... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Anna potrząsnęła głową. – Andy by tego nie zrobił. Poza tym on tam był... – przerwała. – On tam był. Współczuł i wskazał palcem na mnie. Widzę tę scenę, Anno. Widzę ją wyraźnie – rzekł, pochylając się nagle do przodu. – Dlaczego miałoby mi zaleć na tym pamiętniku, wytłumacz mi, proszę? To on handluje antykami i dziełami sztuki. On jest pośrednikiem. – Podniósł ku niej wzrok. – A zatem? Zadałem ci pytanie. Dlaczego ja miałbym zabierać ten pamiętnik? Wzruszyła ramionami. – Jest atrakcyjny. Jest artystycznym dokumentem historycznym i dziełem sztuki. Zawiera szkice Luizy Shelley. Wart jest dużo... – Głos jej zamarł. – Wart jest dużo pieniędzy! – powtórzył jak echo. – Ja nie potrzebuję pieniędzy, Anno. I nie potrzebuję dziennika Luizy. Czy to jasne? – Spojrzał w okno kabiny. – A teraz będzie lepiej, jeśli sobie pójdziesz. – Toby, przepraszam. – Wyjdź! – W jego oczach znów pojawił się nieprzejednany chłód. Skrzywiła się i skierowała ku drzwiom. Na progu odwróciła się jeszcze raz. – Przykro mi. – Mnie też. – Czy możemy nadal być przyjaciółmi? Zapadła cisza, a po chwili Toby przecząco pokręcił głową. – Chyba nie, Anno. Odsunęła zasuwkę na drzwiach i wyszła na zewnątrz. Zatrzymała się i wzięła głęboki oddech; ku swemu strapieniu była bliska płaczu. Odwróciła się i pobiegła korytarzem. Za nią otworzyły się drzwi i Toby wyjrzał na korytarz. – Anno! – zawołał, szukając jej wzrokiem. Nie zważając na to, wbiegła na schody i skierowała się prosto do swojej kabiny. Wbiegła do środka, szarpnąwszy drzwi tak mocno, że uderzyły o ścianę, a potem z trzaskiem się zamknęły. Z nagłym jękiem stanęła jak wryta. Kabina nie była pusta. Powietrze przesycała mdląca woń żywicy i mirry. Na środku stała tajemnicza postać; postać smukła, niematerialna, ale o sylwetce łatwej do rozpoznania. Anhotep obrócił się do niej. Poczuła, że szuka wzrokiem jej oczu, gdy powoli zaczął unosić ku niej wąskie, wiotkie ręce. Krzyknęła. Całe jej ciało stało się zimne. Nie mogła oddychać. Rozpaczliwie próbowała odwrócić się do drzwi, poruszyć, oderwać od niego wzrok, ale nie mogła. Coś trzymało ją w miejscu. Czuła, że nogi zaczynają się pod nią uginać, a przed oczyma zamigotały dziwne, czerwone błyski. Zaczynała już osuwać się na podłogę, gdy otworzyły się drzwi i do kabiny wpadł Toby. – O co chodzi? Co się stało? Usłyszałem twój krzyk. – Jak szalony rozglądał się wokół i chwyciwszy rękę Anny, przyciągnął ją do siebie. – Anno, co się stało? Czy ktoś tu był? Kabina była pusta. – Czy to Watson? – Toby odsunął Annę, tym razem łagodnie, i otworzył drzwi łazienki. Nikogo tam nie było i w żadnym innym miejscu nikt nie mógł się ukrywać. – Nie, to nie Andy. To kapłan Anhotep. – Anna drżała gwałtownie. – Czytałeś o nim w pamiętniku Luizy. Kapłan, który podąża za moim flakonikiem. To on był teraz z kabinie. Stał tutaj! – powiedziała, wskazując miejsce na podłodze w odległości około pół metra od swoich stóp. – Ale flakonika tutaj nie ma. Andy go zabrał. Trzęsła się tak bardzo, że zęby jej szczękały. Powoli osunęła się na łóżko i siedziała, patrząc na Toby’ego. Zapadło długie milczenie i Anna zastanawiała się, czy Toby ją wyśmieje, czy wyszydzi każde jej słowo. Zacisnął wargi. – Nazwisko Andy’ego Watsona jakoś dziwnie często pada w naszych rozmowach, nieprawdaż? – Znów rozejrzał się po małej kabinie. – Widziałaś tę zjawę wcześniej? Widziałaś coś dzisiaj rano na łodzi? Czy właśnie tego ducha zobaczyłaś? Tego kapłana? Poczuła, że przepływa przez nią fala ulgi. Uwierzył jej! Nie pomyślał, że jest szalona. Skinęła głową. – Mówiłaś mi, że na flakoniku ciąży jakaś klątwa. Ale nigdy nie powiedziałaś, jaka i dlaczego. Dlaczego nie wspomniałaś o tym, kiedy czytaliśmy pamiętnik? – Żebyś uznał, że zwariowałam? Jak myślisz, co by się stało, gdyby taka opowieść obiegła statek? „Jedna z pasażerek widuje kapłana ze starożytnego Egiptu!”. Albo wszyscy wpadliby w panikę i wrócili do domu, albo kazano by mnie odseparować, a co najmniej stałabym się obiektem żartów – powiedziała, opierając głowę na rękach. – A zresztą mało mnie to obchodzi. – Czy ktoś jeszcze o tym wie? Skinęła głową. – Serena. – I co o tym sądzi? – Wierzy mi. Zna się trochę na wierzeniach starożytnego Egiptu. Studiowała jego religie i rytuały. Wie, co robić. Zamierzała wziąć ten flakonik i odprawić nad nim jakieś modły, ale właśnie wtedy zabrał go Andy. – Dlaczego, u licha, pozwoliłaś mu na to? Anna wzruszyła ramionami. – Po prostu z nim wyszedł. Chyba oniemiałam ze zdumienia. Omal się z nim o to nie pobiłam. Powiedział, że wyręczy mnie i umieści go w bezpiecznym miejscu. Toby usiadł na łóżku obok Anny. – Moim zdaniem bardziej prawdopodobne jest to, że zamierza ten flakonik przehandlować – powiedział z goryczą. – Najpierw musiałby go ode mnie odkupić. – Anna potrząsnęła głową i uśmiechnęła się blado. – A ponieważ uważa, że to falsyfikat, nie zaoferowałby mi zbyt wiele. – Chyba że sprzedał go jako wyrób autentyczny – powiedział Toby i dodał z westchnieniem: – Ale nadal nie wiemy, gdzie się podział pamiętnik. – Spojrzał na zegarek. – Zbliża się pora obiadu. Czy nie uważasz, że posiłek w zatłoczonej jadalni dobrze zrobi nam obojgu? Nie pojawi się tam żaden duch. Będziemy mogli ochłonąć, przemyśleć sytuację i przeanalizować zachowanie Watsona