... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Była niespokojna, zniecierpliwiona, poirytowana. Rhonda Price nie wróciła jeszcze na wyspę. Pomieszczenie, w którym Daventry przechowywał dokumenty, było dosyć ciasne, ale Cyrus uważał, że i tak jest wygodniejsze od schowka. Co prawda Szklany Dom w ogóle trudno byłoby nazwać przytulnym, jednak wnętrze skrytki ze szkłem wydawało się Cyrusowi absolutnie nie do przyjęcia. Nigdy nie uważał siebie za człowieka z nazbyt wybujałą wyobraźnią, a prawdę mówiąc sądził nawet, że nieco mu jej brakuje. Jednak gdy zaglądał do skrytki, czuł się tak, jakby patrzył na kryształową dżunglę, gdzie okruchy szklą były liśćmi egzotycznych roślin, a wielokształtne kryształy oczami drapieżników. W opinii Cyrusa, Daventry naprawdę zatracił miarę, projektując to pomieszczenie. Zdawało się, że nie ma tam nic, co choćby przez sekundę nie świeciło łub nie migotało. W odróżnieniu od galerii znajdującej się na trzecim piętrze, schowek nie był urządzony w klasycznym, muzealnym stylu, gdzie poszczególne eksponaty oddzielone są od siebie ciemniejszymi przejściami. Panowała tutaj niesamowita, surrealistyczna atmosfera. Ściany i sufit wyłożone były lustrami, a poszczególne okazy zamknięte w szklanych pojemnikach. W rezultacie eksponaty odbijały się w nieskończoność w lustrzanych powierzchniach. Jednak najgorszym elementem schowka było dla Cyrusa oświetlenie. Cały pokój tonął w bladozielonej poświacie, rzucanej przez barwione neony, umieszczone pod szklaną podłogą. Eksponaty, uwięzione w specjalnie podświetlanych szklanych kopułach, świeciły tak jasno, jakby wykonane zostały z cennych klejnotów. Eugenia znajdowała się w otoczeniu topazowych waz, rubinowych pucharów, turkusowych butelek i szmaragdowych dzbanków. Prace wykonane z czystego szkła wyglądały na tym tle wyjątkowo dziwacznie. Cyrus miał wrażenie, że te wszystkie filiżanki, misy i dzbany stworzone zostały dla duchów. Eugenia stalą po drugiej stronie pokoju. Cyrus uśmiechnął się do siebie, widząc jej szczupłą sylwetkę, pochyloną nad wielkim, szklanym przyciskiem do dokumentów. Znów była kocicą. Miała na sobie kolejny sweter z ogromnej, zdawało się - nieograniczonej kolekcji obcisłych ubrań. Ten miał szeroki, sztywny kołnierzyk i długie, wąskie rękawy. Podczas pracy w skrytce Eugenia nosiła małe, czarne pantofle, w których poruszała się także po Szklanym Domu. 148 149 Jayne Ann Krentz Ostre krawędzie Skupienie malujące się na jej twarzy rozbawiło, a jednocześnie zafascynowało Cyrusa. Patrzył, jak Eugenia ostrożnie obraca w dłoniach przycisk do papieru. Z miejsca, w którym siedział Cyrus, przycisk wyglądał jak szklana szkatułka, w której stłoczono mnóstwo drobnych, błyszczących, kryształowych kwiatów. * Czy to bardzo cenne? - Spytał z zaciekawieniem. * To zależy, co uważasz za bardzo cenne - odparła Eugenia nie odrywając spojrzenia od oglądanego przedmiotu. - To francuskie szkło. Całkiem ładne. Warte jakieś kilkanaście tysięcy dolarów. Ale dla Leabrook nie jest to jakiś szczególnie cenny eksponat. Nasza kolekcja szkla- nych przycisków ma już kilka bardzo ciekawych przykładów. * Rozumiem. Cyrus przyglądał się jej wdzięcznie wygiętemu ciału, kiedy zapisywała coś w notesie. Gdy uświadomił sobie, że rodzi się w nim coraz większy głód, nie mający jednak nic wspólnego zjedzeniem, zmusił się do odwrócenia głowy. Pomyślał, że drobne ćwiczenia siły woli bardzo mu się przydadzą. Na pewno kształtują charakter. Poza tym nie powinien ulegać seksualnej obsesji na punkcie kobiety, która nie czuła tego w stosunku do niego. * A ty znalazłeś coś ciekawego? * Jeszcze nie. - Spojrzai na stertę dokumentów, które odłożył już na bok. - Tylko zwykłe dokumenty, jakie spodziewałem się znaleźć u kolekcjonera cennych dzieł sztuki. Poświadczenia autentyczności, dowody sprzedaży, zdjęcia, opisy. Ale dotąd sprawdziłem tylko jedną trzecią szuflad. Jeszcze sporo przede mną. * Może spróbuję zadzwonić jeszcze raz do Rhondy Price. * Dzwoniłaś już do niej z dziesięć razy. Widocznie nie ma jej na wyspie. Nie ma sensu dzwonić, dopóki nie przypłynie następny prom, Eugenia wydęła usta, gotowa natychmiast przeciwstawić się Cyrusowi. Potem jednak westchnęła głośno. - Pewnie masz rację. - Ostrożnie odłożyła przycisk na miejsce i wyjęła ze szklanego pojemnika duży, bogato zdo biony kielich. - Poznajesz ten? Cyrus przyglądał mu się przez chwilę. * To ten puchar z obrazu, który kupiłaś przedwczoraj, tak? * Tak. - Eugenia objęła spojrzeniem błyszczący, zielonkawy pokój. - Nellie najwyraźniej malowała go w tym pomieszczeniu. To samo tło jest zresztą na obrazie, który podarowała mi przed śmiercią. Na pierwszym z serii. * Powiedziałaś, że razem jest ich cztery? * Bo tak mówiła mi Nellie. Na razie mamy dwa. Ciekawe, co się stało z pozostałymi. * Może nie zdążyła ich dokończyć - podsunął Cyrus łagodnie, starając się nie zranić Eugenii. * Nie. Powiedziała wyraźnie, że namalowała cztery. - Eugenia podniosła emaliowaną buteleczkę perfum. - Ładna. Bardzo ładna