... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Uprała go i doszła do wniosku, że w gruncie rzeczy niczym nie różni się on od rzeczy z lumpeksów, oczywiście poza ceną. Zdawała sobie sprawę, że nie byłoby ją stać nawet na małą koronkową różyczkę, przyszytą między miseczkami, nie mówiąc już o całym biustonoszu, dlatego postanowiła skorzystać z tego daru losu. Aby odpowiednio zwieńczyć dzieło, pociągnęła dekolt i dolinkę między piersiami pędzlem z pudrem brązującym, ponieważ przeczytała w jakimś magazynie, że daje to złudzenie większego biustu i znacznie poprawia wygląd dekoltu. Efekt był rzeczywiście niezły. Za pięć ósma była gotowa do wyjścia, nie wiedziała tylko, czy Tash nadal nie pęta się po domu, bo z kuchni dobiegały jakieś odgłosy. Cóż, może po prostu zostawiła włączone radio... Uchyliła drzwi, wsunęła w szparę pół nosa i jedno oko, i ostrożnie wyjrzała. Tash nuciła chwytliwą melodię, nie ulegało więc wątpliwości, że jeszcze nie wyszła. Osiągnęła już etap perfumowania, co było dobrym znakiem. Alice bała się myśleć, co będzie, jeżeli Alan utknie w korku na autostradzie lub złapie gumę, i po prostu się spóźni. Cholera jasna... A jeżeli jego żona zrezygnowała z wizyty u psychoanalityka i postanowiła zostać w domu, ponieważ uznała, że przygotowanie dla męża smacznego podwieczorku będzie znacznie skuteczniejszą metodą ratowania małżeństwa? Alice obgryzała paznokcie z niepokoju i miała ochotę zapytać Tash, czy jest zaniepokojona, że jej ukochany spóźnia się już... Zaraz, zaraz, ile? Alice zerknęła na zegarek. Aż dwadzieścia siedem minut, na Boga! Trzy minuty. Paddy przyjedzie za trzy minuty, zaparkuje, zapuka do drzwi i wtedy w nieunikniony sposób na jaw wyjdzie kłamliwa natura Alice oraz niewdzięczność wobec najbliższej przyjaciółki. Doszła do wniosku, że musi stanąć przy wychodzącym na podjazd oknie, zatrzymać Paddy’ego i zawrócić go do samochodu. Trudno, niech myśli, że już nie mogła się go doczekać albo że ukrywa w domu jakąś mroczną tajemnicę (zazdrosnego kochanka lub umysłowo chorego rodzica, którego obecność mogłaby przerazić Paddy’ego genetycznymi implikacjami). Miała nadzieję, że Paddy nie ma aż tak bogatej i żywej wyobraźni jak ona. Tash weszła do pokoju, nucąc pod nosem, w pełnym bojowym rynsztunku. Zdecydowała się na image namiętnej kochanki - bardzo wysokie obcasy, brak bielizny oraz fryzurę, która mogła wytrzymać dowolnie dużą porcję łóżkowych figli plus wichurę o sile dziewięć w skali Beauforta. - Ślicznie wyglądasz, Alice - oświadczyła Tash, mierząc wzrokiem prawie ludzki strój przyjaciółki, czyli sukienkę bez dziur, buty z normalnego sklepu, nie z pchlego targu przy Portobello, noszone długo i dużo wcześniej przez wdowę po bohaterze drugiej wojny światowej, a także wyjątkowo porządnie uczesane włosy. Krótko mówiąc, Alice wyglądała jak inne dziewczyny, zapraszane przez młodych ludzi na kolację do L’Orangerie. - Bardzo dobrze, że chcesz ładnie wyglądać, chociaż wybierasz się tylko do zwykłego baru - pochwaliła Tash. - To ważne, żeby nie dać się przygnębieniu, kiedy mężczyzna cię zostawia. Przecież fakt, że nie jesteś w jego typie, wcale nie oznacza, że nikomu się nie podobasz. Tak czy inaczej, jutro zamienię parę słów z Charliem. Jestem pewna, że zrozumie swój błąd. - Tash rzuciła Alice współczujące spojrzenie, rozpylając perfumy Passion na wewnętrznej stronie ud. - Dziękuję, ale widzisz, Tash, to nie takie proste... Właściwie to Charlie wcale mnie nie rzucił, było trochę inaczej... - Alice zająknęła się bezradnie. Musiała wyznać Tash przynajmniej połowę prawdy, w przeciwnym razie wszystko wyjdzie na jaw... I to, że Alice poinformowała Charliego, iż wreszcie odnalazła drogę do Boga, i to, że powiedziała mu, iż pragnie skoncentrować się na studiowaniu żywotów świętych i codziennie uczestniczyć w wieczornej mszy, i być może nawet zmienić imię na Bernadetta... Co prawda, byłoby dużo prościej, gdyby mogła wyznać Tash całą prawdę o tym, jak przyłapała Charliego we własnym łóżku z dwiema dziewczynami, wysmarowanego czymś, co znacznie lepiej sprawdza się na grzance, ale nie mogła tego zrobić. - Alice, wcale nie musisz się przede mną tłumaczyć, jestem twoją przyjaciółką, kochanie. Charlie zmięknie w moich rękach, zobaczysz... - Tash przerwała, ponieważ z podjazdu dobiegł głośny dźwięk klaksonu. Obie odwróciły się gwałtownie, chcąc sprawdzić, kto przyjechał. Alice wstrzymała oddech