... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

 Ja dzisiaj nie jestem pan Goldman! stary matros, mo|no powiedzie, pies morski si zostaBem i o wiele nie zobacz natychmiast wszystkich std wychodzi, pójd wam tak przeklina, |e si dzieci psia krew zgorsz.  Panie Gie, pan mo|esz by dla nas pies, pan mo|esz by stary matros, pan mo|esz wymy[la, co si panu gba do ust przyniesie. Po co masz pan nas std ^rzuci? Ja musz tego zrobi z powodu mnie za to pensj pBac, |ebym pilnowaBem Porzdku na statek. 37 No ju|! Raz, dwa, trzy, prosz wychodzi! Czy si wychodzi?  Nie, nie wychodzi si!  Tak? No dobrze! Ja id! Czy wy wicie, dokd ja si udaj? Ja id na swój kapitaDski pomostek wypi butelkie naszego matrosowskiego grogu. Jak ju| go ja wypij, za starego wariata bd. Niech Bóg zabroni, co ja wtedy mogie zrobi. Ja mogie zbi wam wszystkim po mordzie, ja mogie przewraca komina, ja mogie zatopi caBego statku na dno razem z towarami.  Panie Goldman, kogo idziecie buja, przy dzisiejsze wod statku zatopicie? Przecie| mielizna jest, a zreszt z kryminaBa by[ pan nie wyszedB. Dobranoc si z panem! I podró|ni, [miejc si gBo[no, wypchnli kapitana z kajuty, zaryglowujc drzwi. Nieszczsny dowódca, widzc caB beznadziejno[ swego poBo|enia, zaniechaB wypicia porcji grogu, ale natychmiast po przybyciu statku do Warszawy za|daB spisania protokoBu na opornych pasa|erów. Sprawa trafiBa do sdu grodzkiego, gdzie przywódcy buntu podró|nych zostali skazani na grzywn po 5 zBotych za zajcie miejsca w niewBa[ciwej klasie. GBowa spod Bó|ka Dziwn i straszn przygod prze|yB niedawno pan Judka Kranc, drobny finansista. Podczas jednej z nieprzeliczonych wizyt u dBu|nika, pana Kornatki, kiedy pan Judka robiB wyrzuty pani Kornatkowej z powodu mizernej wypBacalno[ci nieobecnego w domu jej maB|onka, rozlegBo si gwaBtowne walenie w drzwi. Pani Kornatko chwyciBa finansist za rk i krzyknBa z rozpacz:  Bo|e, co to bdzie, jak m| pana tu zastanie!  Co znaczy, co bdzie? ZapBaci mnie moich procentów.  Panie, pan go nie zna! kiedy jest pijany i zastanie w domu jakiego[ m|czyzn, zabija go bez miBosierdzia.  Przede wszystkim ja nie jezdem m|czyzna, tylko starozakonny, a po drugie, pani Kornatkowa, zostaw pani takich |artów. Mnie nieprzyjemnie jest. On mo|e za to Badnie posiedzie.  Niestety, to nie s |arty! sByszy pan, co on wyprawia. Nie ma rady, musz pana gdzie[ schowa