... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Kochała malować, przelewała swe myśli na papierze, będąc pod wpływem LSD-25. Ja natomiast, zaczytywałem się we wszelaką literaturę - pisywałem nawet pamiętniki, lecz po śmierci Monicy, spaliłem wszystkie, uznałem bowiem ten etap życia za zamknięty i nie mogłem pozwolić, aby ktoś wtargnął w me wspomnienia. W pierwszej fazie naszej znajomości nie rozumiałem kompletnie tych ludzi - prezentowali kompletnie inny światopogląd, traktowali życie z przymrużeniem oka. To inna mentalność, ja, rodowity Polak, wychowany w zupełnie innych tradycjach nie pojmowałem obyczajów Amerykańców. Wkrótce jednak, stałem się częścią tego jednego wielkiego rozumu. Uzupełnialiśmy się nawzajem, wspieraliśmy i pomagaliśmy sobie - pieniężnie bądź w nauce. Zawsze wiedziałem że mogę na nich liczyć, nigdy mnie nie zawiedli. Czy oni, mogą powiedzieć o mnie to samo? Znów zaczynam siebie obwiniać. Taki już jestem, odłączając się od tego trój osobowego rozumu, stałem się jedynie cząstką która potrzebuje uzupełnienia. Bez niego nie może funkcjonować. Opisuje to w ten sposób, jakbyśmy razem jako pięciolatki, kąpali się w jednej wannie. Nie, skądże. Pierwszy raz zobaczyłem ich na egzaminach wstępnych, który był zresztą jednym z najgorszych dni w mym życiu. Przez wszystko trzeba przejść, przeżyłem więc i to. Wszystko zaczęło się banalnie, podczas czwartego okresu drugiego semestru roku pierwszego. Szedłem przed korytarz główny - kierowałem się do głównych drzwi wyjściowych. W domu, w planach miałem przeczytanie zadane na jutro lektury (zadana była już tydzień temu, tyle że z nawału pracy nie byłem w stanie do niej przysiąść). Minął drzwi do ubikacji męskiej i w tym momencie poczułem potrzebę. Bez zastanowienia wszedłem, wszak zależało mi na dobrym rozgospodarowaniu czasu. Będąc w środku, rozejrzałem się mimowolnie po wnętrzu. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie że nigdy przedtem, jak długo już chodzę, moja noga więcej tu nie postanie (korzystałem z ubikacji na drugim piętrze). Ostry fetor rozlanego po podłodze moczu (ktoś nie był w stanie wcelować?) uderzył w me nozdrza z taką siłą, że przez chwilę stałem nieco otumaniony. Podszedłem do pisuaru i ponownie obrzuciłem pomieszczeni wzrokiem - tym razem nieco dokładniej. Roztrzaskane kafelki, wybite tylnie okno i porośnięty grzybem sufit pozostawiały, delikatnie mówiąc, wiele do życzenia. Wyrwane umywalki? Do tego wulgarne hasła, rozpisane na drzwiach kabin stanowiły śliczne dopełnienie - hasło "Janet to kurwa" doskonale współgrało z leżącym na posadzce, zakrwawionym tamponem. Usłyszałem głośny śmiech. Zapiąłem rozporek i spostrzegłem iż za ostatnią kabiną znajduje się dalsza część pomieszczenia. W tylnej części kibla rozciągała się długa, prostokątna sala, pełna umywalek i zabrudzonych, zbitych luster. Chyba od dawna nikt tu nie sprzątał. Na końcu sali dojrzałem dwóch osobników - co ciekawe byli z mojej klasy - nie znałem ich, jedynie z widzenia i specjalnie nie spieszyło mi się aby zmieniać tak ustawioną relację między na nami. Głośno rozmawiali o jakimś filmie śmiejąc się opętańczo. Opierający się o umywalkę koleś wyglądał śmiesznie - krótkie, sięgające do kolan, czarne jeansowe