... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Nie mogąc się doczekać, aż zobaczy miejsce, które wkrótce stanie się ruiną, Shankolin odepchnął zdziwionego Esselina na bok i zdecydowanym krokiem przestąpił próg. Dalej nie dotarł. Z szybu po przeciwnej stronie wystrzeliły dwa wąskie promienie i trafiły go w pierś na wysokości serca. Umarł, zanim zdążył upaść na plecy. Mistrz Esselin dostał ataku histerii, starał się odsunąć jak najdalej od ciała. Tunge najpierw zawołał o pomoc, a potem przyjrzał się martwemu mężczyźnie i w zamyśleniu podrapał się po głowie. Zsunął nieboszczykowi kapelusz i zobaczył bliznę na twarzy, pochylił się i podniósł lewą rękę. Brakowało czubka wskazującego palca. Tunge popędził do głównej sali, pogrzebał w górnej szufladzie swojego biurka i wydobył stamtąd harfiarski szkic, który kiedyś dostał. W korytarzu był już Mistrz Stinar, który przyszedł sprawdzić kto tak wrzeszczy i dlaczego. Stinar wezwał uzdrowiciela, by zajął się Mistrzem Archiwistą. Gdy Tunge pokazał mu portret, Stinar natychmiast skontaktował się z D'ramem i Lytolem z Warowni nad Zatoczką i zwolnił do domu wszystkich pracowników w budynku poza niezbędną obsługą. Zatrzymał też strażnika pilnującego tylnych drzwi, który nic nie rozumiał i tylko powtarzał, że nigdy nie wpadło mu do głowy, żeby wypytywać Mistrza Esselina. Przecież on ciągle wchodził i wychodził z tego budynku, no nie? Kiedy przybyli D'ram i Lytol, Stinar pokazał im ciało i poprosił, żeby Tunge opowiedział wszystko po kolei. - Jak już mówiłem Mistrzowi Stinarowi, zobaczyłem jak z tych dwóch miejsc wysoko na przeciwległej ścianie wychodzą dwa promienie światła - wskazał na punkty na ścianie, bojąc się przestąpić przez. próg, choć zwykle robił to wiele razy każdego dnia, bo sprzątał i porządkował to pomieszczenie. - Z tego co słyszałem, nic tu nie działało od czasu, kiedy umarli Assigi z Mistrzem Robintonem. Lytol i D'ram długo wpatrywali się w zwłoki, a potem spojrzeli po sobie. - Raz już tu dotarł, pamiętasz? - powiedział Lytol swoim spokojnym głosem, w którym dźwięczał smutek. - Kiedy razem z tamtymi dwoma zaatakował Assigi. Wtedy Assigi powstrzymał napastników falą dźwiękową. Mówił, że ma wbudowane moduły obronne. Zaskoczony Stinar przenosił wzrok z jednej twarzy na drugą. - Ale to musiało być ze dwanaście Obrotów temu. - Trzynaście i jeden siedmiodzień w tę albo w tamtą - odpowiedział Lytol. - Assigi rozpoznawał każdą osobę, która choć raz pojawiła się w tym pomieszczeniu. - Chcesz powiedzieć, że system samoobrony Assigi jest w dalszym ciągu sprawny? - spytał Stinar z podziwem. Lytol popatrzył na niego ze spokojem. - Zaryzykowałbym stwierdzenie, że niektóre wewnętrzne obwody wcale się nie rozłączyły. Tak wyrafinowany system jak Assigi bez trudu rozpoznał tego człowieka jako napastnika. Jak wiesz, Mistrzu Stinarze, komputery mają dobre moduły pamięci. Cech Harfiarzy poinformowano, wysyłając wiadomość przez jaszczurkę ognistą, a Cabas, jedyny człowiek, który kiedykolwiek rozpoznał przywódcę fanatyków, poleciał na Lądowisko, by go zidentyfikować. - Nie wiesz, kto to był, Mistrzu Mekelroy? - spytał Lytol. Cabas powoli potrząsnął głową. Pseudonim "Piąty" przydawał się tylko dla wygody. W Kopalni 23 w Gromie nazwano go "Szklarzem", ale to również nie było jego prawdziwe imię. Cabas miał nadzieję, że upłynie wiele czasu, zanim lord Toric się zorientuje, że Piąty też już nie będzie mu służył. Teraz, jeśli uda mu się znaleźć Czwartą i ją także wyeliminować, będzie można zapomnieć o fanatykach. Esselin nie przeżył wstrząsu i zmarł po kilku dniach na udar mózgu. W każdym razie tak twierdził uzdrowiciel z Lądowiska. O incydencie szybko zapomniano i Tunge znów podjął swoje obowiązki sprzątacza w pomieszczeniu Assigi. Gdy F'lessan zaczął codziennie pływać w morzu, nabrał chęci do życia, wróciła mu zdolność koncentracji i poprosił o podręczniki astronomii, żeby móc razem z Tai zająć się studiami. Posłał nawet kogoś do obserwatorium po wydruki, które zabrał na spotkanie smoczych jeźdźców. Oboje mieli wrażenie, że zdarzyło się to przed wiekami. Może i tak było, przemknęła mu myśl... ale Tai dostrzegła jakieś pasmo i chcieli to sprawdzić. Potem ich uwagę przykuła nową plama. Chociaż wydruk oznaczono jako zdjęcie czasowe i poświęcili cały ranek na wyliczenie orbity, okazało się, że to kolejna asteroida między pomniejszymi planetami; nic specjalnego. W ten sposób spędzili poranek i przećwiczyli sobie konfigurowanie orbit. Tai zaproponowała, że mogą pomóc Erragonowi, jeśli poproszą o najnowsze wydruki z Warowni nad Zatoczką. Stary Mistrz może nie mieć już czasu na analizowanie wydruków, bo przecież nadzoruje budowę trzech nowych obserwatoriów - to na Zachodnim Kontynencie nie zostało jeszcze nazwane - a poza tym prowadzi wykłady, których organizacji podjęła się jego Warownia. Golanth zaczął chodzić, najpierw kulejąc, a potem z większą pewnością siebie, aż w końcu energicznie spacerował po całym tarasie. Próbował rozkładać poranione skrzydło, ale poruszało się niezgrabnie, pomimo wszystkich masaży i cuchnących smarowideł. Partner Sagassy, który przywiózł świeże jedzenie, przyglądał mu się przez dłuższą chwilę. - Mnie się zdaje, że coś można z tym zrobić. Tam dalej nie jest daleko do ziemi. - Golanth nie zejdzie po schodach - odpowiedział F'lessan. -Jest za długi. - Ale rampa by się nadała. Zakręcona i bardzo szeroka - powiedział Jubb, z namysłem trąc podbródek. - Mam drewno. Będzie mocna. Ile waży ten smok? F'lessan i Tai wymienili spojrzenia, a F'lessan wybuchnął śmiechem. - Co w tym śmiesznego? - Waży tyle, ile mu się wydaje - wykrztusił F'lessan. Na te słowa Tai również się roześmiała. Jubb przeniósł wzrok z jego twarzy na Sagassy, Keitę i na innych, a potem wzruszył ramionami