... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Znieruchomiał z ręką ostrzegawczo wzniesioną w górę, a Ignaś, jak przerażona wiewiórka, skulił się w dziupli pomiędzy szafą a piecem. Ciężkie kroki zachwiały domem, potem ktoś przystanął u drzwi i - widać - podsłuchiwał, wreszcie energiczne stuknięcie we drzwi roztłukło na czerepy szklaną kulę ciszy. - Panie Raczek! Jest pan tam czy pan umarł, że tak cicho? - ozwał się głos zjeżony i szorstki jak stary koc. - Jestem, jestem - odrzekł skwapliwie Raczek. - Co się stało? - Nic się nie stało, tylko ja wychodzę do kina, a pan niech nie zapomni zgasić światła wychodząc. Pan sobie zbyt często urządza iluminację. Słyszy pan? - Słyszę, słyszę! - odkrzyknął Raczek pomyślawszy, ze raczej mógłby nie usłyszeć huczącej armaty niż tego głosu. Kiedy drzwi trzasnęły, pan Raczek wybuchnął jak petarda. - Możemy gadać! - cieszył się rozgłośnie. - Smok poszedł do kina. Cha! cha! Pojęcia nie masz, Ignasiu, jaka to dzielna dama. Królowa Amazonek pasłaby u niej gęsi. A gdybyś kiedy ujrzał stworzenie z obliczem tak nakrapianym jak indycze jajo, wiedz o tym, że to jej córka. Teraz jesteśmy wielcy panowie... Wyłaź z kąta, boś nie parasol, abyś tam tkwił bez ustanku... Nie bój się! Tu obok nikt nie mieszka, bo tam jest "salon". Każdy pies zawyłby na widok tego "salonu", ale tak się ta nora zowie. Dalej mieszka jedna pani, a dopiero poza jej pokojem, od podwórka, rezyduje władczyni. Aria z "Halki" jej się nie podoba, słyszałeś? Ta kobieta nie ma duszy, a jeśli ma, to taką żelazną jak żelazko do prasowania... Bóg z nią!... Teraz do stołu, panie Ignacy. "Pomian, panie, z Odrowążą..." - to też z "Halki"... "Zjedzą sobie tę kiełbasę!" - ten dodatek jest mój. Kiedy jestem wesoły, umiem z miejsca przerobić każdą arię. Siadaj, bracie, i jedz zdrowo! Dwaj chłopaczkowie, z których jeden miał siwą brodę, patrzyli z żywą radością na swoje uśmiechnięte oblicza i na poważną kiełbasę. Ignaś musiał raz jeszcze powtórzyć swoją smutną historię, Raczek raz jeszcze się rozrzewnił i raz jeszcze przysiągł duchowi swojemu, że tego miłego chłopczyny nie opuści. Po uczcie - zachowując przezornie ostrożność - zaznajomił go z terenem działania, pokazał wszystkie zakamarki mieszkania i wydał następujące rozkazy: - Umyjesz, kapcanie miły, nogi i potem legniesz na posłaniu. Weźmiesz część materaca z mego łóżka i jedną poduszkę, a nakryjesz się tym szczątkowym zabytkiem, co udaje dywan. I śpij, ale cicho! Nie gadaj przez sen ani nie śpiewaj. Gdyby kto dobijał się do drzwi, ucisz nawet serce, bo nasza dama słyszy, jak trawa rośnie albo jak mucha brzęczy. Ja teraz wyjdę, a ty zamkniesz drzwi na klucz, kiedy zaś usłyszysz, że cały dom zasnął, otwórz drzwi z klucza, abym mógł powrócić. Zrozumiałeś wszystko? - Zrozumiałem, proszę pana. - To dobrze. I jeszcze jedno: musisz to wszystko robić po ciemku. Moja gospodyni widzi zapewne i w ciemności, nigdy jednak do mojego pokoju nie wchodzi o tej porze. Do widzenia, dziecko kochane. Nie bój się i śpij sobie jak król, co się okrywa dziurawym dywanem. Czyś oszalał?... Co ty wyprawiasz? Mnie nikt nigdy nie całował po rękach... Ejże, panie miły, bo się pogniewam! Bądź zdrów... Bądź zdrów... Czego jeszcze? Ignaś, nagle wzruszony, rzekł cicho: - Niech się pan nie gniewa... Ja pana bardzo kocham. - Przesada, przyjacielu, przesada - mówił Raczek szybko, nie mniej wzruszony od Ignasia. - I mam prośbę... - dodał chłopiec. - Pan pewnie zobaczy w redakcji tego grubego pana. Bo ja chciałbym go przeprosić... Za tę czapkę i za wszystko... Czy ja mogę do niego napisać list? Raczek zmrużył oczy i długo patrzył dziwnym spojrzeniem w jasną twarz chłopięcą. - Pisz! - rzekł szybko. - Tam jest papier, atrament i pióro. Ignaś, pomyślawszy przez długą chwilę, pisał list. - Zaadresuj! - rzekł Raczek. - Dobrze, proszę pana. Jak to się pisze? "Szanowny Pan". - Nigdy! - zaśmiał się wesoło mąż. - "Szanowny Pan" jest na nic! Cha! cha! Pan Lepajłło jest Litwinem, a co drugi Litwin, którego nazwisko kończy się na o i w którym sterczą dwa ł, jest kniaziem. Wal mu: "Jaśnie Oświecony". - To pan Lepajłło jest księciem? - Jest czy nie jest, pisz "Jaśnie Oświecony". Doskonale! List zostanie doręczony... A ty jesteś uczciwa kreatura, Ignasiu. Dobrześ zrobił, żeś to napisał, bo pan Lepajłło wart nie tylko dobrego słowa, ale najlepszego