... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Zacharski nie odpowiedział, bo manipulując przyciskami wideofonu, powiększał sobie kolejne akapity szukając w dodatku turystycznym ogłoszeń "last minutę". Korzystając z milczenia Zacharskiego, J. Nóżka pospieszył z wyjaśnieniami. - Kiedy to przyszło do nas z Krakowa, też nie mogliśmy uwierzyć. Dobrze, że w krakowskim UOP-ie sprawę poronińską przechwycili nasi ludzie, a nie wtyki Milczanowskiego. - K... (dec. prok.) mać, jaką sprawę poronińską? Ja nic nie wiem. Podtykacie mi a to "Tygodnik Podhalański" i jakaś johimbina, a to probówka z jakimś syfem. A teraz co? Rękopis, k... (dec. prok.), z podpisem: "Władimir Iljicz Lenin" i datą, no tak - Oleksy zerknął jeszcze raz na leżącą przed nim ryzę odbitek. - 5 luty 1937 rok... Rewelacja... K... (dec. prok.), Nóżka, Zacharski won z mojego gabinetu. Rozmawiacie, k... (dec. prok.), z premierem tego pier... (dec. prok.) państwa, a nie, k... (dec. prok.), z redaktorem naczelnym tygodnika "Nie z tej ziemi". A kolegom z Krakowa poradźcie ograniczenie spożycia alkoholu. K... (dec. prok.), w trzydziestym siódmym to Lenin miał już za sobą jedenaście lat pobytu w mauzoleum na placu Czerwonym, no chyba że nocą zmartwychwstawał, skrobał sobie po ciemku niniejsze ostatnie dzieło, rano chował pod poduszeczkę w trumnie i znowu cały dzień pokazywał się wycieczkom jako mumia! Zacharski nie zwrócił uwagi na wybuch Oleksego. Wyraz twarzy oficera wywiadu wyrażał pełną koncentrację nacelowaną na ekranik wideotelefonu. Nagle napięte rysy zadrgały jak trącone struny gitary i rozluźniły się. Zacharski najwyraźniej znalazł to, czego szukał. Znów pod palcami Zacharskiego ugięły się gumowe klawisze klawiatury cyfrowej. - Stasiu, zadzwoń natychmiast pod 652-05-01 i zarezerwuj: Majorka, jedno miejsce. Turnus na koniec lipca -Zacharski mówił cicho i zdecydowanie. - A jak nie będzie miejsc? - To poślesz chłopaków i miejsca się znajdą. To biuro jest na Świętokrzyskiej 36. Mają trzymać miejsce, aż zjawi się gościu o nazwisku Ałganow. - Marian, załatwione. Coś jeszcze? - Podstaw mi mercedesa pod URM. Muszę posłać Łysego na korty. O! Zapomniałbym, gazetę z tym dodatkiem turystycznym, co go skanowałeś, połóżcie na tylnym siedzeniu, tylko, k... (dec. prok.), na pewno, bo zabiję. - Marian, k... (dec. prok.), nawaliliśmy kiedyś? - Dobra, Stasiu. Sorry, jest okay, ale wiesz, gardłowa sprawa. - Jasne. - No to, see you - Zacharski z angielska zakończył rozmowę. (Odruch nabyty w latach 1977-1981, kiedy pracując w USA jako agent bloku komunistycznego wykradał amerykańską dokumentację myśliwca F-15.) - Marian, oszalałeś chyba. Na żadne korty nie pojadę - Oleksy wydawał się być lekko przestraszony. - Józiu, nie histeryzuj, tylko zamknij się i słuchaj uważnie. Żartów jest koniec na dziś. Nie wykrzywiaj się, tylko słuchaj. W marcu tego roku jakiś palant z Poronina odkrył nad rzeką jakąś norę czy piwnicę, a w niej siedział sobie taki gościu. Nóżka, zdjęcia! J. Nóżka posłusznie wydobył z aktówki kilka fotografii formatu A-6 i położył je przed Oleksym. - No i kogo ci ten nieboszczyk przypomina? - A..., Marian, i to ma być właśnie Lenin, tak? W ch... (dec. prok.) chcecie mnie zrobić? Ryj rzeczywiście podobny, ale ten tu wygląda, jakby piknął miesiąc temu, a nie, ile to ma być? Pięćdziesiąt lat z haczykiem czy coś takiego, tak? Za durnia mnie macie? I ten tu jeszcze widać ma jakieś wyliniałe kędziorki na głowie. A Lenin, coś mi się zdaje, miał fryzurę podobną do mojej. - Oleksy był wyraźnie zbulwersowany. - To są włosy łonowe. W naszej pracowni medycyny sądowej robiliśmy mu sekcję. Facet miał kuśkę goluteńką jak niemowlę i wyraźne szwy na podbrzuszu. To, co widać na zdjęciu, to przeszczep włosów łonowych na głowę. Denat był badany na węgiel C14 i to jest naprawdę nieboszczyk z 1937 roku, a wtedy takich numerów nie robił w Polsce żaden chirurg plastyczny, a już na pewno nie góralom z Poronina. - Nie, k... (dec. prok.), Marian, wyście poszaleli w tym UOP-ie. Nie, no was już pojeb... (dec. prok.) całkiem. Co to za bzdury, k... (dec. prok.) wasza mać. - Olin, zamknij się i słuchaj dalej. W tej piwniczce zostało też znalezione bardzo fikuśne urządzonko. I takie dwa tam wkłady mineralne do niego. Jeden przezroczysty w środku, a drugi o różowawym zabarwieniu. Ten drugi denat trzymał w ręku. Półtora metra od tego różowego nic nie uległo pełnemu rozkładowi. Nawet na podłodze kartka taka leżała, to w obwodzie tego półtorametrowego promienia to ta kartka tylko pożółkła jak ten rękopis. A ta część kartki, co wystawała za półtorametrowy okrąg, to zetlała całkiem. Na proch. Premier Oleksy zamilkł. Zrezygnowany patrzył na Zacharskiego takim wzrokiem, jakim patrzy ojciec na syna, przyłapując go na samogwałcie. Z zaskoczeniem, rozbawieniem, zażenowaniem i politowaniem jednocześnie. Zacharski kontynuował: - Józek, co tak na mnie patrzysz? Bez dowodów bym do ciebie nie przyszedł. Mamy dowód, a nawet dwa. - Jaki dowód. To? - Oleksy wskazał na rękopis. - Tak, to też. W niektórych wydaniach dzieł Lenina są ilustracje: a to zdjęcie listu Lenina, a to jakiegoś innego fragmentu odręcznego tekstu. Nasz grafolog zrobił analizę. Zgadza się. - No dobra. Uwierzę, że do Polski trafił jakiś nieznany rękopis, ale że Lenin i że to jest z 1937 roku, to bzdura oczywista. - Mamy pojemnik na fekalia. - K... (dec. prok.), co? - Taki kibel drewniany z więzienia w Nowym Targu, to znaczy z Domu Kultury. - Nie, jaz tobą Marian nie mam siły. - Bo w Domu Kultury... - zaczął Zacharski. - K... (dec. prok.), kibel z Domu Kultury. - Jak chcesz, k... (dec. prok.), zrozumieć to, k... (dec. prok