... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Biada, gdyby nie było tych duchów, których świat będzie nienawidził, a Bóg ukocha je ponad wszystko! Biada, gdyby ich nie było, żeby cierpieć i wybaczać, kochać i pracować w posłuszeństwie Panu! Świat uległby zniszczeniu pośród mroków, chłodu, w śmiertelnym letargu, w otępieniu umysłowym, dzikiej i zezwierzęcającej niewiedzy. Bóg więc będzie ich wzbudzał i zawsze będą. I któż będzie mógł narzucić Bogu, aby tego nie czynił? Ty, Sadoku? Lub ty? Zaprawdę powiadam wam, że nawet duchy Abrahama, Jakuba i Mojżesza, Eliasza i Elizeusza nie mogłyby narzucić Bogu tych ograniczeń, a Bóg jeden wie, jak święci byli oni i jakimi wiecznymi światłami są.» «Zatem nie chcesz uzdrowić tej niewiasty ani też jej potępić?» [– pytają Jezusa.] «Nie.» «I uznajesz ją za prorokinię?» «Jest natchniona, tak.» «Jesteś jak ona demonem. Chodźmy. Nie wypada trwonić czasu z demonami» – mówi Sadok, potrącając Chrystusa, jak... gbur, żeby Go odsunąć. Większość idzie za nim, kilku pozostaje, pośród nich ten zwany Joelem Alamotem. «A wy nie idziecie za nimi?» – pyta Jezus wskazując na odchodzących. «Nie, Nauczycielu. Pójdziemy, bo zapadła noc, ale chcemy Ci powiedzieć, że wierzymy Twemu osądowi. Bóg wszystko może, to prawda, a dla nas, wpadających w liczne grzechy, On może pobudzić te duchy, żeby nam przypomniały o sprawiedliwości» – mówi jeden bardzo sędziwy mąż. «Dobrze powiedziałeś. A pokora, jaką ukazujesz, jest w oczach Boga większa niż twoja wiedza.» «Zatem wspomnij na mnie, gdy będziesz w Swoim Królestwie.» «Dobrze, Jakubie.» «Skąd znasz moje imię?» Jezus uśmiecha się, nie odpowiadając. «Nauczycielu, pamiętaj także o nas» – mówi trzech innych. A ostatnim, który się odzywa jest Joel Alamot, który mówi: «I błogosławmy Pana, który nam dał tę godzinę.» «Błogosławmy Pana!» – odpowiada Jezus. Żegnają się i rozstają. Jezus podchodzi do apostołów. Z nimi idzie do niewiasty, która znowu przyjęła swą pierwotną pozycję: siedzi skulona na wystającym korzeniu. Jej ojciec i matka pytają z niepokojem: «Zatem nasza córka jest demonem? Oni powiedzieli nam to odchodząc...» «Nie, nie jest demonem [– odpowiada im Jezus. –] Trwajcie w pokoju i kochajcie ją, gdyż czeka ją cierpienie, jak wszystkich jej podobnych.» «Ale oni powiedzieli, że Ty ją tak osądziłeś...» «Skłamali. Ja nie kłamię. Bądźcie spokojni.» Jan z Efezu podchodzi z Salomonem i innymi uczniami: «Nauczycielu, Sadok groził im, uprzedzam Cię o tym.» «Im czy jej?» «Im i jej. To prawda? Odpowiedzcie.» «Tak. Powiedzieli to nam, jej matce i mnie, że jeśli nie uciszymy naszej córki, wtedy biada nam. A do Sabei powiedzieli: „Jeśli będziesz mówić, doniesiemy Sanhedrynowi”. Przewidujemy nieszczęście dla nas!... Ale nasze serce jest spokojne z powodu tego, co Ty mówisz... i resztę zniesiemy... Ale ona... Co z nią mamy zrobić? Poradź nam, Panie.» Jezus się zastanawia, a potem odpowiada: «Czy nie macie krewnych z dala od Betlei?» «Nie, Nauczycielu.» Jezus się zastanawia, a potem podnosi głowę i patrzy na Józefa, Jana z Efezu i Filipa z Arbeli i nakazuje: «Udacie się z nimi w drogę powrotną. Potem od Betlei, z nią i z jej posagiem, pójdziecie do Aery. Powiecie matce Tymona, żeby ją zatrzymała w Moje Imię. Ona wie, co znaczy mieć prześladowanego syna.» «Tak uczynimy, Panie. To dobra decyzja. Aera jest oddalona i nie jest w zasięgu ich ręki» – odpowiadają wszyscy trzej. Ojciec i matka Sabei całują dłonie Nauczyciela, dziękując Mu i błogosławiąc Go. Jezus pochyla się nad niewiastą, dotyka jej głowy owiniętej welonem i cicho ją woła: «Sabeo, posłuchaj Mnie!» Niewiasta unosi głowę, patrzy na Niego, a potem osuwa się na kolana. Jezus kładzie jej dłoń na głowie: «Posłuchaj, Sabeo. Pójdziesz tam, dokąd cię wysyłam, do pewnej matki. Chciałbym cię wysłać do Mojej, ale to nie jest możliwe. Służ nadal Panu w sprawiedliwości i posłuszeństwie. Błogosławię cię, niewiasto. Idź w pokoju.» «Dobrze, mój Panie i mój Boże. Ale kiedy będę musiała mówić, czy będę mogła?...» «Duch, który cię kocha, poprowadzi cię stosownie do chwili. Nie wątp w Jego miłość. Bądź pokorna, czysta, prosta i szczera, a On cię nie opuści. Odejdź w pokoju!» Przyłącza się ponownie do grupy apostołów i do Zacheusza oraz jego towarzyszy, którzy zatrzymali się w odległości kilku kroków, żeby powstrzymać też innych ciekawskich. «Chodźmy. Zapadła noc. Nie wiem, co zrobicie, aby powrócić do Jerycha, wy, którzy musicie tam iść.» «Mówimy to raczej ze względu na niewiastę i jej rodziców. Ale jeśli Ty osądzisz to za dobre, pozostaniemy poza domem, a Ty i oni możecie spać w nim do rana» – proponuje jeden z przyjaciół Zacheusza. «Dobra myśl. Idźcie powiedzieć Sabei, żeby przyszła tu ze swymi krewnymi i z uczniami. Będą tu spać. Ja zostanę z wami. To nie jest noc wietrzna. Rozpalimy ogień i poczekamy tak na świt. Ja, pouczając was, a wy – słuchając Mnie.» I powoli udaje się w drogę przy pierwszym blasku księżyca. 223. W BETABARA Napisane 7 listopada 1946