... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Właśnie dlatego - odparł Alaryk. Los nie był dla niego ostatnio zbyt łaskawy, ale chyba teraz rzeczywiście król powracał do dawnej formy, zaczynając myśleć logicznie. Jak za dawnych lat. Olbar miałby wreszcie powód do zadowolenia. - Dhugowie, nawet jeśli zwyciężą, z pewnością poniosą wielkie straty i w tym nasza nadzieja. Nie mogą przecież liczyć na żadną pomoc, żadne odwody. My tak. Jeśli dojdzie do kolejnego starcia musimy być przygotowani. Musimy zmobilizować wszystkie siły. Wszyscy muszą stanąć do boju... a nie tylko jedno państwo. - Po to tu w końcu przybyliśmy, jednak okoliczności... - Sakhil wskazał za okno, na ruiny miasta - zmieniły się zasadniczo. Przybyliśmy z poselstwem chcąc prosić o pomoc. Nikt jednak nie mógł przewidzieć tego... - Jednak - Alaryka nie opuszczało poczucie winy - przynajmniej części z tych strat można było uniknąć. Cała odpowiedzialność spada na mnie, ale może jeszcze nie jest za późno? Teraz trzeba ratować to, co pozostało! Nie wolno nam dopuścić do większych strat. Jeśli wierzyć przepowiedniom, Święty Miecz może przyczynić się do naszego zwycięstwa nad dhugami, by jednak tak się stało, nie wolno nam zapomnieć o kolejnej przepowiedni - miecz musi powrócić do Wendecji! - Alaryk nie pamiętał już, że całkiem niedawno była o tym mowa, zresztą nie pamiętał również wielu innych rzeczy, o których już mówił wielokrotnie, ale można było złożyć to na karb jego wieku i... psychicznego załamania, z którego z trudem się podnosił. Sakhil miał nadzieję, że z dnia na dzień będzie lepiej. - Szlachetny Warku, wyruszysz śladem Peruna, udzielisz mu pomocy i dopilnujesz, by miecz do nas wrócił. Nie zapominaj, że to mój wnuk i... przyszły następca tronu. Sakhil i tak ma pewnie rozkaz powrócić do Turanu, bez względu na wynik negocjacji, czyż nie tak? - No cóż - odpowiedział zapytany. - Nikt, jak już mówiłem, nie był w stanie, przewidzieć tego, co się stało, choć mój cel, w zasadzie, został osiągnięty. Miecz znajduje się w rękach Peruna, który wędruje teraz na północ. Miejmy nadzieję, że potrafi go użyć! Jednak prawdę powiedziawszy sądziłem, iż wraz z Perunem zaniosę go wpierw do mej ojczyzny. Miałem też nadzieję, że twoja armia ruszy razem z nami. Muszę jednak wyznać, że sabor był w tej kwestii większym pesymistą, a moje rozkazy... - Sakhil zamilkł, jakby obawiał się własnej szczerości. Okoliczności rzeczywiście zmieniły się diametralnie, a choć król raz już słyszał to wyznanie, teraz słowa miały paść na tak zwanym forum publicznym i oświadczenie Sakhila mogło zostać zupełnie inaczej odebrane. - Moje rozkazy nie wykluczały kradzieży - chwila ciszy, która wkradła się między jego słowa zdawała się zapowiadać najgorsze, jednak nieoczekiwanie wszyscy wybuchli śmiechem. - Ha - król bawił się lepiej niż inni. - Jakże bliska prawdy była Grimzell, rozsiewając plotki o waszych niecnych zamiarach! - Myślę, że te plotki nie były jej pomysłem. Teraz przecież już wiemy, że miała doradców, tajemniczych doradców... - Jednego z nich w końcu sama zlikwidowała - wtrącił któryś z niedawnych stronników królowej, ocalały z rzezi tylko