... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Będą wzywali nas do rzekomego powrotu do Kraju, który wiadomo czym by się skończył. Będą szukali wśród żołnierzy polskich ludzi o słabej woli i nerwach. Ta robota będzie ułatwiona o tyle, że po cofnięciu uznania legalnemu rządowi władze polskie pozbawiono instrumentów uświadamiających, choćby w postaci audycji radiowych, które teraz przestały służyć sprawie polskiej. Nie wątpię ani na chwilę, że żołnierze 2. Korpusu, którzy wiedzą dlaczego i o co Polska od tak dawna walczy, potrafią przeciwstawić się wrogim zakusom. Jesteśmy jedną wielką rodziną, która nie powstała drogą przymusu, ale wojennego związania się w służbie dla wspólnej sprawy - i taką rodziną, związaną dobrowolnie zadzierzgniętymi węzłami, chcemy pozostać. A niechęć do stosowania przymusu to jeszcze nie zgoda na rozbijanie nas przez wrogów. Wręcz przeciwnie: w odpieraniu takich ataków wroga będziemy solidni i mocni. Żołnierze! Znacie mnie nie od dzisiaj. Dziesiątki tysięcy spośród was pamiętają chwile, jakie wspólnie przeżywaliśmy w Rosji Sowieckiej. Wsparty waszym zaufaniem, świadom odpowiedzialności, jaka na mnie ciąży, szukałem wówczas wyjścia z sytuacji pozornie beznadziejnej. Bóg błogosławił moim wysiłkom. Znaleźliśmy się na ziemi choć obcej, ale przyjaznej, na której dane nam było przysposobić się do przyszłych zwycięskich bojów. W tych bojach na historycznym szlaku Monte Cassino_$ancona_$bolonia ukształtował się ostatecznie nasz wspaniały, od tryumfu do tryumfu idący 2. Korpus. Przyszłość 2. Korpusu w ciężkich chwilach jakie nadchodzą jest zapewniona. Mam na myśli nie tylko sprawy materialne, związane bezpośrednio z nami, ale także sprawę rodzin na obczyźnie żołnierzy 2. Korpusu. Cokolwiek będzie, jakkolwiek rozwiną się wypadki, ja osobiście oraz wszyscy wasi przełożeni, pozostając razem z wami w dobrej i złej doli, damy z siebie najwyższy wysiłek, aby naszego wspólnego dorobku strzec tak, aby zeń nic nie uronić, aby go pomnożyć ku chwale i pożytkowi Ojczyzny. Zmuszony dziś do milczenia Kraj patrzy w naszą stronę. Chce nas widzieć na ziemi ojczystej, do której i my dążymy i tęsknimy z całego serca, ale chce nas widzieć nie jako niewolników obcej przemocy, chce nas widzieć z rozwiniętymi sztandarami, jako chorążych i zwiastunów prawdziwej wolności. Gdy taki powrót dziś jeszcze nie jest możliwy, trzeba nam w zwartych szeregach czekać na pomyślną zmianę warunków. Zmiana ta nadejść musi. Gdyby bowiem miało być inaczej, to wówczas straszliwe i krwawe ofiary całego świata poniesione w ciągu sześciu lat, byłyby daremne. Nie można zaś wyobrazić sobie, by ludzkość nagle oślepła i naprawdę zatraciła świadomość śmiertelnego niebezpieczeństwa. Żołnierze! To ma nieugiętą wolę walki o życie i prawo, musi w końcu zwyciężyć. Przeczytaliśmy w ostatnich dniach owiane wiarą i przepojone taką wolą orędzie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Rządu Polskiego i rozkaz Naczelnego Wodza. Wypełnimy nasz obowiązek względem Ojczyzny i Jej prawowitych władz. Najjaśniejsza Rzeczpospolita niech żyje!". Wkrótce potem, 13 lipca, jechałem do Caserty na rozmowę z marszałkiem Alexandrem, który tymczasem miał w War Office omówić szereg spraw dotyczących bezpośrednio 2. Korpusu, a zwłaszcza powiększenia jego stanów w związku z napływem ochotników z Francji i Niemiec. W drodze myślałem, jakie dalsze złe wiadomości czekają mnie na tej naradzie. Od chwili przysłania depeszy brygadiera Fritha władze brytyjskie zachowywały głuche milczenie. Marszałek Alexander, który wielokrotnie dawał dowody sympatii dla Korpusu i przyjaźni dla mnie, był niewątpliwie w niełatwym położeniu. Decyzje polityczne zapadały w sprawie Korpusu poza nim, był jedynie wykonawcą zarządzeń. Polityczna strona zagadnienia, dla nas tragiczna, musiała w konsekwencji pociągnąć za sobą nieprzychylne zarządzenia wykonawcze. Dłużyła mi się ta droga nieznośnie. Chciałem jak najszybciej poznać prawdę. Marszałek Alexander przyjął mnie w towarzystwie szefa sztabu, gen. Morgana oraz pułkownika amerykańskiego Tappina i płk. Rankina. Na wstępie zapytałem, czy marszałek Alexander ma dla mnie wiadomości z Londynu w sprawach 2. Korpusu, a w szczególności czy udało mu się uzyskać zgodę na przeniesienie 12.000 Polaków - znajdujących się w obozach we Francji - do Włoch. Marszałek Alexander nie lubi ani ukrywać prawdy, ani jej łagodzić. Jasno przedstawił sytuację, która wyglądała jak następuje