... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
258 259 DANIELLE STEEL — Dziecko tak wiele dla ciebie znaczy? — Przytaknął. Żal przeszył jej serce, lecz szybko potrząsnęła głową. — Dlaczego? Z powodu pracy? — dopytywał się Ollie. Westchnęła i znów potrząsnęła głową. — Nie. Prawdopodobnie jakoś bym sobie poradziła. — Więc dlaczego? — Pragnienie posiadania dziecka popychało go do tego, by tak natarczywie domagać się odpowiedzi. — Nie. — Jeszcze raz potrząsnęła głową i zwróciła się twarzą ku niemu. — Nikt nigdy nie zmusi mnie, żebym znów przez to przeszła. Przez dłuższą chwilę trwała cisza, potem Ollie łagodnie ujął ją za rękę. Pamiętał tę straszliwą historię, którą mu kiedyś opowiedziała. — Nie będziesz musiała przechodzić przez coś takiego, Bettino. Nigdy nie pozwolę, żeby ktoś postępował z tobą w ten sposób. Bettina jednak dobrze pamiętała, co obiecywał John. On też miał być przy niej. — Przykro mi, Ollie. Nie mogę. Myślałam, że ci wyjaśniłam na początku. — Westchnęła, a on uruchomił silnik. — Wyjaśniłaś. Ale ja nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo będzie mi zależało na dziecku. — Spoglądał na nią uśmiechając się bez przekonania. Zraniła go swoją odmową i jeszcze czuł się dotknięty. — Jesteś niesamowitą kobietą, Bettino, i ze wszystkiego na świecie najbardziej pragnę mieć z tobą dziecko. Czuła się potworem, lecz nie miała nic na swoje usprawiedliwienie. W milczeniu jechali do domu. W końcu zaczęli rozmawiać o nowym domu, a następnego dnia Bettina zdecydowała się. W tydzień później dom należał do nich. — Trochę drogi — powiedziała Bettina przez telefon do Mary — ale poczekaj, aż go zobaczysz. Jest wspaniały i zdecydowaliśmy się zostać tutaj. Mary zawsze cieszyła się z nią, ilekroć znalazł się powód do radości. — Jak Ollie czuje się w nowej pracy? — Właściwie to jest jego poprzednia praca, ale podoba mu się. — Na chwilę zaległa cisza i zdawało się, że Bettina 260 KOCHANIE posmutniała, a potem usiadła w kuchni z telefonem pod pachą. Tego ranka była sama w ich starym domu w Malibu. — Mary, mam problem. — Jaki, kochanie? — Z Olliem. — Słuchając jej, Mary zmarszczyła brwi. — On chce mieć dziecko. — A ty nie. — To stwierdzenie roku. — Dlaczego? Z powodu pracy? — Mary nie chciała osądzać Bettiny. Chciała ją zrozumieć. — Nie, to nie tak, to... '¦— Nie musisz mi mówić. McCarney — burknęła Mary. — Jezu, ty go nienawidzisz jeszcze bardziej niż ja. — Tak. — Jej głos złagodniał. — Ale to nie jest powód, żeby już nie mieć dzieci. Powiedziałam ci pięć lat temu, że ten koszmar już się nie powtórzy. A zresztą, Betty, nawet jeśli pojawią się komplikacje, uczciwy lekarz da ci kilka zastrzyków, a ty nawet nie poczujesz, będziesz oszołomiona i odrętwiała i zapamiętasz tylko, że trzymałaś noworodka w ramionach. Bettina słuchała z uśmiechem. — Jak to miło brzmi. — Bo to jest miłe. — Wiem. Kocham Alexandra i na pewno kochałabym dziecko Olliego, ale ja po prostu... Mary, ja po prostu nie mogę... W porządku, zawrzyjmy jednak porozumienie. Twoja sprawa, co zrobisz, ale jeśli zajdziesz w ciążę, przyjadę i będę przy tobie w czasie porodu. — Jako pielęgniarka? — spytała Bettina zaintrygowana. — Jako pielęgniarka lub jako osoba towarzysząca. Tak, jak ty będziesz chciała i jak zdecyduje doktor. Prawdopodobnie będę ci bardziej pomocna jako osoba towarzysząca, ale to ty wybierzesz. Ollie też może być przy tobie. W ciągu pięciu lat wiele się zmieniło. A skoro gadacie o dziecku, to myślicie się pobrać? — Do diabła, nie! — roześmiała się Bettina. — Po prostu się zastanawiam. — W każdym razie Ollie się nie upiera. — Więc może nie będzie się upierał przy dziecku? 261 DANIELLE STEEL — Może. — Bettina nie była o tym przekonana, a jednocześnie nie miała całkowitej pewności, czy chce, by Ollie rezygnował. Skończyła właśnie trzydzieści cztery lata i jeśli miała jeszcze urodzić dziecko, była na to odpowiednia pora. 45 Miesiąc po tym, jak minął sześciotygodniowy okres wynajmu purpurowego domu na plaży, przenieśli się do ślicznego domu z kamienia