... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Każdy ma chęć na zjedzenie czegoś innego, kiedy źle się czuje, a Archie miał, moim zdaniem, osobliwe chęci. Leżał na łóżku jęcząc i nagle mówił: — Myślę, że zjadłbym chyba melasy albo jakiegoś soku. Czy mogłabyś mi z nimi coś zrobić? — Starałam się, najlepiej jak umiałam, spełnić tę prośbę. Zaczęłam chodzić na kursy stenografii i buchalterii, żeby mieć jakieś zajęcie w ciągu dnia. Jak wszyscy już wiedzą dzięki nie kończącym się artykułom w gazetach niedzielnych, świeżo upieczone żony czują się zazwyczaj osamotnione. Co mnie dziwi to to, że oczekują one czego innego. Mężowie pracują, cały dzień nie ma ich w domu, a żona po ślubie z reguły przenosi się do zupełnie innego środowiska. Musi zaczynać życie od nowa, nawiązywać nowe znajomości i przyjaźnie, znaleźć sobie nowe zajęcia. Przed wojną miałam w Londynie przyjaciół, ale teraz wszyscy się rozpierzchli. Nan Watts (obecnie Pollock) mieszkała wprawdzie w Londynie, lecz ja nie miałam odwagi do niej się odezwać. Brzmi to głupio i rzeczywiście było głupie, niemniej nie można udawać, że różnice majątkowe nie dzielą ludzi. To nie jest kwestia snobizmu czy pozycji społecznej, chodzi po prostu o to, czy możesz sobie pozwolić na to, na co pozwalają sobie twoi przyjaciele. Jeśli mają duże dochody, ty natomiast niewielkie, to sytuacja zaczyna być kłopotliwa. Czułam się trochę samotna. Tęskniłam do szpitala i moich tamtejszych przyjaciół, do codziennej pracy, tęskniłam do rodzinnych stron, ale wiedziałam, że nie ma na to rady. Towarzystwo to nie jest rzecz, której potrzebuje się na co dzień — to coś, co chwyta za serce i niekiedy staje się tak niszczące jak obrastający cię bluszcz. Lubiłam te swoje kursy stenografii i buchalterii. Czułam się poniżona z powodu łatwości, z jaką uczyły się stenografować czternastolatki i piętnastolatki, w buchalterii za to im się nie dawałam i sprawiało mi to satysfakcję Pewnego dnia w szkole handlowej, dokąd chodziłam na te kursy, nauczyciel przerwał wykład, wyszedł z sali, po czym wrócił i oznajmił: — Na dzisiaj koniec. Wojna się skończyła! Wydawało się to nieprawdopodobne. Nic nie wskazywało na to, żeby coś takiego mogło się zdarzyć — nic nie świadczyło o tym, że wojna się skończy za sześć miesięcy albo za rok. Na froncie we Francji bez zmian. Zyskano albo stracono kilka jardów. Szłam ulicami całkiem oszołomiona. Stałam się świadkiem jednego z najdziwaczniejszych widowisk, jakie kiedykolwiek widziałam — doprawdy wspominam je do dziś z pewnym jakby lękiem. Wszędzie na ulicach tańczyły kobiety. A przecież Angielki nie mają skłonności do publicznego tańczenia — taka reakcja jest bardziej właściwa dla Paryża i Francuzów. Wyszły jednak na ulice, śmiały się, krzyczały, nawet podskakiwały wesoło w jakimś dzikim szale radości — niemal w rozpasaniu wesołością. To było przerażające. Czuło się, że gdyby znaleźli się tu jacyś Niemcy, kobiety rzuciłyby się na nich i rozszarpały na kawałki. Niektóre sobie chyba podpiły, a wszystkie tak wyglądały. Zataczały się, chwiały na nogach i pokrzykiwały. Kiedy dotarłam do domu, Archie już wrócił z Ministerstwa Lotnictwa. — No i skończyło się — powiedział z typowym dla siebie spokojem i bez emocji. — Spodziewałeś się, że nastąpi to tak szybko? — spytałam. — Och, chodziły