X


... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Wturla� si� z powrotem do �rodka i usiad�, opieraj�c plecami o drewnian� �cian�. W czasie gdy zmienia� magazynek, Alevy ukl�k� przy oknie i zacz�� strzela� kr�tkimi seriami w zas�on� dymn�. Na pod�og� posypa�y si�, grzechocz�c, puste �uski, a powietrze wype�ni�a wo� spalonego kordytu. - Mills i Burow s� ju� na pok�adzie - powiedzia� Hollis. - Chcesz i�� pierwszy? B�d� ci� kry�. 212 Alevy spojrza� na zegarek. - Nie, ty id� pierwszy. Zosta�o jeszcze kilka minut. Hollis ruszy� w stron� drzwi, a potem obejrza� si� do ty�u. - No id� - powiedzia� z u�miechem Alevy. Hollis s�ysza� dochodz�cy z polany warkot helikoptera. - Zaraz odleci - stwierdzi�. - Chod� ze mn�. Alevy siedzia� obok drzwi, opieraj�c si� o �cian�, i nie odpowiada�. Wydawa� si�, pomy�la� Hollis, wyj�tkowo odpr�ony i po raz pierwszy, odk�d go zna�, pogodzony z samym sob�. - To, co zrzuci�e� z helikoptera, to nie by� gaz usypiaj�cy, prawda? - zapyta�. - Nie. - Gaz paralityczny? - Tak. U�y�em sarinu. Tabun jest tak�e dobry, ale... - Dlaczego? Dlaczego, Seth? - Och, sam wiesz dobrze dlaczego. - Ale... Jezu Chryste, cz�owieku... tu jest prawie trzystu Amery- kan�w... kobiety, dzieci... - Oni nie mog� wr�ci� do domu, Sam. Nigdy. Oni nie maj� �adnego domu. Tu jest ich dom. Wiesz o tym. Hollis wyjrza� przez okno i zobaczy�, �e zas�ona dymna zaczyna si� przerzedza�. Pogrzeba� w sk�rzanej torbie i wyj�� z niej ostatni� �wiec� dymn� i ostatni granat z gazem bojowym. Wci�� prowadzono w ich stron� ogie�, ale przede wszystkim dochodzi� go odg�os wymiot�w i przekle�stwa. - A wi�c Departament Stanu i Bia�y Dom postawi�y na swoim - powiedzia� Hollis. - To miejsce ma zosta� wymazane z pami�ci. I ty podj��e� si� to wykona�? Alevy spojrza� na zegarek. - Id�, Sam. Nie prosz� ci�, �eby� tutaj umar�. - A ty masz zamiar to zrobi�? - Mam na sumieniu blisko tysi�c ludzi - stwierdzi�, nie od- powiadaj�c wprost na jego pytanie, Alevy. Spojrza� na Hollisa. - To by� m�j pomys�. Gaz truj�cy. Trzeba to by�o zrobi�. Dla dobra kraju. - Co mo�e z tego wynikn�� dobrego dla kraju? - Zawarli�my kompromis. CIA i Pentagon nie b�d� torpedowa� inicjatyw pokojowych i wszystkich tych bzdur, ale w zamian za to zatrzymamy dla siebie dowoln� liczb� agent�w Szko�y Wdzi�ku, kt�rych zacz�li�my ju� zgarnia� w Ameryce. Reszty mo�emy pozby� si� po cichu, bez konieczno�ci wytaczania im proces�w. A wszystko to sta�o si� mo�liwe dzi�ki tobie i materia�om dostarczonym przez 213 Surikowa. Dzi�ki tobie uda�o nam si� wyj�� z impasu. Zak�adamy w�asn� Szko�� Wdzi�ku w Ameryce. Rozumiesz? - Obawiam si�, �e tak. - Nie b�d� takim cholernym skautem. Tym razem obracamy przeciwko nim ich w�asn� bro�. Stworzymy pierwszorz�dn� szko�� dla naszych agent�w. Burow i Dodson b�d� w niej pe�nili funkcje dziekan�w. Genialny pomys�, nie s�dzisz? - Ty na to wpad�e�? - Oczywi�cie - odpar� Alevy. - Ale powiem ci o czym�, co nie by�o bynajmniej moim pomys�em. Ani ty, ani Lisa nie mieli�cie wydosta� si� st�d �ywi. Zgodzili si� na to, aczkolwiek musz� przyzna�, niezbyt ch�tnie, twoi w�a�ni ludzie z wywiadu wojskowego. ��cznie z genera�em Vandermullenem. - Wi�c dlaczego?... - Och, nie jestem a� taki nieludzki, Sam. Naprawd� s�dzisz, �e