... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Yohns postanowił, że ustawi sprzężony z kamerą detektor ruchu i sfilmuje start okrętu Legionu. Jeśli stanie się to w czasie bardzo odbiegającym od terminu, który podał w meldunku, wyśle drugi raport, chociaż najpewniej dotrze on do Lariksa mniej więcej w tym samym czasie co ten okręt. Podobnie jak jego pryncypał Redruth, Yohns też oczekiwał, że to Grupa wykona pierwszy ruch. - Nie chcę żadnych bohaterów - szepnął haut Jon Hedley, obecnie zastępca dowódcy Grupy. - Ani mi to w głowie - powiedziała fizyk Ann Heiser. Razem z matematykiem Danfinem Froudem była jedną z trojga osób obecnych na zalanym światłem reflektorów stanowisku postojowym velva. Tworzyli niedawno powołaną Sekcję Analiz Naukowych. To Froude przekonał dowódcę, że Grupa bardzo czegoś takiego potrzebuje. - Nigdy nie widziałam siebie w roli Horacjusza na moście - dodała Heiser. - Mówię nie tyle do ciebie, ile do twojego szanownego kolegi, który wykazał się już samobójczą wręcz skłonnością do poświęceń - stwierdził Hedley. - Ale i tobie nie zaszkodzi przypomnienie. Cywilom starcza byle okazja, żeby dać się zabić. - Zwykłem dbać o swoją skórę - powiedział Froude. Hedley parsknął. - Nie zwracaj na niego uwagi. Jest po prostu zły, że nie pozwalam mu lecieć - rzekł z uśmiechem dowódca Legionu caud Angara, niewysoki mężczyzna nieco po pięćdziesiątce. Hedley chciał coś dodać, ale zamknął usta, gdy stanęli przed nimi dwaj młodzi oficerowie. Jednym był mil Garvin Jaansma, dowódca sekcji wywiadu Grupy, drugim cent Njangu Yoshitaro, dowódca kompanii zwiadu. Obaj zasalutowali. Garvin był muskularnie zbudowanym blondynem w wieku około dwudziestu pięciu lat i wyglądał jak postać z plakatu rekrutacyjnego. Dwa lata młodszy Njangu miał ciemną skórę i był raczej szczupły. Jego imię pochodziło ze starożytnego ziemskiego języka suahili i znaczyło „zły” albo „niebezpieczny”. Nikt nie próbował nigdy twierdzić, że jest inaczej. - Wszystko już załadowane - zameldował Jaansma. - Zostaje tylko pozbierać ludzi. - Żadnych problemów? - spytał Hedley. - Tylko jeden. Njangu spojrzał na niego zdziwiony. - Oprócz tych dwóch zabieramy jeszcze jednego cywila - wyjaśnił Jaansma. - Kogo niby? - spytał Njangu. - A ciebie. - Zebrało ci się na żarty... - Żadne żarty - stwierdził Garvin. - Z twoich akt wynika, że właśnie zakończyłeś przewidzianą umową turę zaciągu. Cztery lata przeleciały jak jedna chwila i pora zapłacić ci odprawę, żebyś znalazł sobie godziwą pracę. Na przykład przy kopaniu rowów, bo przy innej cię nie widzę... Njangu udało się w końcu domknąć szczękę. - Szefie, zechce mu pan powiedzieć, że to nie pora na błazeństwa. - W żadnym razie - powiedział Angara, opanowując chichot. - Raczej go pochwalę, że pamięta o detalach, co czyni go tym lepszym żołnierzem. Domyślam się, że wracasz do cywila? Njangu zatkało. Hedley przyjrzał mu się uważniej. - O co chodzi? Yoshitaro nie odpowiedział od razu. Zaczynał dopiero pojmować, że naprawdę stał się w pełni, legalnym cywilem i może im kazać, by się wypchali, a potem wreszcie sobie odpocząć. Przez cztery lata groził, że tak właśnie zrobi. Nie trafił tu dobrowolnie, ale z wyroku sądu, przed którym stanął jako kryminalista. A teraz wreszcie odzyskał własne życie. I co dalej? - Do diabła - mruknął - wolelibyście, żebym uniósł łapę i znowu wyklepał przysięgę? - Tylko jeśli sam tego chcesz - powiedział Garvin. - Bo w ogóle to owszem, chyba będzie nam ciebie brakowało. Hedley spojrzał na zegarek. - Nie mamy wiele czasu. Pospiesz się zatem, jeśli masz jeszcze coś do załatwienia. - Dobra, możesz przyjąć, że zgłosiłem się na ochotnika - powiedział Yoshitaro do Garvina. - A teraz idź się pożegnać z ukochaną. - Można, sir? - Jaansma spojrzał na Hedleya. - Już cię nie ma. Garvin ruszył ku grupie cywili, a dokładniej - ku Jasith Mellusin, właścicielce Mellusin Mining, miliarderce, która swego czasu pozwoliła Grupie w każdej potrzebie korzystać ze swoich pieniędzy