takie słuchy, ale mieliśmy nic nie mówić. A teraz musimy zdecydować, co zrobimy. — Jak to co zrobimy? — Myślę, że najlepiej będzie, jeśli odejdę z lotnictwa. — Naprawdę chcesz rzucić lotnictwo? — Zdumiałam się. — Nie ma tam przyszłości. Musisz to zrozumieć. Nie może tam być przyszłości. Żadnych awansów przez lata całe. — Co będziesz robić? — Chciałbym przenieść się do City. Zawsze chciałem tam się znaleźć. Mam jedną czy dwie propozycje. Zawsze bardzo podziwiałam jego zmysł praktyczny. Archie przyjmował wszystko bez zdziwienia i ze spokojem koncentrował swój umysł, a był to tęgi umysł, na następnym problemie. Mimo zawieszenia broni życie toczyło się dalej tak jak przedtem. Archie chodził codziennie do Ministerstwa Lotnictwa. Wspaniały Bartlett, niestety, został szybko zdemobilizowany. Pewno książęta i hrabiowie robili, co się dało, żeby znów zapewnić sobie jego usługi. Zamiast niego mieliśmy teraz kogoś okropnego o nazwisku Verrall. Myślę, że się starał, ale był niedołęgą, nic nie umiał robić. Nie widziałam nigdy w życiu tyle brudu, tłuszczu i zanieczyszczeń na srebrach, talerzach i sztućcach jak wtedy. Naprawdę się ucieszyłam, gdy dostał papiery demobilizacyjne. Archie wziął urlop i pojechaliśmy do Torquay, gdzie rozchorowałam się, jak z początku myślałam, na jakąś okropną dolegliwość żołądkową z ogólnym fatalnym samopoczuciem. Było to jednak coś zupełnie innego — pierwsza oznaka, że jestem w ciąży. Bardzo mnie to podekscytowało. Uważałam, że po wyjściu za mąż automatycznie niemal ma się dzieci. Po każdym urlopie Archie’ego przeżywałam gorzkie rozczarowanie, że nie pojawiają się oznaki zapowiadające nadejście dziecka. Tym razem tego nawet nie oczekiwałam. Poszłam do doktora — nasz drogi stary doktor Powell był już na emeryturze, musiałam więc znaleźć sobie innego. Nie miałam ochoty chodzić do żadnego z lekarzy, z którymi pracowałam w szpitalu — znałam zbyt dobrze ich samych i ich metody. Wybrałam się zatem do pewnego miłego doktora, którego los uszczęśliwił skądinąd posępnym nazwiskiem Stabb. Miał bardzo ładną żonę, w której mój brat Monty kochał się od dziewiątego roku życia. — Nazwałem swojego królika Gertrudę Huntly — oznajmił wówczas — bo tak się nazywa najpiękniejsza pani, jaką widziałem w życiu. — Gertrudę Huntly, później Stabb, okazała się bardzo miła i powiedziała, że bardzo ją to wzruszyło, podziękowała też Monty’emu za to wyróżnienie. Doktor Stabb stwierdził, że jego zdaniem jestem zdrowa, nic złego więc mi nie grozi, i to wszystko. Nie robiono szumu z powodu mego błogosławionego stanu. Jestem bardzo zadowolona, że w tamtych czasach nie było żadnych przychodni dla ciężarnych kobiet, do których cię ciągają co miesiąc lub co dwa. Uważam, że bez nich czułyśmy się znacznie lepiej. Doktor Stabb tylko mnie poinformował, że powinnam zjawić się u niego albo u innego doktora w Londynie mniej więcej na dwa miesiące przed porodem. Wtedy będzie można stwierdzić, czy wszystko przebiega normalnie. Zapowiedział, że mogę rano mieć torsje, ale po trzech miesiącach dolegliwości te ustąpią. Pod tym względem, muszę z przykrością dodać, że się mylił. Nie przestałam mieć porannych torsji. Na dodatek trapiły mnie i o innych porach. Wymiotowałam cztery, pięć razy dziennie, co w Londynie sprawiało mi spory ambaras