m�g�bym j� tutaj zostawi�? - Nic, co zrobisz, nie jest ju� mnie w stanie zadziwi�. - Dzi�kuj�. Ale tego nie m�g�bym zrobi�. A co do ciebie... c�, lubi� ci� i daj� ci szans�. Mo�esz si� st�d jeszcze wydosta�. Hollis przys�uchiwa� si� coraz g�o�niejszemu warkotowi turbin. - A co z Surikowem i jego wnuczk�? - zapyta�. - Ok�ama�e� mnie? - Niestety tak. Zostan� w Moskwie troch� d�u�ej. Musz� zosta�, w przeciwnym razie KGB dowiedzia�oby si�, �e Surikow wyda� nam absolwent�w Szko�y Wdzi�ku. A my nie mo�emy do tego dopu�ci�, dop�ki nie wy�apie ich FBI. Wiesz o tym. - Prawdziwy z ciebie sukinsyn. - Prawdziwy patriota. Pociski znowu zacz�y uderza� w �ciany budki, a po chwili da� si� s�ysze� g��boki terkot ci�kiego karabinu maszynowego. Z drew- nianych belek zacz�y si� sypa� drzazgi i Hollis rzuci� si� p�asko na pod�og�. - K�ad� si�! - krzykn�� do Alevy'ego. Kule rozbi�y radiostacje i kaflowy piec, z kt�rego buchn�y na �rodek izby k��by dymu i popio�u. Kilka pocisk�w trafi�o w oparte o przeciwleg�� �cian� trzy trupy kagebist�w. Hollis us�ysza� syk wydzielaj�cych si� z nich gaz�w i poczu� rozchodz�cy si� po izbie zapach �mierci. Przyci�gn�� do siebie automat i przeturla� si� w stron� drzwi. Ciemno�� roz�wietla�y jasne b�yski z luf. Pos�a� w ich stron� kr�tk� seri�. - Podeszli pod sam� budk�! 214 Alevy nie wydawa� si� tym zainteresowany. Nadal siedzia�, opieraj�c si� plecami o �cian�. - A �eby by�o jeszcze �mieszniej, Sam, moi ludzie zamierzaj� przeszmuglowa� st�d Kellum�w. Dostan� posady nauczycieli w ame- ryka�skiej Szkole Wdzi�ku. Okaza�o si�, �e s� ca�kiem sprytni i a� si� pal�, �eby z nami wsp�pracowa�. Hollis kolejny raz zmieni� magazynek. - Co za kurewstwo. Ludzie, kt�rych mieli�my uratowa�, zgin�... - Tak jest. Ale ca�kiem bezbole�nie. Sarin dzia�a bardzo szybko. - Lisa i ja te� mieli�my zgin��. Ten sadysta Burow i w dup� kopani Kellumowie prze�yj�, gdy tymczasem ryzykuj�cy dla nas �ycie Surikow zostanie tutaj razem ze swoj� wnuczk�. A Dodson, kt�rego wszyscy chcieli�cie uciszy� na wieki, ucieknie z jednego piek�a tylko po to, �eby znale�� si� w nast�pnym: w tej twojej cholernej nowej Szkole Wdzi�ku. - Wszystko si� zgadza. Opr�cz tego, �e wydostanie Dodsona by�o twoim pomys�em. Ja chcia�em genera�a Austina. Ale i tak Charlie Banks i jego koledzy b�d� bardzo zadowoleni. Twoi zwierzchnicy te� b�d� zadowoleni, poniewa� nic ju� nie splami honoru zaginionych lotnik�w. Ci�ko by�oby wyja�ni�, dlaczego tylu z nich okaza�o si� zdrajcami. - Oni nie byli... - Byli. Nie musz� chyba dodawa�, �e r�wnie� CIA dosta�o to, czego chcia�o. - A ty, Seth? Czy osi�gn��e� to, czego chcia�e�? - Chyba tak. Mo�e osi�gn��em po prostu to, na co zas�ugiwa�em. Hollis przyjrza� si� w przy�mionym �wietle Alevy'emu. - Rozumiesz, jakie to wszystko jest potworne? - Naturalnie. A ty rozumiesz, jakie to genialne? Klasyczne przekszta�cenie wielkiej, wymierzonej przeciwko nam operacji szpiegow- skiej w ich totaln� kl�sk�. Znowu kupili�my troch� czasu dla obras- taj�cego t�uszczem, dekadenckiego Zachodu. Ludzie b�d� mogli dalej ubiera� si� w d�insy, bawi� si� w demokracj�, gl�dzi� o pokoju i wzajemnym zrozumieniu i pisa� ksi��ki dietetyczne..

 

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.