzeba napiąć i w jaki sposób. MacKendrick sądził więc, że naprawdę powinien jeszcze zostać i pomóc Jonnie'emu w powrocie do zdrowia. Powiedział więc: - No cóż, sądzę, że mogę się z tobą wybrać. Ale dlaczego Afryka? Johnie uśmiechnął się i kiwnął ręką na Thora, by podszedł bliżej. - Jest tam prawdziwa, pracująca i cała jeszcze kopalnia Psychlosów! Thora aż zatkało. - Czyżbyśmy ją przegapili? - To nie jest w pełni samodzielna kopalnia. Jest to tylko filia głównego zagłębia, które było zwane "Jezioro Wiktoria". Tutaj Jonnie pokazał ją na mapie - na zachód od zagłębia, głęboko w dżungli była - i nadal jest - kopalnia wolframu. Psychlosi mają fioła na punkcie wolframu - zakreślił rejon na mapie. - To wszystko to dżungla. Na zdjęciach widać wysokie drzewa, których korony tworzą absolutnie szczelny parasol. Mają one chyba tysiąc lat. Nawet bezpilotowy samolot zwiadowczy nie może wejrzeć w ten obszerny rejon bagien i trzęsawisk. Wybieraliśmy nasze cele z map opracowanych na podstawie danych dostarczonych przez bezpilotowy samolot zwiadowczy. I owszem, przeoczyliśmy ją. Mogę się założyć, że wciąż tam siedzą Psychlosi, słuchając dziwnych rozmów na kanale łączności planetarnej ruchu lotniczego, mając zwieszone w dół owłosione łby i czekając na okazję, by się stamtąd wyzwolić. Thor uśmiechnął się. - Ostatni nieugięci, Johnie. No to spuścimy się w dół i ostrzelamy ich, żeby mieć po prostu parę martwych cial. - Nie chcę samych tylko martwych ciał. Chcę również paru żywych Psychlosów. W każdej kopalni jest od jednego do sześciu inżynierów dyplomowanych. - A co te sekcje zwłok mają nam pokazać? - zapytał MacKendrick. - Nie wiem - odparł Jonnie. - A więc zbierasz wszystkie swoje narzędzia i jedziesz ze mną? - Chyba nie mówisz mi wszystkiego? - odpowiedział pytaniem doktor MacKendrick. - No cóż, masz rację - rzekł Johnie. - Podróż nasza jest bardzo tajna. Wydamy oświadczenie, że mamy zamiar odwiedzić kilka plemion. I jeśli ty się też wybierzesz, Thor, to możesz nawet rzeczywiście kilka z nich odwiedzić, udając mnie, tak jak udawałeś na złożu. - To brzmi bardzo tajemniczo - zauważył MacKendrick. Jonnie'emu nie podobało się to, co działo się w Radzie. Uchwalała ona mnóstwo nowych praw - trudno było za tym nadążyć - i nie zapraszano go już na posiedzenia. - I ty próbujesz dociec...? - zawiesił głos MacKendrick. - Dlaczego bracia Chamco popełnili samobójstwo - dokończył Johnie. I dlaczego nie robił żadnych postępów w rozwikłaniu matematyki teleportacji. Już od tygodnia grzebał się i grzebał w jej zasadach i do niczego nie mógł dojść. Nie wiedział dokładnie, czego właściwie szukał, ale cokolwiek to było, musiało być tam właśnie. - A więc Afryka? - zapytał Johnie. - Afryka - odparł Thor. - Trudno, niech będzie Afryka - potwierdził doktor MacKendrick. 4 Wielki samolot bojowy przecinał niebo nad Atlantykiem. Był to samolot szturmowy, przeznaczony do przewożenia oddziałów piechoty kosmicznej Towarzystwa, który miał pięćdziesiąt miejsc siedzących Psychlosów oraz mnóstwo przestrzeni do składowania wielu ton uzbrojenia i wyposażenia. Siedzący w fotelu pilota Johnie z łatwością pilotował samolot lewą ręką, utrzymując go dokładnie na kursie. Był zupełnie odprężony