... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Rzymianie jednak górowali i liczbą, i siłą, a przede wszystkim świetnymi nastrojami nad przygnębionymi i załamanymi przeciw- nikami. Skoro zwaliła się część muru i pod ciosami tyranów niektóre wieże190 poczęły ustępować, obrońcy od razu rzucili się do ucieczki i nawet tyranów ogarnął większy strach niż usprawiedliwiała powaga położenia. Albowiem nim jeszcze nieprzyjaciele wdarli się przez wyłom, stali jak odrętwiali, nie wiedząc czy uciekać, czy pozostać. Wtedy można było widzieć, jak ci ludzie, którzy przedtem byli tak butni i chełpili się swymi bezbożnymi czynami, teraz znajdowali się w stanie tak głębokiego przygnębienia i tak drżeli ze strachu, że aż litość brała na widok tej przemiany, mimo że chodziło o skończonych ło- trów. Zamyślili oni wypaść na okalający ich mur, straże odeprzeć, przebić się i ratować ucieczką. Ale gdy nigdzie nie widzieli swoich dawnych, wiernych im zwolenników (ci bowiem pouciekali, jak kogo zmusiła konieczność), a po- tem jedni przybiegali z wieścią, że cały zachodni mur został zburzony191, dru- dzy, że już wdarli się Rzymianie, inni, że już są tuż tuż i szukają ich, i jeszcze inni, którym strach mącił zdolność jasnego widzenia, że już zauważyli nie- przyjaciół na wieżach, wtedy upadłszy na twarze jęli wyrzekać na swoje sza- leństwo i jakby mieli podcięte ścięgna, nie byli w stanie uciekać. Tutaj najwyraźniej okazała się moc Boża nad bezbożnymi, jak i szczęście sprzyjają- ce Rzymianom. Tyrani bowiem sami pozbawili się bezpiecznej osłony i do- browolnie zeszli z wież, skąd żadną miarą nie można było ich wziąć siłą, lecz jedynie głodem. Rzymianie, którzy tyle trudu ponieśli przy zdobywaniu słab- szych murów, dzięki szczęśliwemu zrządzeniu losu zawładnęli teraz tymi, których nie mogły skruszyć żadne machiny. Albowiem te trzy wieże, o któ- rych mówiliśmy wyżej192, były silniejsze od wszelkich machin wojennych. 5. Skoro tedy je opuścili, albo raczej zostali stamtąd przez Boga wypę- dzeni, natychmiast schronili się w dolinie poniżej Siloe. Potem, ochłonąwszy nieco ze strachu, uderzyli na przyległą część okalającego miasto wału. Nie zdobyli się jednak na tak śmiały wypad, jak wymagała chwila, gdyż siłę ich złamały zarówno strach, jak i nieszczęścia. Odparci przez straże i rozproszeni na różne strony skryli się w podziemnych przejściach. Rzymianie po zdobyciu murów umieścili na wieżach godła i wśród wrzawy i radości śpiewali pean zwycięstwa193, skoro przekonali się, że koniec wojny był znacznie łatwiejszy niż jej początek. Kiedy bowiem weszli na ostatni mur bez przelewu krwi, nie mogli wprost w to uwierzyć i nie widząc żadnego wroga czuli się zbici z tro- pu, co nie było u nich zwykłą rzeczą. Potem rozbiegli się po wąskich ulicz- kach194 z dobytymi mieczami i zabijali bez różnicy każdego, kogo napotkali, a domy, w których chroniono się, podpalali razem z ludźmi. W czasie plądro- wania licznych domów nieraz zdarzało się, że wchodząc do środka w celu gra- bieży, natrafiali na martwe całe rodziny, izby zapełnione ciałami pomarłych z głodu, po czym wstrząśnięci widokiem tego, co tam zobaczyli, wychodzili z pustymi rękami. Jeśli