... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- I mieli niezły asortyment broni -dodał Dries. - A jeden potężnie zbudowany facet wyglądał bardziej na zbója niż na oficera dowodzącego strażą honorową. - Wolałbym, by pułkownik Iwan raczej nie słyszał tego, co pan mówi - rzekł Sir Robert. - Czy pan zdaje sobie sprawę - zapytał Dries Gloton - że gdyby pan pozabijał emisariuszy i nas, to stalibyście się narodem wyjętym spod prawa? Wszyscy wiedzą, gdzie się znajdujemy. Zaraz przyleciałoby tu dwadzieścia różnych flot wojennych i rozniosłoby was w pył. - Lepiej walczyć z obcymi flotami, niż dać się zarżnąć tylni kawałkami papieru - powiedział Sir Robert, gestem ręki wskazując na leżące na stole dokumenty. - Nie ma się czego bać jeśli będziecie mówić prawdę i grać z nami fair. Wiemy, że to jest bitwa na rozum i spryt. Ale bitwa to jest bitwa i może być krwawa. - Lord Voraz zwrócił się do Jonnie'ego. - Dlaczego traktujecie nas w taki wrogi sposób, lordzie Jonnie? Zapewniam, że żywimy do pana jak najbardziej przyjacielskie uczucia. Bardzo pana podziwiamy! - Mówił bardzo poważnie, więc prawdopodobnie była to prawda. - Ale bankowość to bankowość - zauważył Jonnie. - A interes to interes. Czyż nie tak? - Oczywiście! - wykrzyknął lord Voraz. - Jednakże czasami wchodzą tu w grę także względy osobiste. W pańskim przypadku wchodzą one nawet na pewno. W ostatnich kilku dniach parę razy usiłowałem pana odnaleźć. Niedobrze się stało, że nie mogliśmy porozmawiać przed dzisiejszym spotkaniem. Jesteśmy bowiem pańskimi przyjaciółmi. - Doprawdy? - zapytał Jonnie lodowatym tonem. Gdy Jonnie mówił takim tonem, nawet szary niedźwiedź grizzly lub słoń by się wystraszył, ale nie lord Voraz. - Czy zdaje sobie pan sprawę, że kiedy planeta zostaje sprzedana, to wraz z nią sprzedaje się wszystkich jej mieszkańców i całą technikę? Czyżby nie czytał pan broszury? Pan i pańscy najbliżsi współpracownicy oraz wszystko, co wytworzyliście lub wynaleźliście, jest wyłączone ze sprzedaży. - Jakie to wielkoduszne - rzekł Jonnie z sarkazmem. - Ponieważ nie mieliśmy okazji, aby porozmawiać, a pozostali goście, jak widać, się spóźniają - rzekł lord Voraz - mogę to panu teraz powiedzieć. Opracowaliśmy dla pana ofertę pracy. W Banku Galaktycznym stworzymy departament techniki i mianujemy pana jego kierownikiem. Wybudujemy wspaniałą fabrykę w Snautch - jak pan wie, jest to stolica całego naszego Systemu - zaopatrzymy pana we wszystko, co niezbędne i będzie pan miał kontrakt do końca życia. Gdyby suma, którą już panu proponowałem, wydawała się zbyt niska, to możemy jeszcze na ten temat podyskutować. Nigdy nie zabraknie panu pieniędzy. - A pieniądze to wszystko! - rzekł Jonnie zgryźliwie. Obu bankierów zdziwił jego ton.- Ależ oczywiście! - wykrzyknął lord Voraz. - Wszystko ma swoją cenę! Wszystko można kupić! - Przyzwoitości i lojalności nie da się kupić - rzekł Jonnie. - Młody człowieku - powiedział surowo lord Voraz - jestem pewien, że masz mnóstwo talentów i wspaniałe kwalifikacje, ale wykazujesz poważne braki w dobrym wychowaniu! - Nigdy bym z nim nie rozmawiał takim tonem - ostrzegł Voraza Sir Robert. - Och, przepraszam! - rzekł lord Voraz. - Proszę o wybaczenie! Może się zbyt zagalopowałem w... niesieniu pomocy! - To się chwali - powiedział mrukliwie Sir Robert i rozluźnił dłoń zaciśniętą na mieczu. - Widzi pan - wyjaśnił lord Voraz - wychodzimy z założenia, iż naukowiec powinien być wynajęty przez firmę. Wszystkie jego wynalazki i osiągnięcia powinny więc być własnością firmy. Byłoby niedobrze gdyby naukowiec sam chciał iść swoją drogą i gdyby sam się zajmował swoimi sprawami i sam chciał wdrażać swe wynalazki. Wszystkie firmy i wszystkie banki, a z pewnością i wszystkie rządy, są co do tego całkowicie zgodne. Naukowiec powinien pobierać spokojnie swe uposażenie, przekazywać patenty firmie i kontynuować swoją pracę. Tak to zostało ustalone. Gdyby jednak próbował zrobić inaczej, to całe życie spędziłby w salach sądowych. Wszystko to zostało szczegółowo ustalone. - A więc buty robione przez szewca należą do niego - rzekł Jonnie - natomiast osiągnięcia naukowca należą do firmy lub do państwa. Rozumiem. Bardzo proste. Lord Voraz nie zwrócił uwagi na sarkazm w jego głosie. A może go nie dostrzegł.- Cieszę się, że pan to rozumie. Pieniądz jest wszechmocny i wszystkie rzeczy oraz talent są na sprzedaż. Jest duszą i sercem bankowości, kamieniem węgielnym robienia interesów. Naczelną zasadą. - Myślałem, że to zysk był naczelną zasadą - zauważył Jonnie. - Och, to też - zgodził się lord Voraz - ale tylko wtedy, gdy jest to uczciwy zysk. Niech mi pan wierzy, że duszą i sercem... - Bardzo się cieszę, iż mogłem się dowiedzieć, że bankowość i biznes mają duszę i serce - przerwał mu Jonnie. - Do tej pory nie udało mi się tego wykryć