... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Teraz skradałem się pomiędzy leszczynami starając się dojrzeć i usłyszeć przeciwnika. Znowu coś błysnęło pomiędzy liśćmi. Szedłem ocierając się lewym ramieniem o mur. Wtem zauważyłem ciemniejszą plamę. Wyglądało to na przejście w furcie pod murem. Mrużyłem oczy, pragnąc cokolwiek zobaczyć w absolutnych ciemnościach. Brnąłem przez stertę liści, śmieci. Starałem się jak najmniej hałasować, ale i tak było to nieuniknione. Dotarłem do kraty, była uchylona. Po schodkach wyszedłem na dziedziniec dawnego przedzamcza. Wszędzie było cicho i spokojnie. Szukając cienia penetrowałem podwórze, zajrzałem na dziedziniec zamkowy. Wreszcie postanowiłem, że dokładnej penetracji zamku dokonam jutro. Teraz nieznajomy uciekł mi i mógł czaić się w mroku, obserwować moje ruchy. Ćma już wiedział, że interesuję się tym, co on robi. Żałowałem, że nie sprawdziłem, czy są pozostali mieszkańcy wozów kempingowych. Może dowiedziałbym się, kto jest wspólnikiem Cezarego. Czyżby klowni? Zszedłem do podziemnego przejścia. W połowie około ośmiometrowego tunelu żałowałem nawet, że nie wyszedłem przez otwartą bramę. Wędrowałem, lewą ręką badając ścianę, a prawą wyciągając przed siebie. Nagle poczułem obcy zapach i uderzenie w tył głowy. Zamroczyło mnie, ból przeszedł przez całe ciało jak silne wyładowanie elektryczne. Obudziłem się nie wiem po jakim czasie. Napastnik związał mnie, zakneblował i zostawił w przejściu. Wiedziałem, że prędzej czy później ktoś mnie uwolni. Gdyby Ćma chciał mnie zamordować, uczyniłby to od razu. Siedziałem oparty o mur i ręce skrępowane za plecami już mnie bolały. Przechyliłem się i upadłem na bok. Ćma fachowo zawiązał supły, bo więzy przy każdym ruchu zaciskały się na moich ścięgnach, potęgując ból. Miałem czas do rana, by pomyśleć i zaplanować następny ruch. Wiedziałem, że Ćma czegoś szuka, a może Pan Samochodzik miał rację, iż on i my idziemy tropem relikwii? Szukałem w pamięci informacji o relikwiach. Czytałem, że miasto Esztergom na Węgrzech otrzymało kiedyś fragmenty Krzyża Świętego jako podarunek od cesarza bizantyjskiego. Za to cesarz Justynian II przekazał w 569 roku relikwie Krzyża Świętego do Poitiers we Francji, do klasztoru, w którym żyła święta Radegonda. Jej klasztor został zaraz po tym przemianowany z Notre Damę na Sainte Croix. Katedra Notre Damę w Paryżu kryje w swoim skarbcu dwie relikwie Krzyża Świętego. Również i w wiedeńskim Hofburgu w skarbcu Habsburgów znajdują się fragmenty krzyża podarowane przez cesarza bizantyjskiego. Cztery kawałki krzyża z europejskich kościołów - Sancta Croce w Rzymie, z katedry we Florencji, z katedr w Pizie i Notre Damę w Paryżu poddano badaniom mikroskopowym. Potwierdzono, że pochodzą z drzew oliwnych. Inną relikwią jest Święty Gwóźdź. Czytałem o aż 33 takich relikwiach. Oczywiście nie oznaczało to istnienia 33 gwoździ, a tylko tylu odłamków, do których dodawano zeszlifowane fragmenty z prawdziwych. Najwcześniej wspomnianym prawdziwym jest Święty Gwoźdź z Sancta Croce. Jest charakterystyczny dla epoki rzymskiej: 11,5 centymetra długości (pierwotnie 14 centymetrów), kwadratowy trzpień o bokach szerokości 9 milimetrów. Jeszcze inną relikwią są ciernie z korony cierniowej, którą zdobyli krzyżowcy i poszczególne ciernie rozeszły się do wielu kościołów w Europie Zachodniej. Przyznam się jednak, że nigdzie w pamięci nie mogłem wygrzebać informacji o relikwii Krzyża Świętego w Polsce. Pamiętałem jedynie z wykładów o relikwiarzu komtura Kowalewa Pomorskiego Henryka von Bodego z 1365 roku i krzyżu relikwiarzowym z kaplicy zamkowej w Brodnicy wybudowanej w latach 1330-1340. Jak zauważyliście, oba obiekty były związane z historią zamków na trasie cyrku, ale oba pochodzą z XIV wieku i są obecnie dobrze zabezpieczone. Jeżeli relikwię krzyżowca odnaleziono by, to jego potomkowie nie szukaliby jej tak długo. Ona musiała tu gdzieś czekać na odkrywcę, na nas lub Ćmę. Te rozmyślania sprawiły, że mimo upiornych warunków zasnąłem. Obudziło mnie potrząsanie za ramię. Widziałem, że już był ranek, a więc była szansa na uwolnienie wcześniej, niż sądziłem. Nade mną była pochylona Monika. Poczułem ten sam zapach co w nocy. „Czyżby to ona była Ćmą?” - zastanawiałem się. „Raczej nie uwalniałaby mnie osobiście”. - Chodźcie tu! - Monika kogoś wołała. Zaraz w wąskim przejściu stanęło kilka osób. Wbijałem wzrok w ciemność, by zobaczyć, kto tu jest i jaką ma minę. Byli to: pan Ludwik, Pedro, Bartek, Beata. Brazylijczyk wyjął nóż i przeciął sznury