zresztą litowali się nad tymi, którzy w taki sposób zgi- nęli, to względem żywych nie objawiali podobnych uczuć, lecz przeszywając żelazem każdego napotkanego, tarasowali uliczki trupami i całe miasto we krwi zatopili, tak że strumienie jej ugasiły płomienie w niejednym miejscu. Dopiero pod wieczór zaprzestano mordów, a w nocy szalał pożar i świt ósme- go dnia miesiąca Gorpiajos195 zastał Jerozolimę pogrążoną w ogniu, miasto przytłoczone w czasie oblężenia takim ogromem nieszczęść, że gdyby od swe- go założenia doznało tyle szczęścia, byłoby ze wszech miar godnym poza- zdroszczenia. Lecz nie zasłużyło na tak okropny los niczym innym, jak tylko tym, że wydało pokolenie196, które je wtrąciło w otchłań zagłady. Rozdział IX 1. Po wejściu do miasta197 Tytus zdumiewał się jego siłą obronną jako też wież, które tyrani opuścili wskutek zaślepienia. Widząc te masywne, strzelające w górę budowle198, rozmiary poszczególnych głazów i dokład- ność spojenia oraz podziwiając ich wyniosłość i szerokość, rzekł: "Zaiste, z pomocą Bożą walczyliśmy i Bóg usunął Żydów z tych warowni, bo cóż znaczą ludzkie ręce i machiny na takie wieże!". Wiele jeszcze wypowiedział podobnych uwag w rozmowie z przyjaciółmi i polecił uwolnić więzionych przez tyranów ludzi, których znaleziono w lochach199. Kiedy następnie kazał zburzyć resztę miasta i mury zrównać z ziemią, wieże te pozostawił dla upa- miętnienia towarzyszącego mu szczęścia, z którego pomocą zawładnął tym, co było nie do zdobycia200. 2. Skoro żołnierze już znużyli się ustawicznym mordowaniem i ujaw- niała się jeszcze znaczna liczba Żydów, którzy ocaleli, Cezar rozkazał zabi- jać jedynie uzbrojonych i stawiających opór, a pozostały tłum brać żywcem do niewoli. Żołnierze jednak wybijali nie tylko jeńców, o których mówił roz- kaz, lecz także starych i słabych, a tych, którzy byli w kwiecie wieku i mogli być przydatni, spędzili do świątyni i zamknęli w murach dziedzińca niewiast. Tytus uczynił strażnikiem nad nimi pewnego wyzwoleńca, a jednego z przy- jaciół201, Frontona, upoważnił do rozstrzygania o losie, na jaki kto zasługi- wał. Ten przeto kazał wszystkich buntowników i rozbójników, którzy sami wydawali jeden drugiego, pozabijać, a z młodych wybrać szczególnie ro- słych i pięknych w celu zachowania ich na czas triumfu. Z pozostałej liczby część tych, którzy mieli ponad siedemnaście lat, posłał związanych na roboty do Egiptu202, większość zaś Tytus podarował różnym eparchiom, gdzie mieli zginąć w teatrach bądź od miecza, bądź rozszarpani przez dzikie zwierzęta. Wszystkich poniżej siedemnastu lat sprzedano. W czasie, kiedy Fronton do- konywał rozdziału, zmarło jeszcze jedenaście tysięcy z głodu, po części dla- tego, że nie otrzymali pożywienia wskutek nienawiści strażników, a po czę- ści dlatego, że nie chcieli jej przyjąć nawet, gdy ją im dawano203. Zresztą, dla tak wielkiej rzeszy zabrakło zboża. 3. Ogólna liczba wszystkich ludzi, których wzięto do niewoli w czasie całej tej wojny, wyniosła dziewięćdziesiąt siedem tysięcy, a tych, którzy zgi- nęli w całym okresie oblężenia, milion sto tysięcy204. W większości byli to rodowici Żydzi, lecz nie stanowili miejscowej ludności