dzięki kataklizmowi. - Zlikwidowała?! - Alaryk wcale a wcale nie wydawał się być tym faktem zdziwiony. - To do niej podobne. Pewnie uznała, że może się obejść bez ich pomocy... na nasze szczęście. - Ilu ich było? - Spytał Sakhil Wendecjanina. - Wiem o czterech. Widziałem śmierć tego jednego, dwóch zginęło w skarbcu... - Dwóch? No tak! - Alaryk przypomniał sobie, że natknął się na jeszcze jedne szczątki dhuga, gdy opuszczał katakumby. - Czwartego uśmiercił Perun w podziemiach - dodał Ferdoussi. Olbar, po wydostaniu go z więzienia, opowiedział mu o poczynaniach Peruna. - Bariera! To dzięki niej ocalał zamek. Czy to nie zdumiewające? - Alaryk wciąż był myślami w innym miejscu i czasie i nawet nie usłyszał, jak dzielnie poczynał sobie jego wnuk. - Ta część zamku ocalała, bo wciąż broni jej magiczna siła, czary rzucone przez naszych przodków. Właśnie ta siła zabiła dhugów, gdy usiłowali przekroczyć barierę i ta sama siła ocaliła część zamku przed zawaleniem się. To potwierdza nasze domysły. Siła ta chroni zamek przed dhugami. - Gdyby więc miał runąć... z naturalnych przyczyn... - szepnął z zadumą Sakhil. - Runąłby z pewnością - Alaryk dokończył myśl Sakhila. - Zastanawia mnie tylko jedno, a mianowicie, co stało się z Olbarem i Grimzell? Oczywiście. Potopili się, ale nasuwa mi się jedna myśl, jedno przypuszczenie. Otóż przed wiekami przodek Olbara, o tym samym imieniu zresztą, zwabił wrogów w pułapkę - Alaryk dyplomatycznie nie wspomniał, o jakich wrogów Wendecji chodziło. - Wiecie, że podziemi strzegło tysiące pułapek. Jedna znajdowała się tuż pod fosą. Wystarczyło pociągnąć za dźwignię, a korytarze napełniały się wodą z fosy... Mówiliście, że woda gwałtownie z niej znikła, jakby zapadła się pod ziemię. To mogło być to! Olbar znał bardzo dobrze tę historię. Może to właśnie on pociągnął za dźwignię, widząc nadchodzącą Grimzell. - Przy okazji znalazł też jeszcze jeden sposób na wampiry - rzekł Sakhil przypominając sobie niedawny spór. Nie było jednak mu wcale do śmiechu. Dobrze, że Grimzell zginęła, ale Olbara było mu szkoda. - No a co w takim razie z dhugami? - Hipoteza Alaryka wydawała się całkiem prawdopodobna. - Zbieg okoliczności - odpowiedział król. - Prosty zbieg okoliczności. Olbar pewnie zrobił to w tej samej chwili, w której oni zadali swój cios. Zniszczenia nie byłyby tak wielkie, gdyby ktoś nie spotęgował siły wody. Przecież przed wiekami absolutnie nic się nie stało. Woda odprowadzana jest specjalnymi kanałami do morza. - Dhugowie wciąż są groźni - Sakhil świadomie powstrzymał się od powiedzenia przygnębiającej prawdy. - Dhugowie mogli być od nich silniejsi. - Nie wolno nam ich lekceważyć. Prawdą jest, że dysponowali i, jak widać, dysponują nadal wiedzą i siłą, o której my już dawno zapomnieliśmy, a także zdolnościami, w które natura, niestety, zapomniała nas obdarzyć. To dzięki tej sile wciąż wyprzedzają nas o krok, ale to już nie ci sami dhugowie, co przed wiekami. Kiedyś dzięki swym umiejętnościom i mocy zatopili całe kontynenty... I to właśnie powinno nas napawać nadzieją. Wcale nie są tak silni jak kiedyś, bo już by nas nie było, ale i my również nie jesteśmy potęgą