spodnie, do tego T- Shirt z logiem jakiejś kapeli z hasłem "NIE PRZEJMUJ SIĘ, JEZUS WYBACZY CI WSZYSTKO". Trzymał w dwóch palcach skręta i zaciągnął się mocno. Łyknął z opakowanej torbą śniadaniową plastykowej butelki nieco piwa i (jakby) gniewnie spojrzał się na mnie. Sięgające do ramion, czarno-brązowe dready zakrywały jego twarz. Po chwili podał jointa swemu kumplowi, siedzącemu w rogu sali - blondynowi w krótkich kręconych włosach, ubranego w kraciastą koszulę i spodnie 3/4. Podszedłem do umywalki. - Ej, ty! - krzyknął ciemny w moją stronę. Drugi nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Milczałem. Zignorowałem go. Przynajmniej starałem się. Odkręcił kurek z zimną wodą. Zamoczyłem w płynącej z kranu wodzie swe dłonie. - Ty stary, mam do czynienia z głuchym? - rzucił upokarzająco do swego znajomego. Ten tylko parsknął śmiechem i łyknął porządnie ze swojej, identycznej butelki. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie przywykłem do takich sytuacji. Nikt nigdy nie zwracał na mnie uwagi - zawsze byłem skryty w cieniu - stałem się niemalże niezauważalny. A tu nagle ktoś się do mnie pierwszy odezwał. Można to było potraktować jako nowe doświadczenie. Nie zdobyłem się na odwagę by odpowiedzieć mu cokolwiek. - Boisz się? - tym razem zadał w moją stronę. nie lubiłem takich prób nawiązania kontaktu. Tak w ogóle, to nie znałem żadnych możliwości na który można było nawiązać znajomość. W każdym bądź razie, ta już mi się nie spodobała. "Tak, to prawda boję się. Jestem zamknięty na sześć spustów u musiałbyś być cholernie upierdliwy aby dobrnąć do ostatniego zamka". Na dolne rzęsy oczu napłynęły mi łzy. Odwróciłem głowę o przez załzawione oczy me widzenia nieco się rozmazało, przez co stało się niewyraźne. mimo to, wciąż widziałem ich sylwetki. Nie potrafiłem zebrać się na odwagę aby podejść i spontanicznie nawiązać rozmowę. To wydawało się być proste - podejść, przedstawić się i zagaić zwyczajnie - np. zapytać o oceny z ostatniego egzaminu zaliczeniowego z historii. Nie byłem z tej oceny zadowolony, a od ponad roku nie pytałem się nikogo innego o ocenę jaką ma. Może czas to wreszcie... Z namysłu wyrwał mnie chrobot otwieranych drzwi. Burza myśli. Kto idzie? Czy to wykładowca Halsky z matematyki usłyszał chichy i wpadł zapoznać się z panującą tu sytuację. Ja też za to beknę! Siedzący pod oknem koleś panicznie wyrzucił butelkę za okno a stojący ciemny cisnął butelką o stojący pod umywalką kubeł na śmieci. Napięcie opadło. gdy do sali wpadła kołyszącym krokiem dziewczyna z mojego roku. Ją również dobrze znałem z widzenia. Trudno było jej nie zapamiętać: Długie, kasztanowe włosy, luźny ubiór i pokaźny tatuaż na lewej ręce zakrywający przestrzeń skóry od barku aż po łokieć. Imponująco doskonały, podobnie jak ona w każdym calu. Spojrzała na mnie kątem oka. Szła zdecydowanym krokiem w kierunku ciemnego. - Cholera, Monica, nie mogłaś wejść delikatniej. Tyle borwaru... - jęknął siedzący po oknem chłopaczyna i zapalił papierosa. - O, masz gifty. Poczęstuj mnie proszę - uprzejmie go poprosiła. Nie mógł odmówić. - Jak biologia? - zapytał ciemny całując jej szyję. - Mogło być lepiej. W sumie pewnie nie zaliczę - odsunęła się od niego i obmyła twarz nad umywalką