... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- A co z wzięciem zakładników? - To jest możliwe. Zwłaszcza gdyby znalazł się w pułapce. - Myśli pani, że to on kieruje tym, co się tam dzieje? - Nie wiem. Ma przyjaciół, którzy polują... - Szybko opowiedziała o klubie, o którym słyszała mnóstwo plotek. -1 co by pani zalecała? - Proponuję udać się tam z takimi siłami, by opór nie miał sensu - ale pojawia się problem zmowy. Jeśli dowiedzą się, że pan tam leci, mogą wystartować promem i uciec. - Nie, jeśli ich załoga jest w domu gościnnym - zauważył lord Thornbuckle. - To akurat łatwo będzie - sprawdzić, wszystko jest 2vi rutynowych raportach. - Przez cały ten czas wystukiwał rozkazy na swoim komunikatorze. - Jest tu królewski minister - Pathin Divisti - ale nie chciałbym angażować w to Korony, jeśli tylko da się tego uniknąć. Poza tym przyleciał na polowanie, nie ma tutaj żadnego personelu. Heris miała nadzieję, że jej twarz nie zdradziła jej myśli. Uważała ministrów Korony za szczególne przypadki biurokratycznej niekompetencji, których zmagania o władzę skutkowały nieoczekiwanymi zmianami w budżecie Służb. Cicho zadzwonił dzwonek przy drzwiach. Służący, którego Heris prawie nie zauważyła, otworzył, wpuszczając w pełni uzbrojony oddział milicji. Lord Thornbuckle uśmiechnął się do niej. - Kapitan Serrano, proszę zapoznać kapitana Siginda z sytuacją, podczas gdy ja będę ściągał dodatkowe informacje. Heris wyszła na zewnątrz. Myśliwi odjechali już jakiś czas temu i tylko z oddali dobiegały ciche odgłosy szczekania psów. Kapitan Sigindbył szczupłym, surowym, o dekadę młodszym od niej mężczyzną, którego wyraz twarzy nie uległ najmniejszej zmianie, gdy dowiedział się, że odprawę ma przeprowadzić kobieta w stroju myśliwskim. Heris zapoznała go z sytuacją. Na koniec mężczyzna kiwnął głową. - Oczywiście znam Bandon i niektóre większe wyspy w okolicy. Nie odwiedzałem tego miejsca od kilku lat, ale tak to wygląda. - Wyciągnął mapnik i zaczął przerzucać mapy. Po chwili wyświetlił Bandon w standardowym wojskowym formacie, z liniami topograficznymi i barwnymi oznaczeniami różnych typów roślinności. - Lądowisko jest tutaj... Promy lądują bardziej w głębi lasu. Kiedy powiększali lądowisko, oczyścili też trochę miejsca wokół domu na małe śmigacze. Tam jest trawa, a nie utwardzana nawierzchnia. Dobrze byłoby wiedzieć, ile osób jest w domu i na drugiej wyspie. - Wiem, że to pasażerowie jednego promu, ale nie wiadomo, czy skonfigurowano go dla cywilów, czy dla wojska. - Ach. Pani jest wojskowym? - Kapitan miał czujne i bystre oczy. - Eks. Zawodowa Służba Kosmiczna. - Jakieś doświadczenie w walce naziemnej? - Nie, nie osobiście. To... 2- Powód, dla którego nie rzuciła się pani w to jak ostatni dureń. Słusznie. - Kiwnął energicznie głową. - Ale rozumie pani nasz problem... - Oczywiście. Musi pan wiedzieć, ilu ich jest, jakie mają uzbrojenie i kto z pracowników lorda Thornbuckle’a jest po ich stronie. - Niewątpliwie zarządca terenów zewnętrznych - stwierdził. - Jestem tego pewien, bo to on odpowiada za kontrolę tych placówek. Musieli mieć jego kody, żeby aktywować nadajnik Bandon do wylądowania promu. -I ktoś na stacji - zauważyła Heris. - Tej, z której wystartował prom z jachtu czarterowego, bo z tego, co wiem, nie wolno tutaj używać prywatnych promów. - Racja. Ale wracając do Lepescu - mówi pani, że jest członkiem jakiegoś klubu myśliwskiego? Większość myśliwych stosuje ograniczenia dotyczące broni, jakiej używają. Czy pani może wie coś na ten temat? - Nie wiem - przyznała Heris. Otworzyły się drzwi i poj awił się lord Thornbuckle. Koścista twarz, którą dotąd uważała za pogodną, teraz daleka była od łagodności. - Pełne rejestry lotów promów z ostatnich trzydziestu dni - warknął. - Z tej stacji, przy której dokuje czarterowany jacht, wyleciało dwukrotnie więcej niż zwykle promów. Większość rzekomo zabierała zaopatrzenie dla domku na Bandon. Niezbyt często zaopatrujemy Bandon promami, a już zdecydowanie nie promami spoza planety. I na pewno nie o tej porze roku